24.08.2013

NADŚWIADOMOŚĆ



Jeśli w tym świecie tak mało jest prawdziwych przyjaciół,
Zaprawdę powiadam wam, tym mniej jest prawdziwej miłości.




SZEŚĆ NIEZWYKŁYCH SNÓW ZE ZMARŁYM PRZYJACIELEM


"Ten list dotarł do nas 19 sierpnia. Opisuje jednak rzecz niezwykle osobliwą, choć związaną z tak ulotną rzeczą, jak sny. Dobrze jednak wiemy, że są sny, które nie są przypadkowymi majakami mózgu. Wszystko wskazuje, że to były właśnie takie sny.








Przyjaciel - 20 lat dziwnych, powiązanych ze sobą snów...

Miałem w życiu tylko jednego prawdziwego przyjaciela -Krzysia. Poznałem go w wieku przedszkolnym na podwórku . Byliśmy nierozłączni, razem chodziliśmy po drzewach gzymsach i dachach, jadłem u niego obiady on u mnie. Jego rodzice traktowali mnie jak syna a siostra jak brata i vice versa.
W wieku kilkunastu lat ustaliliśmy między sobą tak dla zabawy hasło o którym nikt nie wiedział, żaden z naszych kumpli. Taki punkt rozpoznawczy - jakby ktoś spróbował się pod któregoś z nas podszyć. To była nasza identyfikacja. Znakiem rozpoznawczym był gest, który kojarzył się z pewnym tylko nam znanym niecodziennym, więc trudnym do zapomnienia wydarzeniem. Razem chodziliśmy na dziewczyny na balety podobnie się ubieraliśmy podobnie myśleliśmy. Byliśmy dla siebie przewidywalni, lojalni.. Umieliśmy słuchać siebie nawzajem. Odwiedzaliśmy siebie w wojsku na przepustkach. Razem umawialiśmy się na spacery z dziewczynami. Potem z żonami. Wiedziałem o nim wszystko. Nawet to, że się niechcący zakochał w pięknej mężatce choć był przecież żonaty. Wiem, że walczył z tym jak potrafił ale nie wiem z jakim skutkiem bo niedługo potem został zamordowany.

Tuż po pogrzebie przyśnił mi się po raz pierwszy i zapoczątkował serię wzajemnie ze sobą powiązanych odcinków w ogromnej przestrzeni czasowej - około 20 lat.

SEN pierwszy

  Zobaczyłem go na naszej ulicy jak szedł obłąkany nikogo nie widząc Wyglądał jak biedak, żebrak Ubrany nieciekawie. Podszedłem do niego ucieszony że go widzę ( jeszcze nie przyzwyczaiłem się do jego śmierci) ale mnie minął i poszedł dalej nawet nie podnosząc wzroku.

Sen drugi
Po jakimś czasie powtórka identyczny sen po raz drugi z tym, że chodziłem za nim dłużej i pytałem się kolegów, których mijaliśmy, co się z nim dzieje. Odpowiadali gestem, że on tak ma od jakiegoś czasu...

Opowiedziałem sny mamie i ta poradziła pomodlić się za niego, zmówić różaniec .
Sen trzeci
 Po roku przyśnił mi się w identyczny sposób. Błąkał się po naszej ulicy bez celu na nikogo nie reagując wyglądał jak kloszard.  Podszedłem do niego ale wcale mnie nie widział i nie reagował. To było trudne dla mnie nawet we śnie -mój najlepszy przyjaciel mnie ignoruje. Co ciekawe ignorował również siostrę, która wzięła go za rękę i poprowadziła do domu.
-------------
Byłem wtedy zwyczajnym młodym facetem, który nie miał specjalnie ochoty na modlitwę. Mimo tego zmówiłem drugi różaniec i przy okazji parafialnego odpustu, przekazałem odpust zupełny za jego duszę. Od tego czasu na każdej mszy Św. na której byłem mówiłem parę słów modlitwy w jego intencji.
Potem za parę miesięcy była okazja przekazać na niego drugi odpust zupełny .
 Sen czwarty
    Po jakimś czasie przyśnił mi się w identycznym śnie w tym samym miejscu na naszej ulicy ( Niedzielskiego ) ale już się nie błąkał i nie uciekał a nawet chodził za mną pół kroku jak cyganka za cyganem, nic nie mówiąc i nie podnosząc wzroku. Patrzył w ziemię, słuchał mnie ale nie odpowiadał, milczał jak do niego mówiłem i patrzył w ziemię ale jak odchodziłem - podążał za mną. Poszedłem do jego rodziców, on za mną ale gdy zobaczył rodziców wszedł do swojego pokoju zamykając za sobą drzwi....
Przez wiele lat jeżeli sie modliłem to tylko za niego bo nie miałem jeszcze za kogo a modliłem się niezbyt często jak to młodzian.
Kilkanaście lat temu z całą rodziną zrobiliśmy sobie wycieczkę do Lourdes we Francji Jest tam największy chyba na świecie ośrodek kultu maryjnego i cel pielgrzymek, odwiedzany rocznie przez wiele milionów osób z całego świata. Szczególe wrażenie wywarła na nas celebra odmawiania na głos przez pielgrzymów - różańca we wszystkich językach świata. Jak przyszła kolej na język polski to zatrzęsły się posady tyle tam było rodaków. Miejsce mistyczne i chwila podniosła.
Modliłem się tam przed Grotą w jego intencji przekazując dar łaski na konto Krzysia..
Sen piąty
     Przyśnił mi się następnej nocy. Sen był nieco inny i trwał tylko chwilę ale był najwyższej jakości. Teraz bym powiedział Full HD.
-------------
SEN
-------------
"Był piękny słoneczny dzień z za zakrętu na Psim polu od strony kościoła wyłonił się wielki lśniący biały kabriolet. Za kierownicą w jasnym chyba nawet białym eleganckim ubraniu siedział Krzysztof ,przejechał powoli tuż obok mnie i z uśmiechem patrząc mi głęboko w oczy pomachał ręką i nie zatrzymując się odjechał."
-------------

Obudziłem się podniecony realizmem, kolorem i perfekcją tego obrazu.
Potem zmarł mój ojciec i modliłem się już raczej za niego ale czasem również za Krzysia.
Mijał czas. Co roku zapalam na grobie dawnego przyjaciela znicz. Spotykam się czasem na cmentarzu z jego rodziną w coraz mniejszym gronie...
W 2007 zmarł nagle brat mojej żony i w czasie pobytu w Chorwacji wykupiliśmy wycieczkę do sanktuarium maryjnego w Medjugorie na terenie Bośni i Hercegowiny To było jakiś czas po trwającej tam cztery lata - wojnie domowej i wszędzie były jeszcze pola minowe. Medjugorie, góra niesamowicie mistyczna, przesycona jakąś energią. Żona modliła się tam za brata a ja za ojca i Krzysztofa. Tego samego dnia w nocy ...
---------
SEN szósty - minęło 20 lat od pierwszego ...(zapisywałem sobie od dawna te sny)
---------
   Przyśnił mi się mój - nasz nowy dom a w nim rozbawiona grupka naszych przyjaciół przewijających się przez pokoje a wśród nich prym wiódł rozbawiając wspaniale całe towarzystwo KRZYSZTOF!...
Podchodzę do niego nieufnie wiedząc, że od dawna przecież nie żyje (po tylu latach nawet we śnie miałem świadomość jego niebytu ) patrzę na niego z niedowierzaniem wiedząc, że to jest jakiś kant i kombinuję co by tu zrobić aby go zdekonspirować. Krzyś bez słów odgaduje moje myśli i z uśmiechem podnosi rękę wykonując gest - nasze hasło - ustalone przez nas czterdzieści lat temu!!! Pytam się jego ogłupiały, jak podoba ci się nasz domek a on odzywa się do mnie po raz pierwszy we śnie i mówi ,"Domek jest ładny ale przeminie, rozpadnie się kiedyś w pył a może w proch ...
Choć pokażę ci coś znacznie piękniejszego. Złapał mnie za rękę i wybiegliśmy a raczej odpłynęliśmy do ogrodu.
- Otwórz szerzej oczy i spójrz na trawę, która ciebie otacza - jest żywa, wieczna, ona nie przeminie, będzie zawsze...
 Spojrzałem na nią jak by inaczej. W skali mikro i makro jednocześnie. Widziałem poszczególne źdźbła te malutkie jak i całą łąkę w pełnej krasie barw i odcieni ŻYCIA.
W jednej chwili otwarł mi się umysł -- jak bym nagle w parę sekund posiadł "wszechwiedzę" i poznał odpowiedzi na wszystkie pytania i tajemnicę. To było wstrząsające uczucie ---WIEDZIAŁEM WSZYSTKO!!!!!!!!
Spojrzałem na Krzysia który biegał miedzy drzewami jak dziecko zachwycając się również ich pięknem z rozstawionymi szeroko rękami radował się i wirował aż obudziłem się przerażony jak zając pod łapą niedźwiedzia - Jeszcze długą chwilę po przebudzeniu trwała pamięć WSZECHWIEDZY. Starałem się gwałtownie jak najwięcej zapamiętać - obudziłem żonę... WSZECHWIEDZA zanikała niestety zostawiając tylko silne poczucie ładu i sensu istnienia tu i teraz. Od tej pory inaczej patrzę na świat i nie boję się śmierci. Nigdy nie miałem tak realistycznie kolorowego, mądrego dającego tyle do myślenia - snu. Był rok 2007 Nie przyśnił mi się nigdy więcej a minęło już wiele lat.
---------"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz