14.09.2017

Budzący się 86 - ŹRÓDŁA FASZYZMU









"Są dwa rodzaje faszystów: faszyści i antyfaszyści"

                                         Oriana Fallaci














http://wei.org.pl/blogi-wpis/run,lewicowy-faszyzm,page,1,article,2757.html


"Robert Gwiazdowski
LEWICOWY FASZYZM
2017-08-27
I znów wybuchła awantura o umieszczanie faszyzmu po lewej stronie sceny politycznej. I znów się narażę ale przypomnę, że  faszyzm jest sytuowany na stronie prawej za sprawą pewnej manipulacji intelektualnej. Po pierwsze, skoro faszyzm oparty jest na nacjonalizmie, który jest prawicowy, to sam faszyzm też jest prawicowy. Po drugie, nie ulega dyskusji, że prawicowy jest autorytaryzm. A niektórzy twierdzą, że autorytaryzm i faszyzm to prawie to samo, więc skoro autorytaryzm jest prawicowy, to faszyzm też musi być prawicowy. Po trzecie, skoro faszyzm jest za własnością prywatną to nie może być lewicowy, bo lewica jest za własnością społeczną, więc faszyzm jest prawicowy. No i, po czwarte, faszyzm jest antykomunistyczny, więc skoro komunizm jest lewicowy, to ustrój, czy ideologia, która jest antykomunistyczna musi być prawicowa.
Ale nie bez przyczyny NSDAP to skrót Narodowo-Socjalistycznej Partii Niemiec.
Zacznijmy od nacjonalizmu. Jego geneza jest przecież… lewicowa. Jako pierwsi zaczęli odwoływać się do haseł nacjonalistycznych… jakobini. Co więcej, we Francji ta tradycja obowiązywała aż  do czasu Komuny Paryskiej. Komunardzi chcieli walczyć nie tylko o wyzwolenie społeczne, ale także o sprawę narodową. I, co ciekawsze, zaczęli od sprawy narodowej – hasła społeczne pojawiły się w trakcie obrony Paryża przed wojskami pruskimi. Jednak z Komunardami nie walczyły wojska pruskie, tylko francuskie. Po tej porażce, lewica francuska postanowiła więc zarzucić hasła nacjonalistyczne, bo trudno być nacjonalistą i nie popierać silnej armii, a jeszcze trudniej popierać armię, z którą się właśnie przegrało. I dlatego lewica francuska sięgnęła po marksistowskie hasła internacjonalistyczne.
Nacjonalizm był natomiast od początku związany z prawicą w Niemczech. Broniąc się przed napływem francuskiej ideologii oświeceniowej przyniesionej do państewek niemieckich na bagnetach wojsk napoleońskich, niemieccy konserwatyści zrobili to samo, co wcześniej francuscy jakobini – odwołali się do haseł narodowych. Jak więc widać nacjonalizm nie jest konstytutywnym elementem prawicowości – przez całe sto lat był elementem lewicowości we Francji. Poza tym, czy rzeczywiście prawicowy nacjonalizm różni się zasadniczo od lewicowego internacjonalizmu? Opierają się one na tych samych ideach: (i) prymatu narodu (lub klasy robotniczej) nad innymi narodami (lub klasami społecznymi); (ii) egoizmu narodowego (lub klasowego); (iii) zasadzie walki z innymi narodami (lub klasami społecznymi); (iv) elity narodowej (lub klasowej) która przewodzi w walce.
Drugim uzasadnieniem umieszczenia faszyzmu na prawicy jest jego rzekoma bliskość z autorytaryzmem. Na lekcjach historii, czy nawet na zajęciach z historii myśli politycznej na uniwersytetach, twierdzi się, że od autorytaryzmu do faszyzmu to tylko jeden mały krok. Tymczasem między tymi koncepcjami podobieństwa są jedynie w obszarze negacji. Łączy je antykomunizm, antyliberalizm i antydemokratyzm. Poza tym jest miedzy nimi przepaść, gdyż autorytaryzm nie jest totalitarny!!! Totalitaryzm to ustrój społeczno-polityczny, w którym wszystkie bez wyjątku elementy życia jednostki poddane są regulacji i przymusowi. Z autorytaryzmem tak nie jest. Autorytaryzm akceptuje rozdział państwa i społeczeństwa i zachowanie pluralizmu życia społecznego. Kult autorytetu i wodza dotyczy sfery politycznej a nie społecznej, obyczajowej czy gospodarczej. Dlatego autorytarne rządy polityczne mogły się łączyć z etatyzmem gospodarczym (jak w Polsce po roku 1926), ale mogły być także… liberalne (jak dyktatura Salazara w Portugalii w okresie międzywojennym, czy Pinocheta w Chile). Autorytaryzm i faszyzm są pod pewnymi względami podobne werbalnie (kult wodza, siły państwa, itp.), ale w praktyce autorytarny przywódca nie sprawował władzy absolutnej, jak fürer czy pierwszy sekretarz. Nie ustanawiał cenzury, nie ingerował w życie społeczne i kulturalne, a czasami nawet w gospodarcze (jak we wspomnianych Portugalii i Chile).
W państwach autorytarnych autorytet należał do władzy wykonawczej. W faszyzmie i komunizmie – do partii rządzącej (nota bene jedynej). Państwa autorytarne zmierzały do utrwalania ładu i consensusu społecznego, a faszystowskie i komunistyczne nieustannie chciały coś zmieniać i walczyć ze wszystkimi. W Polsce po zamachu majowym można było drukować karykatury Piłsudskiego – niechby ktoś spróbował narysować karykaturę  Hitlera lub Stalina bez ich wcześniejszej zgody.
W praktyce politycznej o wiele więcej cech wspólnych faszyzm ma z komunizmem. Tą podstawową i najważniejszą jest właśnie totalitaryzm wkraczający we wszystkie sfery ludzkiego życia. Autorytaryzm jest za zachowaniem homeostazy społecznej. A faszyzm i komunizm to ustroje walki. W pierwszym przypadku narodowej, a w drugim klasowej. Idea wojny z wrogiem jest kolejnym elementem zbliżającym faszyzm do komunizmu. Solidaryzm narodowy właściwy nacjonalizmowi i faszyzmowi ma wiele cech wspólnych z solidaryzmem klasowym. Jest to solidaryzm w obronie przed wrogiem: w jednym przypadku innym narodem, w drugim – inną klasą społeczną. Ten solidaryzm potrzebny jest do wzmocnienia narodu lub klasy do walki z wrogiem.
Dowodem prawicowości faszyzmu ma być poparcie dla własności prywatnej. Tylko jak wyglądała ta własność i jej ochrona w III Rzeszy? Komisarze z NSDAP we wszystkich chyba zakładach przemysłowych mieli zdecydowanie więcej do powiedzenia o profilu produkcji, niż właściciele.
O prawicowości faszyzmu ma też świadczyć to, że jest on antykomunistyczny. Ale antykomunistyczni byli także anarchiści. Czy w takim razie z nich też zrobimy prawicę? Raczej się nie da! Po prostu zwalcza się w polityce wroga, a największym wrogiem jest największy konkurent. A największym konkurentem bywa ten, kto przemawia podobnym językiem do tych samych grup społecznych. Faszyzm był antykomunistyczny z tego samego powodu, dla którego komunizm był antyfaszystowski.
I dlatego dla faszyzmu nie ma miejsca na „skrajnej prawicy” za autorytaryzmem. No chyba że obraz sceny politycznej zepniemy w koło, i wówczas faszyzm może się znaleźć między komunizmem a autorytaryzmem, ale zdecydowanie od lewej strony…"





https://www.salon24.pl/u/illustrated/808120,sila-lewicowej-propagandy-na-przykladzie-adolfa-h


"Siła lewicowej propagandy na przykładzie Adolfa H.


Jestem właśnie po lekturze dwóch artykułów autorstwa Piotra Zychowicza w numerach 35 i 36 tygodnika „Do Rzeczy” pod tytułami „Hitler był lewakiem” i „Lewicy problem z Hitlerem”. To, że Hitler był wybitnym przywódcą socjalistycznym wiedziałem już od dawna i nie trzeba było mnie przekonywać jaką pozycję na scenie politycznej zajmował „wódz” Narodowo-socjalistycznej Robotniczej Partii Niemiec. A jednak z przyjemnością czytałem o tym, że członkowie NSDAP zwracali się do siebie per „towarzyszu”, a sam Hitler mówił o sobie, że jest rewolucjonistą. Zresztą trzeba też pamiętać o innych osławionych postaciach w partii narodowo-socjalistycznej takich jak np. Joseph Goebbels, który mówił:

Narodowe i socjalistyczne! Co najpierw, a co potem? Dla nas nie może być wątpliwości. Najpierw nastąpi socjalistyczne wybawienie, potem, jak huragan, przyjdzie narodowe wyzwolenie.”

Towarzysz Goebbels, jak widzimy, stawiał na pierwszym miejscu socjalizm.

Problem jest taki, że przez ostatnich kilkadziesiąt lat to lewica panowała nad mediami, szkolnictwem i przemysłem rozrywkowym, dlatego miała ogromne możliwości wbijania ludziom do głów tez swojej propagandy. Nie wiem, czy to się da odwrócić, chociaż pewną nadzieję stwarza tutaj Internet. Być może kolejne pokolenia nie będą już zatrute marksizmem kulturowym i nie trzeba będzie ich przekonywać do tego, że ktoś, kto wierzy w socjalizm, nie może być prawicowcem.

Internet to jedno, ale jest też inny ważny czynnik, który powoduje, że lewicowa propaganda nie jest już tak skuteczna jak kiedyś. Po lewej stronie jest pełno starych „pierdzieli”, którzy nie rozumieją dzisiejszej rzeczywistości. Widać to przecież na marszach „obrońców demokracji”, czyli pokolenia 50+, którym wystarczy podsunąć mikrofon i pozwolić mówić - sami się skompromitują. Lewica to była zawsze młodość, bunt, dynamizm. Wiadomo, że łatwiej jest coś zniszczyć niż zbudować, a wyburzanie wieżowca wygląda efektowniej niż jego budowanie. Tego typu „ideologia” powinna z zasady przyciągać młodych ludzi. Przynajmniej tak było do tej pory. Według mnie to się skończyło z prozaicznego powodu – lewica nie jest już w stanie obiecać młodym awansu społecznego. To znaczy obiecać to „se” oczywiście może, tylko już nikt w to nie wierzy. Jeśli ktoś ma przed sobą perspektywę pracowania za najniższą krajową nie wiadomo jak długo, to wywołuje to u niego frustrację. A jak widzi ludzi elyty, którzy podsuwają mu rady typu „zmień pracę, weź kredyt” to się frustruje jeszcze bardziej. Ja wiem, że w latach 90-tych perspektywy awansu dla młodych były mniej więcej takie jak dzisiaj, a młodzi tej propagandzie się poddawali. A było to przecież pokolenie wyjątkowo liczne – ludzie urodzeni przed lub w czasie stanu wojennego. Tylko jak się okazało to pokolenie to były wyjątkowe przygłupy, które dzisiaj okupują taśmy produkcyjne w brytyjskich fabrykach. Więc propaganda typu „jest źle, bo kościół i Rydzyk do tego doprowadzili” do nich trafiała. Tak na marginesie – duże nadzieje wiąże się z powrotem do Polski emigrantów z wysp brytyjskich. Jeśli ci ludzie po Brexicie wrócą do Polski no to mamy koalicję rządową PO-Nowoczesna. Więc lepiej niech zostaną tam gdzie są.

Wracając do obu tekstów Zychowicza. Z lewicą trzeba walczyć jej własną bronią. Trzeba wbijać ludziom do głów coś, co nam wydaje się oczywiste (np. lewicowość Hitlera), ale dla większości jest to prawdą objawioną. Nie można zakładać, że większość myśli tak jak my. Otóż nie myśli i zanim to się zmieni, to my będziemy już na zasłużonej emeryturze (jeśli oczywiście ZUS nie zbankrutuje). To, że dzisiejsza młodzież jest nastawiona patriotycznie nie oznacza, że nie czeka nas powtórka z rozrywki, czyli rządy jakichś „obywatelskich” i „nowoczesnych”. A przykład – według mnie – trzeba brać z ludz takich jak Zychowicz. Bo do prostego ludu trafia tylko prosty i jednoznaczny przekaz – taki jak ten z Hitlerem z sierpem i młotem zamiast swastyką na okładce tygodnika „Do Rzeczy”".

























































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz