23.09.2014

uśpieni 2







"Odkrywamy, że bez przyczynowości zstępującej nie jesteśmy w stanie wyjaśnić wielu naukowych paradoksów i anomalii.
Gdzie w takim razie ma swoje źródło przyczynowość zstępująca ?
W nowym ujęciu przyczynowość zstępująca ma źródło w wyższych stanach naszej własnej świadomości.
W odmiennych stanach naszej własnej świadomości".


Ingo Swann "Penetracja"


"Rozdzial siódmy

Zdarzenie w Los Angeles

W sierpniu i wrzesniu roku 1976 podrózowalem wielokrotnie pomiedzy SRI a Los Angeles. Jezdzilem do krainy La-La, aby kontynuowac studia, które podjalem pelen nadziei na zwiekszenie swojego zrozumienia wyzszych funkcji ludzkiego umyslu.
Miałem kilku przyjaciół w krainie La-La i przebywając tam mieszkałem w domu jednego z nich. Konrad posiadał wiele nadzwyczajnych umiejętności - czułem, iż jest swego rodzaju nieskomplikowaną “starą duszą”, która w pewien sposób egzystuje poza współczesnym społeczeństwem, w tak dramatyczny sposób odciętym od mądrości.

Konrad wydawał się absorbować informacje za pomocą telepatycznej osmozy.

W wielu sprawach był elokwentny, jednocześnie bardzo wyluzowany. Miał też subtelne poczucie humoru. Innymi słowy, przebywanie w jego towarzystwie było przyjemnością.
Pozostawalem równiez w kontakcie ze wspaniala badaczka, dr Shafica Karagulla oraz jej wspólpracownica, dr Viola Neal. Dzis obie juz nie zyja.
Shafica byla lekarzem neuropsychiatra, która zerwala z glównym nurtem psychiatrii, by zalozyc Fundacje Wyzszej Percepcji. W 1967 roku opublikowala swa slynna ksiazke Breakthrough to Creativity (Przelom w kreatywnosci).
Viola byla z kolei godnym uwagi jasnowidzem; jej medialne mapy ludzkich biopól i diagnozy chorób robily wrazenie na wielu lekarzach.
Viola i Shafica okazaly sie dla mnie bardzo mile. Obszar wiedzy jaka reprezentowaly wydawal sie wrecz nieskonczony.
Mialem wrazenie, te ich swiadomosci funkcjonuja na wyzszych zakresach czestotliwosci. Stamtad obie patrzyly w dól - na gmatwanine przecietnego ludzkiego zywota
W tej gmatwaninie postrzegaly róznorakie spiski, wznoszace niewidzialne mury, aby wiezic i niszczyc ludzkie zdolnosci.
Poza tym, obie panie prowadzily badania w ramach licznych programów naukowych, które obejmowaly parapsychologie, tajne projekty rzadowe oraz kontynuacje prac wspólczesnych mistyków i okultystów.
Zachowywaly jednak ostroznosc w dzieleniu sie informacjami, poniewaz - jak twierdzily - takie postepowanie szkodzi reputacji, a w ekstremalnych przypadkach zagraza nawet zyciu i zdrowiu.
Interesowaly sie moja “praca”, ale w sposób nieco paranoiczny, ze wzgledu na swoje powiazania z badaniami rzadowymi, prowadzonymi w Instytucie Badawczym Stanforda. Oznaczalo to, ze bardzo ostroznie wypowiadaly sie na temat tajnych operacji i uwazaly, by NIE powiedziec zbyt duzo.
Ja oczywiscie chcialem wiedziec jak najwiecej, poniewaz Karagulla nie nalezala do grona entuzjastycznych tropicieli tajemnic rzadowych. Jej wiedza byla autentyczna.
W mlodosci pracowala na Srodkowym Wschodzie dla wielu oficjalnych agencji wywiadowczych i BYLA obeznana z miedzynarodowymi programami CIA.
Chcac wejsc glebiej w krag tajemnic odkrylem, ze jesli wleje w ów niezwykly duet troche dobrego wina, malomównosc obu kobiet zmaleje i zaczna opowiadac swobodniej o tym, co mnie interesuje.
Mieszkajac u Konrada zaplanowalem kolejny zamach na nat malomównosc. Konrad byl entuzjasta rzadowych tajemnic i zwolennikiem teorii spisku (tak jak ja), dlatego pytalem go, czy nie zechcialby zorganizowac u siebie obiadu dla calej naszej czwórki.
Poniewaz dobra kuchnia byla zarówno jego, jak i moja pasja, postanowilismy zaplanowac doskonale menu i zrobic odpowiednie zakupy, wsród których znalazloby sie tez kilka butelek dobrego wina.
Konrad pojechal ze mna do ogromnego supermarketu, wypelnionego imponujacymi plodami farm i sadów doliny San Fernando.
Zdecydowalem, ze posilek rozpoczniemy od karczochów faszerowanych krabami i tarta bulka, posypanych serem i pokropionych doskonalym koniakiem.
Zeby skrócic czas zakupów, dalem Konradowi liste innych produktów. Poszedl w kierunku stoiska z miesem, a ja w kierunku warzyw.
Byly tam ogromne stoly zaladowane karczochami. Przy jednym z nich stala olsniewajaco piekna kobieta. Zwracala na siebie uwage nie tylko z powodu swych doskonalych, kobiecych ksztaltów, ale takze dlatego, ze byly one ledwo okryte.
Miala na sobie obcisla bluzke i króciutkie spodenki, tak krótkie, ze prawie ich nie bylo. Uwage przykuwaly równiez buty na wysokich, prawie dwudziestocentymetrowych platformach.
Miala wspaniale czarne wlosy i purpurowe okulary przeciwsloneczne. Byla absolutnie ekscytujaca.
Pomyslalem: “Dobry Boze!!!”
Przebierala w karczochach. Ja równiez chcialem je kupic, dlatego nonszalancko ruszylem w jej kierunku, by móc z bliska ocenic walory jej piersi, które byly prawie nagie.
Zeby wygladalo to naturalnie, wrzucilem kilka karczochów do wózka, wcale na nie nie patrzac.
I wtedy, zupelnie niespodziewanie poczulem, jak fala dreszczu przebiega przez cale moje cialo. Wlosy stanely mi na bacznosc - te na szyi równiez.
Ni stad, ni zowad “poznalem” nagle, ze kobieta nie pochodzi z Ziemi!
Kompletnie zaschlo mi w gardle. Poczulem drzenie rak. Odsunalem sie; postanowilem ruszyc w kierunku pomaranczy i grejpfrutów, które mialy byc skladnikiem owocowej galaretki Konrada.
Aby jednak tam dojsc, musialem sie odwrócic. I wtedy!...
Przy koncu rzedu skrzynek z warzywami ujrzalem - byla to rzecz najbardziej zdumiewajaca ze WSZYSTKICH JEDNEGO z BLIZNIAKÓW!
OBSERWOWAL kobiete.

ZOBACZYŁ, że go spostrzegłem i w mojej głowie natychmiast powstał obraz białej kartki, na której było napisane: “Proszę nic nie mówić i zachowywać się naturalnie”.

Usilowalem zebrac rozbiegane mysli i wtedy nagle do glowy wpadla mi mysl najglupsza z mozliwych: “Jesli jest tu jeden z blizniaków, to i drugi musi tu byc”.
Bylem pewien, ze musi on stac po przeciwnej stronie rzedu skrzynek z warzywami i ze równiez obserwuje kobiete.
Tym razem obaj blizniacy UBRANI byli NA CZARNO! Nie mieli jednak na sobie owych garniturów, które - jak wiesc niesie - nosza Ludzie w Czerni, naklaniajacy swiadków pojawien sie UFO, by nikomu o tym nie mówili.
Blizniacy mieli czarne dzinsy, czarne buty i czarne kamizelki. Wygladali jak macho - bandziory z L. A. variete.
Myslac o tym zdalem sobie sprawe, ze znalazlem sie w miejscu, w którym nie powinienem byc. Podjalem wiec pospieszna ucieczke do dzialu z pieczywem. Zanim jednak tam dotarlem, oblala mnie fala PRZERAZENIA.
Musze tu cos wyjasnic.
Gdybym nie zobaczyl blizniaków, to dziwne wrazenie, jakiego doswiadczylem stojac w poblizu superzmyslowej kobiety, przypisalbym pewnie nadczynnosci wlasnej wyobrazni.
Teraz jednak bylo to kompletnie niemozliwe. Obecnosc blizniaków oraz wyjacy w mojej glowie alarm, przekonywaly, ze kobieta JEST ISTOTA NIE Z TEJ ZIEMI.
Nie pamietam jak przebiegla reszta zakupów. Spotkalismy sie z Konradem przy kasie. W drodze do samochodu wytlumaczylem mu, dlaczego nie bedziemy jedli pomaranczowej galaretki.
Kiedy juz siedzielismy w samochodzie, poprosilem go nagle, aby poczekal jeszcze kilka chwil. Zapytal, co sie stalo.
Odpowiedzialem: - Po prostu poczekaj.
I wtedy ze sklepu wyszla tamta kobieta, pchajac zaladowany zakupami wózek.
- Przypatrz sie jej i powiedz, co o niej myslisz. Konrad spojrzal przelotnie na kobiete i powiedzial cos bardzo niezwyklego.
- No cóz, jesli chodzi ci o to, czy ona nie pochodzi z Ziemi, to mysle ze tak - rzekl znudzonym glosem. - W krainie La-La mamy ich pelno.

Nie pytalem go, co mysli o dwóch ubranych na czarno facetach, którzy obserwowali ją, jak ładuje zakupy i swoje zmysłowe ciało

do zniszczonego, żółtego volkswagena.

Osunalem sie na siedzeniu i poprosilem Konrada, by szybko stad odjechal.
Obiad w towarzystwie Shaficy i Violi okazal sie calkowitym sukcesem. Naturalnie, po napojeniu zarówno ich, jak i samych siebie spora iloscia wina, powiedzielismy im, ze widzielismy kolejnego Obcego w supermarkecie.
To zapoczatkowalo niezbyt trzezwa dyskusje o obcej cywilizacji, która zajmuje sie infiltrowaniem Ziemi. Shafica i Viola rozmawialy o tych sprawach szeptem - i im bardziej stawaly sie powazne, tym trudniej bylo je zrozumiec.
Viola: - Jest ICH wielu, chociaz wiekszosc z nich to bioandroidy.
Shafica: - Sa niebezpieczni i zdaja sobie sprawe z tego, ze tylko ludzie obdarzeni wlasciwosciami medialnymi moga im zagrozic. Badz ostrozny Ingo, badz ostrozny!
Uzyskalem wszystkie TE informacje, a nawet slowem NIE WSPOMNIALEM o spotkaniu z Axelrodem!"















































                                                                                                                                                     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz