i mamy do tego święte prawo, a nawet moralny obowiązek, bo tylko ekstremalnie zdeprawowany umysł współczesnego szmalcownika i folksdojcza może nie odrzucić szowinizmu narodu, który uzurpuje sobie prawo do karania więzieniem za "kłamstwo oświęcimskie" a odmawia innym ofiarom wojny i holocaustu prawa do obrony swego dobrego imienia. Tylko wypalone do cna sumienia są w stanie dopuszczać poniżanie ofiar wojny w imię tak zwanej "wolności badań naukowych" w rzeczywistości oznaczającej prostytuowanie się pseudonaukowców za ogromne pieniądze od rządów chcących wymazać winę narodu niemieckiego i organizacji żydowskich próbujących na grobach swych współbraci i zgliszczach ich domów zrobić jak najlepszy interes. Radzę zwrócić uwagę na cudzysłów w tytule, bo sprzeciw wobec cynicznej i bezprecedensowo agresywnej polityce Izraela nie jest antysemityzmem w sensie dosłownym.
Brawo! Gratulacje! Pani Anno Azari, panie Benjaminie Natenjahu, Ja’ir Lapid, Lahav Harkov, panie i panowie ze Światowego Kongresu Żydów (WJC), Centrum Wiesenthala, Instytutu Yad Vashem! Dokonaliście tego, co nie udało się ani hitlerowskim ani sowieckim najeźdźcom! Wbiliście klin nienawiści pomiędzy nasze narody! Zrozumiałe by były działania dyplomatyczne mające na celu zagwarantowanie wszelkich praw świadkom tamtych czasów i naukowcom prowadzącym rzetelne badania, ale frontalnego ataku na Polskę, potraktowania naszego narodu po nazistowsku jako "podludzi" mających mniejsze prawa od was, zdania "Były polskie obozy śmierci i żadne prawo nie może tego nigdy zmienić" ("There were Polish death camps and no law can ever change that.") i prowokacyjnego powtarzania "polskie obozy śmierci, polskie obozy śmierci" ("Polish death camps Polish death camps Polish death camps Polish death camps Polish death camps Polish death camps Polish death camps...") nie da się w żaden sposób wytłumaczyć, usprawiedliwić ani zapomnieć. Dziś wszyscy jesteśmy przeciw wam - od tych, którzy od lat nie lubili Żydów po rodziny Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata od dziecka wychowywane w ogromnym szacunku do Starszych Braci w Wierze - nawet osoby, które od najmłodszych lat brzydziły się antysemityzmem i trzymały z dala od wszystkich, którzy przejawiali jego najdrobniejsze oznaki (sam, jako wnuczek Sprawiedliwej miałem ostrą alergię na antysemityzm, rasizm, faszyzm, wszelką pogardę i nienawiść... właśnie wprowadzenie przez poprzedni rząd języka nienawiści do polityki skłoniło mnie do napisania pierwszego artykułu na blogu). No prawie wszyscy... taki Schetyna się wyłamał, ale biorąc pod uwagę jak kilka lat temu w podobnie brutalny sposób obraził naród rosyjski twierdząc, że to nie oni wyzwolili Auschwitz, trudno mu się teraz dziwić.
Twierdzicie, że chcecie zagwarantować wolność i rzetelność badań historycznych. Oto przykład jak wygląda ta "rzetelność" w waszym wykonaniu. Dokładnie przed dwoma tygodniami 15 stycznia 2018 r. wraz z liczną reprezentacją mojej rodziny uczestniczyłem w ceremonii "Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata". Wśród uhonorowanych tym odznaczeniem znalazła się moja babcia Marta Kielak, która w końcowym okresie wojny uratowała życie pana Rudolfa Hermelina. W broszurze wydanej na tę uroczystość Instytut Yad Vashem poświęcił Jej i trójce jej dzieci (o których wcale nie wspomniano) niespełna cztery linijki tekstu - dokładnie cztery krótkie zdania, z których połowa to zdania fałszywe! Cztery zdania za cztery życia: matki i trojga małych dzieci narażonych na niemal stuprocentową śmierć. Jakie zdania?
"Sętkowska wyposażyła go w zapas żywności i powierzyła opiece swojej sąsiadki Marty Kielak." Zdanie w połowiefałszywe. Pani Sętkowska rzeczywiście zostawiła panu Hermelinowi zapas jedzenia na jakiś czas, ale nie powierzała Go niczyjej opiece - po rewizji gestapo w pośpiechu wyjechała na wieś aby ratować życie Dzieci i planowała wrócić sama, lecz wybuchło Powstanie Warszawskie - Babcia Marta sama zajęła się chorym panem Rudolfem, któremu w dodatku ktoś ukradł część zapasów jedzenia.
"Ta również mu pomagała, podczas rewizji gestapo przedstawiła go jako kuzyna." Zdanie w większości fałszywe. Rewizja gestapo miała miejsce jeszcze przed powstaniem, gdy panem Hermelinem zajmowała się pani Sętkowska. Pan Rudolf ostrzeżony w ostatniej chwili uciekł i schował się nieopodal (co uratowało wszystkim życie), a pani Sętkowska powiedziała gestapowcom, że sporadycznie nocuje u niej kuzyn przyjeżdżający ze wsi. W październiku (już po powstaniu, gdy od trzech miesięcy panem Rudolfem zajmowała się Babcia) ponownie folksdojczka doniosła do Niemców, że w domu ukrywa się Żyd. Babcia została ostrzeżona na ulicy (prawdopodobnie przez młodego człowieka z siatki AK) że w domu są Niemcy, mają pana Rudolfa i wiedzą ze Babcia karmi Żyda. Babcia nie skorzystała z okazji aby ratować siebie i dzieci - zamiast uciekać podjęła szaloną próbę narażającą Ją i jej Dzieci na niemal pewną śmierć. Wrócili do domu jak gdyby nigdy nic i Babcia zaczęła tłumaczyć Niemcom, że to nie Żyd, tylko Człowiek - modli się tak jak my, ma dokumenty na polskie nazwisko i gdyby oni - Niemcy byli głodni, to też by im dała jeść. Na szczęście tym razem nie było to gestapo, tylko żołnierze ze stacjonującego po sąsiedzku garnizonu Wermachtu, którzy byli już znużeni przegrywaną wojną, znali Babcię i Dzieci z widzenia. Ujęci jej dobrocią odstąpili od egzekucji i nawet dali dokument pozwalający zameldować pana Rudolfa. Czyli sytuacja była nieporównywalnie bardziej skomplikowana, niż to opisano w broszurze.
"Dzięki niej dotrwał do wyzwolenia w styczniu 1945 r. Później utrzymywał z nią kontakt przez kolejne lata." No, przynajmniej w tych dwóch zdaniach wszystko się zgadza.
Tak wygląda prawda o tamtych czasach. Nie tak jak w broszurze - poplątane, pomieszane, uproszczone i skrócone. Nie tak - prawda jest o wiele bogatsza i ciekawsza od tego, co chcą widzieć historycy. Znalazł się złodziej, który okradł, bo wiedział, że ukrywający się Żyd nie będzie dochodził swoich praw. Znalazła się folksdojczka, która doniosła, bo tak jej nakazywało ustanowione przez hitlerowskie Niemcy prawo. Ale znalazło się także dwunastu dorosłych Polaków, którzy narażali życie swoje i swoich dzieci, aby uratować jednego Żyda. Znaleźli się sadystyczni gestapowcy w trakcie rewizji dla zabawy wykopujący nocniczek spod pupci Córki pani Sętkowskiej. Znaleźli się także żołnierze Wermachtu, którzy widząc wiarę i człowieczeństwo sami zdobyli się na ludzki gest (historia podobna jak w filmie "Pianista").
Cóż wy, politycy państwa Izrael wiecie o nas? Cóż wy wiecie o tamtych czasach?
Uczyniliście z Holokaustu pałkę do okładania innych narodów i wymuszania u nich podległości politycznej i ekonomicznej.
Swoimi ostatnimi wystąpieniami zniszczyliście kilkadziesiąt lat budowania dobrych relacji. Cóż wy wiecie żydowscy historycy i pseudo-historycy z dyplomem socjologii? Chcecie pisać prawdę o relacjach polsko-żydowskich? To piszcie całą prawdę - o tym, że tylko w okupowanej Polsce za pomoc Żydom Niemcy karali śmiercią, że to w Polsce diaspora żydowska była najliczniejsza spośród wszystkich krajów Europy, że marionetkowe rządy państw zachodu kolaborowały z nazistowskimi Niemcami wydając Żydów w sposób zorganizowany, a polski ruch oporu szmalcowników karał śmiercią. Napiszcie o żydowskiej policji w Getcie, o Sonderkommando w Auschwitz, o żydowskich zbrodniarzach w NKWD i Żydach kolaborujących z sowietami czy to ze względu na komunistyczne poglądy, czy też z czystej nienawiści do Polaków. Napiszcie o amerykańskich Żydach ignorujących raporty Karskiego i Pileckiego oraz odsyłających swoich rodaków uciekających na statku "St Louis" w drogę powrotną do nazistowskiego piekła.
Na szczęście oprócz was są także inni Żydzi - potomkowie Ocalonych: Nathan Grunbaum, Gershon Feder, Sheldon Goldberg. Ten ostatni w trakcie uroczystości wygłosił tak głębokie przemówienie, że sam osobiście po uroczystości podszedłem aby Mu podziękować. Gdy wspomniałem, że Jego świadectwo pokrywa się dokładnie z tym, co o tamtych czasach opowiadała mi Babcia odpowiedział po prostu "bo tak było".
Jak długo Oni żyją i póki my żyjemy, tak długo jest nadzieja. Bo dziś wszyscy jesteśmy "antysemitami", ale jutro złość minie i choć rany pozostaną, to wartości wpajane nam od najmłodszych lat przez naszych Dziadków i Rodziców zwyciężą!"
"- Każdy, kto używa dla Niemieckiego Nazistowskiego Obozu Koncentracyjnego i Zagłady Auschwitz-Birkenau i innych obozów kłamliwego terminu "polski obóz śmierci" nie tylko bezcześci pamięć jego ofiar, ale także zatruwa świadomość kłamstwem, co powinno być piętnowane i karane"
Przeciwko Polsce prowadzona jest skoordynowana akcja dyfamacyjna. Przedstawiciele klasy politycznej muszą sobie wreszcie zdać sprawę z tego, że nie istnieją przypadki w tej materii. Przeciwnik, aby dotrzeć z antypolskim komunikatem, wykorzystuje kod kulturowy odbiorców w Europie Zachodniej i Ameryce.
Podobnie nasza akcja przeciwdziałania musi być prowadzona w sposób skoordynowany i w kodzie (idiomie) kulturowym adresata. Tak więc - potrzeba skoordynowanej akcji obserwacyjnej oraz skoordynowanego przeciwdziałania i akcji anty-dezinformacyjnej.
Od wyborów parlamentarnych w 2015 roku trwa agresywna ofensywa propagandowa przeciwko demokratycznie wybranemu rządowi polskiemu, podważająca reputację partii rządzącej w kraju i za granicą. Polityka informacyjna prowadząca do zrównoważenia i neutralizacji dominującej fałszywej antyrządowej narracji i umożliwiająca skuteczne zarządzanie percepcją jest nie tylko kwestią odkłamania niemal dwóch lat fałszywych doniesień medialnych, ale przede wszystkim sprawą bezpieczeństwa narodowego.
W niepewnym świecie z coraz mniej stabilnymi granicami państwowymi, kraj przedstawiany jako moralnie skompromitowany traci zaufanie państw sprzymierzonych i ryzykuje izolację polityczną. Tym samym staje się on państwem zagrożonym. Nasza historia pokazuje, iż kampania dezinformacyjna skutecznie oczerniająca wizerunek Polski poważnie wpływa na opinię publiczną i jest w stanie podważyć zobowiązania sojuszników w stosunku do niepodległości kraju i osłabić ich poczucie lojalności – mieliśmy tego dowodny przykład po Jałcie i Poczdamie. Współcześnie mimo członkostwa Polski w i Unii Europejskiej, za suwerenność i terytorialną integralność „faszystowskiego” kraju (a tak przedstawiana jest Polska) niekoniecznie warto walczyć. Dlatego też wdrożenie strategii komunikacji i prowadzenie zarówno wewnętrznej jak i zagranicznej polityki informacyjnej w celu ochrony wizerunku kraju i zarządzania jego percepcją jest centralnym aspektem polityki zagranicznej i obronnej państwa.
Miażdżące zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości w wyborach 2015 roku i dojście do władzy sił antykomunistycznych w Polsce doprowadziło w krajowych i zagranicznych mediach do bezprecedensowego ataku na demokratycznie wybrany rząd polski. Na niespotykaną dotąd skalę, z wyjątkową werbalną wrogością i wysokim stopniem koordynacji przeprowadzana jest niesłabnąca, dobrze zorganizowana i wyjątkowo skuteczna międzynarodowa kampania dezinformacyjna, której udaje się podważać prawomocność rządu w oczach opinii publicznej.
Po ośmiu latach u władzy, nie przyjmując do wiadomości porażki wyborczej opozycja natychmiast w pełni wykorzystała swoje rozległe kontakty w mediach międzynarodowych, wśród przychylnie ustosunkowanego przywództwa Rady Europejskiej oraz w polskim korpusie dyplomatycznym w i krajach i przystąpiła do dyskredytowania partii rządzącej poprzez agresywną - i skuteczną - politykę informacyjną. Od chwili wyborów, Polska jest konsekwentnie i przekonywująco przedstawiana w mediach zachodnich jako kraj autorytarny – „stalinowski”, „putinowski”, „neo-bolszewicki”, czy też „faszystowski”, w którym demokracja jest zagrożona, a rząd rzekomo rujnuje zasady społeczeństwa obywatelskiego niszcząc Konstytucję, niezależny system sądownictwa i wolność słowa.
Doniesienia na temat „najbardziej prawicowego parlamentu w Europie” lub „niebezpiecznego zwrotu Polski na prawo” po raz pierwszy pojawiły się jeszcze przed wyborami parlamentarnymi 2015 roku i zanim został utworzony nowy rząd. Wyraźnie to pokazuje prężną organizację opozycji, realizację w kraju i za granicą programu polityki informacyjnej przygotowanego na wypadek przegrania wyborów demokratycznych w Polsce. Te negatywne doniesienia rozprzestrzeniane w nowych i tradycyjnych mediach po obu stronach Atlantyku są od ponad dwóch lat nieprzerwanie publikowane pod podobnymi nagłówkami. Skrupulatnie wyreżyserowane protesty antyrządowe, profesjonalnie zaprojektowane logo opozycyjne, flagi i transparenty gotowe od chwili klęski wyborczej - przyciągają entuzjastyczną uwagę mediów od chwili „spontanicznego” powstania opozycji w ciągu 48 godzin od ogłoszenia nowego gabinetu.
Daleka jednak od spontaniczności, międzynarodowa opozycja udowadnia ciągle swoimi akcjami, że jest przemyślaną i dobrze dofinansowaną organizacją polityczną, jakby alternatywnym rządem powołanym nie w wyniku wyborów, lecz protestów, z własnym budżetem, ministrami, biurami, przedstawicielami, zjazdami, rzecznikami prasowymi i korpusem dyplomatycznym w miastach Europy i .
Ataki, które prowadzą uzbrojoną narracją na demokratycznie wybranych reprezentantów narodu polskiego są precyzyjnie dopasowane do wrażliwości politycznej opinii publicznej za granicą. Zakładają mechaniczną i gwałtowną reakcję na sygnały słowne takie jak „faszyzm”, „nietolerancja”, „rasizm”, „dyskryminacja”, „podważenie niezawisłości sądów”, „zagrożenie demokracji”, itd. Są to słowa-klucze i zwroty tak oczywiste, zrozumiałe same z siebie, że nie wymagają wyjaśnień – każdy wie, co o nich myśleć i jak traktować tych, którzy się z nimi identyfikują; opinie o nich są powtarzane ad nauseam w artykułach, reportażach filmowych, w kulturalnym towarzystwie, na przyjęciach.
Odbywa się to nie bez powodu. Po pierwsze, ataki używające słowa-klucze i manipulacyjne slogany odwracają uwagę elektoratu polskiego i uniemożliwiają autentyczną debatę polityczną - analiza programu reform czy też próba zrozumienia prawdziwych zagrożeń stojących przed Polską i całym światem zachodnim są trudne w atmosferze oblężenia. Tak więc zamiast debaty jest kolektywne usiłowanie złapania własnego ogona oraz paraliżująca nadreaktywność i brak dystansu Polaków do siebie i polityki. Po drugie, ta sama kampania dezinformacyjna, która odwraca uwagę Polaków od rzeczywistości wspiera zarówno opozycję anty-rządową w kraju jak i przeciwników interesu państwowego suwerennej Polski za granicą – celowo lub przez przypadek, obóz opozycyjny de facto współdziała z przeciwnikami polityki Polski w Rosji, i w Stanach Zjednoczonych.
Komu – oczywiście poza opozycją odsuniętą przez wyborców od władzy – może się nie podobać nowy polski rząd? Otóż negatywna prasa antyrządowa jest również wypadkową konfliktu interesów na scenie międzynarodowej. Polityka zagraniczna rządu powołanego po wygranych wyborach w 2015 roku, o ile zbieżna z interesami Intermarium, nie zawsze cieszy się wsparciem wśród najbliższych sąsiadów i bardziej odległych sojuszników.
Po pierwsze, nie każdy kraj podziela Polskie dążenie do niezależności energetycznej Europy poprzez zróżnicowanie źródeł energii, posiadanie własnego terminalu dla importu oraz popieranie paliw kopalnych, które stoją w sprzeczności z unijnymi priorytetami ekologicznymi. Ponadto, Polska wspiera budowę rurociągu północ-południe i przeciwna jest konstrukcji na osi Berlin-Moskwa Nord-Stream . Dostarczałby on rosyjski gaz bezpośrednio do wzdłuż polskiego wybrzeża Bałtyku, z pominięciem dawnej strefy sowieckich wpływów, co preferuje Rosja i byli politycy obecnie zasiadający w Zarządach i Radach Nadzorczych Gazpromu, Rosneft, Lukoil, itp. Nic dziwnego, że niektórzy myślą o ich długiej kadencji z nostalgią.
Podobnie jest z Polskimi interesami związanymi z bezpieczeństwem, które są zgodne z polityką , lecz sprzeczne z interesami Rosji i wszystkich, którzy popierają bardziej potulne i eurocentryczne stanowisko w zakresie bezpieczeństwa; Polska popiera bazyi stałą obecność oddziałów amerykańskich na terenie Europy Środkowo-Wschodniej, nie ufa militarystycznej Rosji i sprzeciwia się unijnej polityce ustępstw.
Ponadto Polska jest zwolennikiem większej suwerenności krajów członkowskich i sprzeciwia się nadmiernej integracji politycznej, która wzmacnia niewybranych i przed nikim nieodpowiedzialnych urzędników unijnych w Brukseli i stawia ich ponad demokratycznie wybranymi rządami państw członkowskich; jako członek Grupy Wyszehradzkiej oraz większego regionu Trójmorza, Polska postrzegana jest w Unii jako siła decentralizująca; Polska jest zwolennikiem bardziej elastycznej, „federalistycznej” Europy, co stanowi wyzwanie dla sztywnej i uniwersalnej struktury politycznej Brukseli.
Nie bez znaczenia pozostaje naturalny, wręcz odruchowy konserwatyzm społeczny Polaków i ich silne poczucie tożsamości związanej z wiarą. Nie są to cechy narodowe popularne w „postępowych kręgach” Europy i , dla których ingerencja biurokratyczna Brukseli jest preferowanym narzędziem przezwyciężania przywiązań kulturowych i woli polskich wyborców.
Komentarze na temat Polski nie są jednak tylko organiczną i naturalną mieszanką opinii na temat różnych aspektów polityki kraju. Nie ma wątpliwości, że istnieją jasne oznaki prowadzenia planowanej długotrwałej kampanii dezinformacyjnej przeciwko Polsce, podobnej w metodologii i tematyce do propagandy stalinowskiej z czasów przejęcia Państwa Polskiego przez sowieckich komunistów: pewne elementy prawdy są ubrane w kompletnie fałszywą narrację, której rozpowszechnianie ułatwiają teraz nowe media i Internet.
Można zaobserwować proces produkcji fałszu:
Niby-fakty i zniekształcenia rzeczywistości pojawiają się w różnych miejscach niemal jednocześnie; są cytowane i powielane przez inne portale i gazety, powtarzane, kopiowane – podczas gdy prawda może wyłamać się na światło dzienne, kłamstwo, za którym nie stoi namacalna rzeczywistość, musi być stopniowo „zasiane” i rozwinięte, aż wzrasta i wtedy nikt już nie pyta o jego źródło.
Najpierw pojawiają się artykuły napływające do portali, gazet, czy stacji telewizyjnych stałym strumieniem: coś niby zostało zaobserwowane i wszyscy o tym mówią. Informacje powtarzają się, są powielane bez żadnego sceptycyzmu lub jakiejkolwiek weryfikacji faktów; artykuły niemal „piszą się same” i są natychmiast bezkrytycznie cytowane, stając się nowym źródłem „faktów”. Po nich pojawiają się dłuższe, „analityczne” artykuły tworzone już przez bardziej znanych dziennikarzy głównego nurtu, pracujących obecnie w portalach informacyjnych takich jak Sputnik News lub . Jest to np. Christopher Hodges (laureat Nagrody Pulitzera, były reporter z The New York Times i obecnie reporter Russia Today), autor skrajnie stronniczych tekstów o Polsce, takich jak „Nowi europejscy faszyści,” które stały się wzorcem dla piszących o „niedemokratycznej Polsce”, „zmierzającej w kierunku faszyzmu” i której autokratyczne odruchy są niebezpieczne i powinny być kontrolowane, najlepiej przez kogoś innego niż demokratycznie wybrani przedstawiciele.
Inne wpływowe media mnożą i przerysowują te same słowa, tytuły, cytują te same nazwiska, wywiady i podają te same fałszywe wiadomości w bezkrytyczny sposób – ten sam wzorzec dziennikarski powtarzany jest z drobnymi wariacjami od 2015 roku. Kiedykolwiek Polska przyciąga do siebie uwagę – debata w Parlamencie Europejskim, czy wizyta Premiera w Brukseli lub zbliżające się obchody wyzwolenia Auschwitz – w te wszystkie dni widzieliśmy zaaranżowaną eksplozję artykułów anty-rządowych o specyficznej tematyce zawsze dopasowanej do okazji. Powielanie i wzajemne cytowanie odbywa się na Twitterze, Facebooku i w mediach głównego nurtu: telewizjach kablowych, The New York Times, The Review of Books, The Washington Post, the Financial Times, The Hill, The Economist, The , Politico, Reuters, Bloomberg News, Foreign Policy, Foreign Affairs, Newsweek, Forbes, Huffington Post, The Daily Beast, The National Interest, The New Yorker, The Atlantic, , The Associated Press, The Times of London, The Guardian, The Tablet, The Digital Journal i wiele innych stacji, gazet i portali. W ten sposób np. swastyka z na Śląsku, rzekomo płonąca z okazji urodzin Hitlera, pojawiła się w różnych mediach anglojęzycznej ponad 60,000 razy w ciągu 24 godzin od pierwszej prowokacyjnej emisji! Wspólnie komentatorzy po obu stronach Atlantyku tworzą doskonale funkcjonujące pudło rezonansowe, uporczywie powtarzające tę samą krytykę „autorytarnej” Polski.
Intelektualne tej efektywnej i najbardziej krzywdzącej antypolskiej narracji sięga strategii komunikacyjnej Stalina, któremu udało się przekonać świat, że jako wyzwoliciel Oświęcimia przerwał Holocaust i stał się najpoważniejszym wrogiem faszyzmu. A więc polskie pragnienie wolności, instynktowny antykomunizm i nastroje antysowieckie – stały się z natury anty-antyfaszystowskie, a więc faszystowskie, reakcyjne i antysemickie. Według tego samego scenariusza agenci i kolaboranci sowieccy byli postępowymi bohaterami, a nie zdrajcami i poplecznikami jednego z największych morderczych reżimów totalitarnych ostatniego stulecia. Narracja używana przeciw Polsce od 2015 roku jest odgrzana w tej samej kuchni historycznej.
Wśród docelowych odbiorców kampanii dezinformacyjnej prowadzonej przeciwko Polsce są wyborcy, politycy, intelektualiści i media świata zachodniego. Przede wszystkim są nimi nasi sojusznicy, którzy mają się w wyniku kampanii antypolskiej od nas odciąć. Dlatego też, każda kampania mająca na celu zdyskredytowanie i zastąpienie obecnej narracji prawdziwym i pozytywnym wizerunkiem Polski i Polaków musi być adresowana do równie szerokiej publiczności – do tych samych sojuszników. Ostatecznym celem naszego programu komunikacji jest zabezpieczenie pozycji Polski poprzez przedstawienie Polski oddanej wolności i kulturze zachodniej zbudowanej na wartościach judeochrześcijańskich, państwa dumnego z pół millenium tradycji tolerancji religijnej zakłóconej tylko przez podboje.
Odkręcenie narracji kreowanej przez ponad pół wieku jest żmudnym zadaniem, które wymaga nie tylko zaplanowanej strategii, ale też wysiłku i cierpliwości. Sprostowania w dziennikach nie możemy oczekiwać z dnia na dzień. Wymaga to współpracy z kolegiami redakcyjnymi w celu pokazania i wyjaśnienia mechanizmów tworzenia cyklu wiadomości o Polsce. Konieczne jest strategiczne umieszczanie informacji w mediach, rozmowy z politykami, parlamentarzystami w celu tłumaczenia i obnażania dezinformacji, zamawianie ekspertyz i gromadzenie informacji. Ważna jest współpraca z ośrodkami badawczymi za granicą, z think-tankami, naukowcami, komentatorami, zespołami ekspertów i instytucjami akademickimi; organizowanie konferencji i paneli, przedstawianie faktów, dowodów na różne aspekty kampanii dezinformacyjnej przeciwko Polsce, oznak podejmowania wrogich wysiłków przez agentów wpływu, oraz prezentowanie i umocnienie nowej, prawdziwej narracji we wszystkich możliwych modułach informacyjnych i medialnych, zarówno oficjalnych jak i nieformalnych. Jest to właśnie potrzebny Polsce szeroko zakrojony projekt komunikacji strategicznej – zadanie, którego się podjęliśmy jako i które jest realizowane w sposób dyskrecjonalny, z oczywistych względów – aby utrudnić wrogom Polski przeciwdziałanie i nie informować ich o planowanych działaniach.
Bardzo istotnym problemem jest tu koordynacja działań anty-dezinformacyjnych strony polskiej. Wiemy już teraz że główną osią antypolskiej narracji jest „polski nazizm” i do niej dostosowany jest cały wachlarz działań przeciwnika. Jak już wspomniano wyżej - polskiemu kalendarzowi politycznemu towarzyszą działania dezinformacyjne wrogów Polski. To #FakeNews, które w dodatku – skoro Polska jest oskarżana jest o „nazizm”- powiązane są z hitlerowskim kalendarzem rocznicowym. Nie bez kozery histeria medialna na podstawie reportażu o „leśnych nazistach świętujących urodziny Adolfa” pojawiła się tuż przed wizytą Prezydenta i Premiera w Davos i wizytą Rexa Tillersona, amerykańskiego Sekretarza Stanu, w Polsce. Tak samo prowokacja na Marszu Niepodległości 11 listopada ubiegłego roku miała miejsce przed ważnymi dla Polski wydarzeniami związanymi z dywersyfikacją źródeł energii, kwestią zakupu rakiet Patriot i debatą w Parlamencie Europejskim na temat Polski.
Ta linia narracyjna oplata polski kalendarz polityczny i dyplomatyczny jak wąż dusiciel. Można jednak przygotować się przynajmniej na niektóre akcje typu #ActiveMeasures (dezinformacja, inspiracja, manipulacje medialne itd.). Wymaga to koordynacji działania agend rządowych wykrywających zagrożenia. Następnie można będzie to obnażyć i pokazać mechanizm prowokacji i dezinformacji.
I tak przykładowo wydaje się, że najbliższe akcje przeciwnika mogą być związane z datami:
30 stycznia - 85 rocznica dojścia Hitlera do władzy, 13 lutego – rocznica bombardowania Drezna, 27 lutego – pożar Reichstagu, 8 marca – 50 rocznica Marca’68, 31 marca – data rozpoczęcia akcji Gleichschaltung (hitlerowskiego ujednolicenia społeczeństwa Niemiec), 16 kwietnia – data egzekucji Rudolfa Hössa – komendanta Auschwitz, 19 kwietnia – rocznica wybuchu Powstania w Getcie w Warszawie, 20 kwietnia - kolejna rocznica urodzin Hitlera, 26 kwietnia - rocznica założenia Gestapo.
Wszystkie te daty mogą być wykorzystane przez przeciwnika do skoordynowanej i zorkiestrowanej akcji antypolskiej, takiej, jak chociażby świętowanie przez jakieś grupy prowokatorów kolejnych rocznic lub demonstracje pamięci o niemieckich zbrodniarzach, a następnie nagłaśnianie tego przez media. Zaś rocznica 8 marca będzie prawie na pewno okazją do kolejnej fali oskarżeń Polaków o „wrodzony antysemityzm”, zwłaszcza w kontekście ostatnich wydarzeń. Mogą pojawić się też oskarżenia Polaków w niemieckiej prasie o ludobójstwo, bo polski dywizjon 300 Ziemi Mazowieckiej brał udział w bombardowaniu Drezna w lutym 1945 roku - co wydaje się absurdalne, ale ponieważ oskarżenia przeciwko Polsce są absurdalne, to trzeba i takie warianty brać pod uwagę. Tym bardziej że niemiecka narracja historyczna właśnie takie argumenty podnosi – w tym wypadku Polacy nie tylko byliby „sprawcami Holokaustu”, ale też „zbrodniarzami wojennymi”.
Przeciwko Polsce prowadzona jest skoordynowana akcja dyfamacyjna. Przedstawiciele klasy politycznej muszą sobie wreszcie zdać sprawę z tego, że nie istnieją przypadki w tej materii. Przeciwnik, aby dotrzeć z antypolskim komunikatem, wykorzystuje kod kulturowy odbiorców w Europie Zachodniej i Ameryce. Podobnie nasza akcja przeciwdziałania musi być prowadzona w sposób skoordynowany i w kodzie (idiomie) kulturowym adresata. Tak więc - potrzeba skoordynowanej akcji obserwacyjnej oraz skoordynowanego przeciwdziałania i akcji anty-dezinformacyjnej.
I wszyscy musimy pamiętać, że mamy do czynienia z przebiegłym, zdeterminowanym, doświadczonym i bezwzględnym przeciwnikiem.
Maciej Świrski
Członek Zarządu Polskiej Fundacji Narodowej
"
tom
Ten siarczysty policzek od władz Izraela wreszcie może wyrwie z letargu naiwniaków z naszego rządu, którzy od dawna zachowują się jak zahipnotyzowani, co wywołuje coraz większą irytację wyborców.
Wszystko wskazuje na to, że izraelscy i nowojorscy Żydzi nie rozumieją po polsku i najwyraźniej trzeba do nich mówić po niemiecku. Słowa spisane w tytule prawdopodobnie były najczęściej padającą wiązanką kierowaną w stronę Żydów przy bramie Auschwitz. Daję głowę, że ponad 90% izraelskich Żydów zna te słowa na pamięć i potrafi powtórzyć o każdej porze dnia i nocy, zwłaszcza „Arbeit macht frei”, dlatego też między bajki wkładam tłumaczenia, że to brak komunikacji ze strony Polski wywołał panikę w Izraelu.
Jedna z najlepszych służb specjalnych na świecie to Mossad, jedna z najlepiej zorganizowanych siatek medialnych, to media należące do Żydów. Dodatkowo w Izraelu żyją setki tysięcy Żydów, którzy mieszkali w Polsce, a cała reszta zgodnie z izraelską polityką powinna przynajmniej raz odwiedzić Auschwitz. Izrael doskonale wiedział, jaką ustawę przygotowała Polska, bo wielu polskich Żydów o niej wiedziało i rozmawiało po całym świecie. O legendarnej wrażliwości, czy przewrażliwieniu na wszelkie kwestie związane z holokaustem, nie ma sensu szerzej pisać, wszak jest to zjawisko powszechnie znane. Zbiór powyższych oczywistości i jeszcze dziesiątki nie wymienionych składają się na jeden obraz. Jak nie wiecie o co chodzi, to chodzi o brudny interes.
„Histeria” izraelska nie jest żadną histerią, ale planowanym politycznym działaniem, modelową wręcz propagandą, którą żydowski historyk Norman Filkenstein nazwał „Przedsiębiorstwem holokaust”.
Setki żydowski kancelarii i fundacji zarabia ciężkie miliardy dolarów na „polskich obozach śmierci”. Jest to doskonała i tania metoda wywierania nacisku politycznego, a także pozyskiwania pieniędzy w rozmaitych formach, głównie chodzi o zwrot „zagrabionego mienia”.
W całej tej sieczce medialnej większość zapomina, że ustawa Patryka Jakiego zakazująca używania oszczerczego zwrotu „polskie obozy zagłady” nie jest jedyną. Na biurku leży ustawa reprywatyzacyjna, jeszcze groźniejsza dla żydowskich organizacji robiących biznes na holokauście. Dzięki tym zapisom Polska raz na zawsze zamyka temat reprywatyzacji i w najgorszym razie skończy się to na poziomie kilku, a nie kilkuset miliardów. Przepisy są tak skonstruowane, że mienie może odzyskać tylko krewny w pierwszej linii, do tego jest zakaz handlowania roszczeniami.
Połączenie obu ustaw prawie całkowicie zamyka drogę kancelariom i fundacjom żydowskim, w każdym razie biznes kurczy się do mikroskopijnych rozmiarów. W międzyczasie „Amerykanie” przeforsowali swoje przepisy dotyczące ofiar Holocaustu oraz wspierania ich poprzez kanały dyplomatyczne w odzyskaniu żydowskich majątków, które nie mają spadkobierców. Jest to dokładne przeciwieństwo polskiej ustawy reprywatyzacyjnej. Ktokolwiek chce zrozumieć o co w sztucznie rozpętanej histerii chodzi, musi sobie te wszystkie informacje zestawić w jedną całość. Żydzi izraelscy i amerykańscy doskonale są poinformowani, szczególnie na poziomie prawnym i międzynarodowym. Histeria powstała nie dlatego, że Żydzi nie wiedzą, nie rozumieją, czegoś nie dosłyszeli, ale dlatego, że wszystko doskonale rozumieją i wiedzą. Utrata gigantycznych pieniędzy oraz wpływów politycznych wywołały nieludzki jazgot.
Dobra wiadomość jest taka, że w każdym innym pojedynku z potęgą żydowskich organizacji, mediów i polityków, nie mielibyśmy szans, ale tym razem Izrael i Nowy York przesadzili. Nie da się w Polsce sprzedać „polskich obozów zagłady”, to się nie tylko nie uda, ale już doprowadziło do cudownego połączenia Polaków, zwykle różniących się każdej sprawie. O ile nie zawalą politycy i nie ugną się przed rozpętaną wojną informacyjną, to w Polsce ponad 80% Polaków głośno krzyknie NIE dla „polskich obozów koncentracyjnych”. Co to oznacza? Ano tyle, że Izrael tą akcją nie jest w stanie wewnętrznie rozegrać Polaków, co w przeszłości wychodziło Żydom wielokrotnie. Jednym zdaniem, trzeba ustawę zachować w takim kształcie w jakim jest, w odpowiedzi na histerię uchwalić ustawę reprywatyzacyjną i po drodze przemaglować radziecką ambasador Izraela. Na końcu powtórzyć nie po polsku, ale po niemiecku: „Arbeit macht frei Jüdische Schweine”, żeby się utrwaliło, kto i komu zbudował obozy zagłady".
Nawet w sytuacji, w której moja wyobraźnia wyrabiałaby nadgodziny, nie byłbym w stanie wyobrazić sobie skowytu, jaki rozległby się od Tel Awiwu po Nowy Jork, gdyby ambasador polski w Izraelu zażądał od izraelskiego rządu, by ten wycofał ustawę o karaniu kłamców negujących Holokaust. Dlaczego zatem wczorajsza informacja o tym, że polski Sejm przyjął ustawę o Instytucie Pamięci Narodowym zawierającą zapisy o ściganiu karnym za oczywiste kłamstwa o rzekomych „polskich obozach śmierci”, wywołała w Izraelu aż takie wrzenie, że aż pani ambasador tego państwa pozwoliła sobie, w imieniu władz swojego kraju, na zanegowanie wprowadzonego przez inne suwerenne państwo oczywistego zapisu oraz na poinformowanie opinii publicznej, iż „rząd Izraela odrzuca tę nowelizację”? Dlaczego zapis broniący oczywistej prawdy, wywołał w Izraelu wściekłość, której wyrazem, są m.in. słowa Yaira Lapida, byłego ministra finansów tego kraju i obecnego posła izraelskiego parlamentu, o tym, że „istniały polskie obozy śmierci i żadne prawo nigdy tego nie zmieni”? Dlaczego Izrael, przyjazny - podobno - Polsce kraj stawia na szali dobre – podobno – stosunki, walcząc z prawdą i utrwalając łgarstwa? Dlaczego, dlaczego, dlaczego? Dużo pytań – mało odpowiedzi.
Spróbujmy je zatem odnaleźć.
Jako dziennikarz śledczy, staram trzymać się faktów, które jak wiadomo, nie wymagają interpretacji, bo po prostu są jakie są. A jakie mamy fakty w tej sprawie? Sięgnijmy do niedawnej historii, by przypomnieć rzeczy, wydawałoby się, oczywiste.
Odrzucając jednoznacznie umizgi Hitlera i w przeciwieństwie do wielu innych państw europejskich (Włochów, Austriaków, Słowaków, Rumunów, Bułgarów, Węgrów, Hiszpanów, Finów i przez dwa pierwsze lata wojny także Rosjan) od pierwszego do ostatniego dnia II wojny światowej Polska była po właściwej stronie, przeciwstawiając się Niemcom i barbarzyńskiej ideologii nazistów – to fakt. Za wierność ideałom, walkę z Niemcami na wszystkich frontach II wojny światowej i twardy opór wyrażający się z jednej strony w braku jakichkolwiek form zorganizowanej na szczeblu państwowym kolaboracji (w przeciwieństwie np. do Francuzów czy Norwegów), z drugiej zaś w utworzeniu największej podziemnej armii w okupowanej Europie, w Powstaniu Warszawskim i w pomaganiu mordowanym przez Niemców Żydom, zapłaciliśmy straszną cenę: wielką daninę krwi oraz strat materialnych i terytorialnych, nieporównywalną z żadnym innym krajem – to także fakt. Po wygranej wojnie zostaliśmy zdradzeni przez wszystkich i sprzedani w Jałcie kolejnym, tym razem sowieckim, okupantom, czego skutki odczuwamy po dziś dzień – to kolejny fakt. Pomimo wszystkich tych faktów, ktoś (kto?) zadał sobie wiele trudu i mocno pracował nad tym, by przypięto nam łatkę sojuszników Hitlera, podłych „nazistów” współodpowiedzialnych za holokaust Żydów, twórców „polskich obozów koncentracyjnych”, i czy nam się to podoba czy nie, taki wizerunek mamy dziś w świecie (kto nie wierzy, niechaj obejrzy film Violetty Kardynał „Do góry nogami” o postrzeganiu „nazistów” przez młodzież amerykańską i kanadyjską) – to także fakt. Podjęta właśnie przez polski Sejm próba zablokowania czy choćby ograniczenia szerzenia tych kłamstw oraz walki o prawdę spotkała się z ostrym protestem oraz negacją oficjeli i autorytetów z Izraela – to najnowszy i ostatni już fakt.
O co zatem chodzi?
Odpowiedź nie jest łatwa, ale paradoksalnie jest prosta - wystarczy tylko, jak w dziennikarstwie śledczym, połączyć kropeczki. Przez wszystkie te lata szerzenia łgarstw o rzekomych „polskich obozach koncentracyjnych” - głównie w Stanach Zjednoczonych i Niemczech, ale nie tylko - nie słyszałem nigdy o choćby pisku sprzeciwu ze strony izraelskich ambasadorów w tych państwach, oficjeli czy przedstawicieli kół rządowych Izraela, tak przecież wyczulonych na wszystko, co dotyczy Holokaustu, przeciwko tak jawnemu łgarstwu. Z tamtej strony zatem istniało co najmniej przyzwolenie na fałszowanie rzeczywistości i szerzenie kłamstw. Czy jednak „tylko” przyzwolenie? Furia, którą w pewnych kołach w Izraelu wywołała ustawa polskiego Sejmu o karaniu za kłamstwa o rzekomych „polskich obozach śmierci” spowodowała, że maski właśnie spadły i jaśniej widać dziś to, co do niedawna było zakryte - że mogło to być coś znacznie więcej, niż „tylko” przyzwolenie na kłamstwa i że powielanie tych oczywistych łgarstw było po prostu Żydom na rękę. Być może dlatego, że skuteczne - a przynajmniej bardziej skuteczne niż dotąd – zwalczanie kłamstw o Polakach, jako współsprawcach „nazistowskich zbrodni” (o niemieckich zbrodniach nie ma na świecie w ogóle mowy), a zamiast tego pokazywanie polskiego wkładu w walkę z „nazistami” i potwornej ceny, jaką za tę walkę ponieśliśmy, stanowi zagrożenie dla „monopolu” cierpień Żydów, ofiar Holokaustu? A może dlatego, że zablokowanie kłamstw i odkrycie przed światem oczywistej dla nas prawdy, mogłoby zaburzyć funkcjonowanie świetnie funkcjonującej maszynerii „przedsiębiorstwa Holokaust”, które właśnie, przy pomocy senatu USA, weszło w decydujący etap walki o zapłatę przez Polskę (w takiej czy innej formie) 65 miliardów dolarów, które w ramach roszczeń miałyby przypaść żydowskim organizacjom zajmujących się edukacją na temat holokaustu? Niewykluczone zresztą, że może chodzić tak o jedno, jak i o drugie. Tak jednak czy inaczej – zapomnijmy o polsko – izraelskiej przyjaźni, bo choćbyśmy nie wiem, jak bardzo zaklinali rzeczywistość, to przecież gołym okiem widać, że nie ma tu żadnej przyjaźni, a jeśli już, to taka, o jakiej pisał Winston Churchil, premier Wielkiej Brytanii: jeśli mam takich przyjaciół, to nie potrzebuję już wrogów. Fakty są jakie są i, niestety, pokazują, że po tamtej stronie są tylko zimne interesy I dodam – brudne interesy, oparte na zwalczaniu prawdy i szerzeniu kłamstw. Co w tej sytuacji robić? Nieprawdą jest, że nie ma dobrego wyjścia, jak zdążyli już obwieścić siedzący okrakiem na barykadzie niektórzy publicyści. Najlepszą i jedyną drogą na wyjście z tej patowej sytuacji jest, jak zawsze, droga prawdy. Dokładnie tak, jak uczył święty naszych czasów, ksiądz Jerzy Popiełuszko: „jesteście w mroku, we mgle i nie wiecie, w którą pójść stronę? Idźcie drogą prawdy, a wszystko stanie się proste”. Były polskie obozy koncentracyjne czy nie były? Byliśmy narodem nazistów czy nie byliśmy? Jesteśmy po stronie katów czy ofiar? Wszyscy Polacy znają odpowiedzi na te pytania - ale nie zna ich świat. Mówienie o „polskich obozach koncentracyjnych” – „bo przecież były ulokowane w Polsce”, jak tłumaczą obrońcy tego terminu – jest równie absurdalne, jak mówienie na przykład o „żydowskich obozach koncentracyjnych”, bo przecież w większości byli zamykani w nich Żydzi. Można użyć nazewnictwa sięgającego do geografii – dlaczego nie można do statystyki? Rzeczywistość można relatywizować na wiele sposobów, ale to droga donikąd. Dlatego jedyną droga, która ma szansę zatrzymać to szaleństwo, jest droga prawdy. Kropka. I dlatego od polskich władz i od polskiego rządu oczekuję, iż bez względu na wszystko, bez względu na naciski z takiej czy innej strony, nie zatrzyma się wpół drogi i będzie twardo egzekwować wprowadzone właśnie prawo, i to w stosunku do absolutnie każdego, kto śmie mówić o „polskich obozach śmierci”. A jeżeli to oznacza nadwątlenie relacji z niektórymi państwami? Trudno. Być może taka jest cena walki o prawdę. I oby była to ostatnia walka o prawdę w tej najbardziej oczywistej z oczywistych, sprawie.
Polska jest za słaba aby cokolwiek zdziałać w starciu z Dawidem który macha Goliatem ( the USA) jak chce. Przygotowanie pod kolejne wymazanie Polski z mapy idzie całą parą, i jak zauważył prof.Chrostowski, jakakolwiek merytoryczna dyskusja z finansjerą żydowską w oparciu o prawdę i fakty nie jest możliwa, tam panuje talmudyczna świadomość, talmudyczny dyskurs, talmudyczna wizja świata, talmudyczne zarządzanie pieniądzem.
To co wyprawia AIPAC, ADL...establishment żydowski w polityce i propagandzie przebija fantazje fikcyjnych mędrców Syjonu, a pogarda dla prawdy historycznej aż bije po oczach. Prowokacja goni prowokacje i wali drzwiami oknami".
Kukiz całuje telewizor z przemawiającym prezydentem Dudą. Andrzej Duda proponuje 3/5, albo veto. Szwagier prezydenta Dudy, artysta Jakub Kornhauser podpisuje apel kilkuset artystów i „ludzi kultury” zatytułowany: „Nie ma naszej zgody na zamach stanu”. Jaki jest stosunek teścia do aktualnego kierunku przemian w Polsce - nie ma danych. Szwagier prez. Dudy już od ponad roku "grozi" mu i straszy Trybunałem Stanu.
Reformowanie najbardziej zdemoralizowanej i rozpanoszonej kasty, głównej siły uderzeniowej, jak to nazywał Dmowski: „wroga wewnętrznego” zostaje nazwane „zamachem stanu”. Brednia spod znaku Petru, Schetyny i Gasiuk-Pichowicz jednoczy dziesiątki dzieci resortowych. Każdy może sobie uważnie przejrzeć listę sygnatariuszy. Wystarczy powiedzieć, że dwie przykładowe postaci, których syn i córka podpisali ten list to gen. Wacław Komar (prawdziwe nazwisko Mendel Kossoj, dowódca KBW) oraz płk. Adam Humer, zbrodniarz stalinowski. Ów wróg wewnętrzny (którego opisowidestrukcyjnej roli dla państwa polskiego i polskości poświęcił Roman Dmowski wiele stronic, oczywiście jeśli sięgniemy do oryginałów, a nie do kastrackich relacji Ziemkiewicza o Dmowskim) ma kilka części składowych („organów” niepisanej władzy w Polsce Pookroągłostołowej).
Sądy to głowa owego wroga wewnętrznego. Przekładając to na ludzki język: czyżby Agata Kornhauser wprowadzała do gry dwie partie: Kukiz`15 i PSL oraz stała się ekspozyturą kasty prawniczej? Czyżby urocza Agata była szyją, która kręci głową, tzn. swoim mężem? Jarosław Kaczyński musi wreszcie zrozumieć, co jest wspólnym mianownikiem ludzi, którzy broniąc orientalnej, nieeuropejskiej konstrukcji państwa, czyli państwa kastowego (kasta prawnicza, kasta medyczna, kasta „ludzi kultury” etc.) – niszczą państwo i kulturę chrześcijańską. Zresztą mam nadzieję, że Prezes wie, tylko, że używa „nazw opisowych”... Bo nie w nazewnictwie kwestia, tylko w zrozumieniu jakie to środowiska, jak niereformowalne z natury rzeczy (natura ciągnie wilka do lasu), jak antypolskie z tejże samej natury rzeczy i jak ważne jest wzmocnienie struktur państwa broniących przed agresją nacjonalną (nieredukowalny etnocentryzm) na prawa Polaków. Ta walka jest główną walką patriotycznego, narodowego rządu. Jakiekolwiek ustępstwa wobec tego lobby bezwzględnego w obronie swych partykularnych interesów i w anarchizacji Polski (słabość państwa polskiego jest ich siłą). Oni nigdy nie przestaną, to jest ich imperatyw wewnętrzny (ich natura, mentalność, „kultura”, tradycja, sposób funkcjonowania umysłu). Trzeba tylko zredukować możliwości ich wpływu na fundamentalne struktury państwa i na świadomość zwykłych obywateli, których umysłami od 100 lat próbują owładnąć za pomocą grubej demagogii i ulicznych ruchawek.
Jarosławie Kaczyński, czas wrócić do pewnych lektur, odświeżyć (Koneczny, Dmowski). Roman Dmowski nie miał wątpliwości z jakich środowisk wywodzi się ów wiekowy wróg wewnętrzny Polski („przeciwnik wewnętrzny”), owe „mordy zdradzieckie i kanalie”. Ich cele zawsze były przeciwne celom silnego państwa polskiego. Osłabianie i anarchizowanie życia społecznego w Polsce było ich tradycyjnym celem. Świetnie opisał tę destrukcyjną dla polskości mentalność Staszic w znanym tekście. Tutaj nie ma miejsca na złudzenia. Jeśli ktoś jeszcze miał złudzenia i wzbraniał się ze strachu przed polityczną poprawnością nazywać rzeczy po imieniu, to dominacja „staropolskich nazwisk” (takich jak np. Anderman, Datner, Dehnel, Engelking, Fiedler, Fudalej, Goerke, Kossoj, Humer, Halber, Hen, Holland, Knittel, Kofta, Meller, Rabij, Reinhart, Rient, Saramonowicz, Springer, Szamałek, Sznajderman) pod apelem „polskiej” inteligencji i artystów – pozbawia go złudzeń.
Jakiś czas temu mówiło się o tym, że małżeństwo prezydenta Dudy jest na krawędzi. Reporterzy obserwowali wzajemne gesty i spojrzenia pary prezydenckiej. Od pewnego czasu temat wygasł. Relacje pani Kornhauser i pana Dudy zdają się być... naprawione. A jeszcze niedawno miały miejsce dziwne ataki. Przełożony i promotor doktoratu prezydenta Dudy, pochodzący z grupy o tej samej mentalności, co ojciec pani prezydentowej – prof. Jan Zimmermann podjął publicznie krytykę cech charakteru swojego wychowanka, jego politycznych posunięć oraz... całej polityki rządowej i kierunku obecnych przemian. „Profesor Jan Zimmermann (...) nie ma wątpliwości, że prezydent Andrzej Duda łamie prawo. - Dziś Polska nie jest demokratycznym państwem prawnym. Podstawowe instytucje państwa prawnego zostały albo zachwiane, albo wręcz zniszczone, co stało się m.in. z Trybunałem Konstytucyjnym - mówi prof. Zimmermann w wywiadzie dla "Dziennika Polskiego". Jego zdaniem ustrój Polski zmierza raczej w kierunku autorytaryzmu.” Dalej były przełożony prezydenta chwali jego żonę i prawie obraża jego samego. Szermuje domorosłymi opiniami psychologicznymi (że prezydent jest zakompleksiony, uzależniony od Jarosława Kaczyńskiego, że posiada, bez mała, skłonności... masochistyczne, bo jak interpretować zwrot, że prez. Duda dąży „do podporządkowania się” różnym osobom) i posuwa się do iście starotestamentowych proroctw w stylu Jeremiasza: „jeżeli Andrzej Duda przejdzie do historii, to raczej jako "bezwolny prezydent Polski". Mamy tu obraz niewidocznej dla opinii publicznej presji, jakiej prez. Duda jest poddawany prawie od początku kadencji przez – jak to nazywa Marian Miszalski w swej b.interesującej książce – żydowskie lobby polityczne w Polsce. Hasła, slogany propagandowe Zimmermanna stały się wzorcem dla „totalnej opozycji” (niszczenie demokracji przez PIS, państwo autorytarne etc.). Zwykła logika prowadzi do wniosku, że „totalna opozycja” działa w interesie owego lobby. Jaki jest związek teścia prezydenta z tym lobby – to pytanie wbrew pozorom niezwykle ważne. Nie możemy przed nim uciekać, wszak to mężczyzna jest głową rodziny, ale głową kręci szyja, czyli urocza pani Agata. O wpływie uroku niewiast i „afer sercowych” na bieg historii mówił już Pascal: „„Gdyby Kleopatra miała krótszy nos, całe oblicze ziemi wyglądałoby inaczej”. Można tu dodać, gdyby Estera nie mówiła pod adresem perskiego króla tak słodkich słówek i gdyby tak przekonywająco nie mdlała u jego stóp – państwo perskie wyglądałoby inaczej: nie zginęłoby 75 tys. Persów i nie zostałyby nałożone na nich – jak to podaje Biblia – „nowe podatki” a mniejszość hebrajska nie niszczyłaby praw państwa w którym gościnnie przebywała.
Każdy kochający mąż starałby się za wszelką cenę ratować swoje małżeństwo i swoje dawne przyjaźnie ze swymi nauczycielami. Ale czy jest godne, by monetą jaką płaci się za mir rodzinno-towarzyski była... Ojczyzna?
Staszic ujmował to syntetycznie pisząc o mniejszości żydowskiej (dzisiaj nazywamy to bardziej naukowo i nowocześnie „żydowskim lobby politycznym”, ale w gruncie rzeczy chodzi o to samo, co przed wiekami), że uważają (mają zakodowane), iż im „od wierności, od posłuszeństwa rządowi obcego narodu uchylić się jest wolno (...) krzywdzenie ludzi (...)nie obciąża żydów sumienia (...) dotrzymywać słowa rzetelnego (...) nie ma żyd obowiązku (...) niweczą rządowe postanowienia, chociaż dla kraju najzbawienniejsze, jeżeli żydom nie są dogodne (...)Stąd pochodzi, że oni bez uspołecznienia, bez łączenia się z nami, pomieszani z naszym ludem, niszczą (...) psują go tylko, a cywilizacji nic od nas nie przejmują (...) usiłują udaremniać zamiary rządu krajowego (...) odejmować wszelkie zyski narodom.
Od miesięcy trwają rozmowy o tym, skąd takie barbarzyństwo w polskim sejmie. Staszic miał odpowiedź pisząc o mentalności ówczesnego lobby żydowskiego, że kompletnie obce są tym ludziom „ludzkość, tolerancja, grzeczność, które w innych ludach oświecenie i cywilizacja rozwija”. Nie są to żadne odkrycie Staszica, gdyż znane już od starożytności a najlepiej ujmuje to Biblia (wielce samokrytycznie, zważywszy na pochodzenie autorów Starego Testamentu): „wmieszał się pomiędzy inne szczepy całego świata pewien naród wrogo [do pozostałych] usposobiony, który przez swoje prawa sprzeciwia się wszystkim narodom i stale lekceważy zarządzenia władz, tak iż stanowi przeszkodę w rządach nienagannie sprawowanych przez nas nad całością (...) jedynie ten naród pozostaje ze wszystkimi w stałej niezgodzie (...) trzyma się w odosobnieniu na skutek swych praw, nieżyczliwy jest dla naszych spraw, spełniając najgorsze czyny, tak iż państwo nigdy nie będzie mogło dojść do wewnętrznego pokoju.” (Biblia Tysiąclecia, Księga Estery 3,13b). Staszic stawia kropkę nad „I”: „Jest to więc sekretna korporacja, tajemniczy zakon, jest związek z wszystkich dotąd znanych organizowany najdoskonalej, przeto niebezpieczny; on w najistotniejszych częściach podkopuje narody i rządy”.
Wielce smakowite jest użycie przez Staszica słowa „korporacja”, które pięknie nawiązuje do trwającego w Polsce już wiele miesięcy rokoszu korporacji prawniczej, choć oczywiście Staszic miał na myśli nie tylko prawników. Zacytujmy jeszcze Staszica: „Taka korporacja, taki lud(...) cywilizować się niechcący, zawsze równy: surowy, gruby i zacięty, wśród ludu cywilizacją złagodzonego, wśród narodu w dziejach Europy tolerancją szczególniej nacechowanego, on od dzieciństwa nietolerancją, fanatyzmem (...) ustawicznie elektryzowany, dla swoich naczelnych (...) chowając ślepe posłuszeństwo; z swoimi związkowymi w całym świecie prowadząc piśmienne porozumienia, a w swoich rękach całą krajową gotowiznę mając (...) za tej użyciem, pod pozorem filantropii, coraz sobie wśród nas więcej zazwolonych namnoży.” Jak widzimy Staszic nawet... przewidział destrukcyjną, niszczącą polskie państwo działalność fundacji i stowarzyszeń „filantropijnych” (dziś mówimy „sorosowych”) wciągającą odpłatnie w swe interesy także Polaków („wśród nas więcej zazwolonych namnoży”). Każdy, kto widział obłęd pani Gasiuk-Pichowicz na mównicy – powinien zrozumieć ostatnie zdanie Staszica... Dmowski ujmował to bez ceregieli: „Iluż ludzi w całej Europie zawdzięcza lepszą od innych materialną egzystencję i kariery polityczne temu, że się wynajęło Żydom...”.
Fantastyczne jest zauważenie zgodności analizy prof. Staniszkis destrukcji moralności propaństwowej, która dokonała się za rządów Tuska z odpowiednim fragmentem Staszica.
Najpierw prof. Staniszkis: „To pod rządami Tuska stworzono sieci redystrybucji i zawłaszczania pieniędzy zanim dotrą do realnych wykonawców: od ustawy o zamówieniach publicznych do różnych, nie kontrolowanych, agend i fundacji rozprowadzających środki europejskie (…) Za rządów Tuska strach i niepewność (oraz demoralizowanie pracowników ukrywających stan rzeczy) są narzędziami władzy. (…)do historii Tusk przejdzie jako wzór (…) demoralizacji , oportunizmu i karierowiczostwa! (…) Tusk istnieje jako zwornik zgniłego układu, słabego państwa i słabego społeczeństwa (…) Tusk... kolonizuje nasz kraj. Rząd Tuska, kolonizując własne społeczeństwo, bo wysysając jego zasoby aż do poziomu, gdy oddolne inicjatywy rozwojowe już nie będą możliwe (…)”, [jego partia stała się] „przykrywką dla środowisk powiązanych na innych zasadach” [niestety, pani profesor nie doprecyzowała, czy miała tu na myśli obce lobby, wywiady, czy mafie, czy interesy obcych państw, czy… wszystkie te 4 rzeczy naraz…].
Teraz Staszic: „To im podaje wszędzie tak szkodliwy, tak niebezpieczny wpływ i tę możność każenia w naszych ludach obyczajów i moralności, to im ułatwia ten sposób w podwładnych, i w samych urzędnikach krajowych zagubienia wstydu czynów nieuczciwych, popełniania niewierności swoim obowiązków, nadawania im sprzedażności dusz znikczemnianych.”
Proroczo brzmi też akapit Staszica o... aferze reprywatyzacyjnej i wyrzucaniu tysięcy rodzin z ich mieszkań:„Przypuścili nasi przodkowie żydów bezwarunkowo w niektórych miastach do nabywania w nich placów [dzisiaj mówi się "działek"]. Wkrótce wszędzie oni naszych zamożnych zrujnowawszy, wszędzie wykupili ich place, ich własności miejskie w rynkach, na głównych ulicach, a ludnasz wypchnęli w zakąty i w niedostępne przedmieścia.” Zważywszy na decydującą rolę nadzwyczajnej kasty prawniczej (ulubionej rzeczonego ludu sfery zawodowej oprócz medycyny i „świata kultury”) w przebiegu i kryciu afery reprywatyzacyjnej należy się tylko zadziwić nad trafnością słów Staszica. Ale czy on miał trudne zadanie? Opisał tylko mechanizmy, powszechnie znane cele i metody postępowania pewnego specyficznego środowiska. Jak trwałe, o tym świadczy dzisiejszy sejm, dzisiejsza „scena polityczna” i dzisiejsze afery. Kto jeszcze nie rozumie skąd pochodzi ten rozpoznawalny na tysiąc mil kod kulturowy – zrozumie to niechybnie przez następne miesiące. Natury nie wygnasz widłami.
Ciekawe jest też proroctwo Staszica względem „Polski pookrągłostołowej” i jej skutków, likwidacji przemysłu i ubożenia większej części społeczeństwa: „gdzie źródła handlu i przemysłu, źródła wszczynającego się krajowego bogactwa i zamożności (...) zostają w ręku żydów nieszczęśliwy naród (...) zamożności, bogactwa, swobody swoich wsi i miast nie ujrzy nigdy! Z żydów nie wychodzi już nic dalej [przypomnijmy tu słyszane kilkanaście lat „w budżecie nie ma pieniędzy”] tylko jeszcze szynkarze, przekupnicy, przemytnicy, wekslarze, bankierzy, liweranty kupieckie zagranicznych towarów faktorzy, którzy wielki łańcuch kontrabandytów utrzymując, zakazane, albo na komorach niezapłacone obce towary w kraj wprowadzając, krajowe fabryki, rękodzielnie już wszczęte niszczą, a nowym wszczynać się wzbraniają.”
Na koniec prezentacji proroctw Staszica zwraca uwagę zwięzły opis „donosów do Brukseli” i szukania tam pomocy: „podług swoich widoków z każdym nieprzyjacielem [narodu polskiego] się wiąże.”
Wciąż przychodzi nam trudno zrozumieć absurd, głupotę, pustkę, agresję części klasy politycznej w Polsce i pewnych, ściśle określonych środowisk bezustannie wzniecających rozruchy, ruchawki uliczne, prowokacje. Anarchizujących polskie życie społeczne dosłownie od rana do wieczora, łamiących ostentacyjnie polskie prawo, nawołujących do buntu w resortach siłowych, nawołujących do jawnego łamania prawa i prowokujących polską większość choćby przez bezustanne agitowanie za przyjmowaniem islamskich nachodźców obcej cywilizacji albo przez krytykowanie sensu ulżenia doli Polaków przez 500+. Im w Polsce gorzej – tym dla nich lepiej. Czas to zrozumieć wreszcie, by skończyć opowiadanie szmoncesów o wojnie polsko-polskiej i o wojnie dwóch plemion i przestać nieefektywnie zastanawiać się skąd w totalnej opozycji i kaście prawniczej (także wśród „ludzi kultury”) taka buta, bezczelność, agresja, oszczerstwa, arogancja i grubiaństwo. Biblijny autor Księgi Estery nazwał tę narodową cechę „bezczelność” (łac.insolens – arogancki, butny, bezczelny Est 3,8). To nie wojna dwóch plemion, to skutki najazdu jednego plemienia na naród. Plemienia nie poddającego się asymilacji ani integracji (analogicznie do swych braci Arabów), bardzo... specyficznego plemienia. Właśnie słyszę w TV pytania: „dlaczego takie złe, agresywne, niekontrolowane emocje rządzą tymi ludźmi”?Czytajmy więcej książek a odpowiedź znajdziemy w mig.... To wszystko jest już opisane, nie trzeba wyważać otwartych drzwi. Opisane w Księdze Estery, opisane u T.Zielińskiego, F.Konecznego, Izraela Szahaka, A.Lilienthala i u dziesiątek innych autorów. Odpowiedź jest prosta, aczkolwiek nie dochodzimy do niej, bo droga została sprytnie zablokowana przez polityczną poprawność i pałki pojęciowe (antysemityzm, ksenofobia, faszyzm). Nie dochodzimy też do odpowiedzi z powodu zastraszenia byciem nazwanym "zwolennikiem teorii spiskowych". Łatwy jednak ten straszak do odparcia przez cytat z Dmowskiego, który inteligentnie zauważa, że do tego, by jakaś grupa prowadziła destrukcyjną pracę nie jest potrzebny świadomy zamiar, spisek - wystarczy instynkt i po prostu... bycie sobą: "Ogromna różnica między Żydem a Europejczykiem sprawia, że udział Żydów w życiu społeczeństw europejskich musi wywierać wpływ wyjątkowo rozkładowy na europejskie instynkty społeczne, choćby Żydzi w tym kierunku żadnych nie czynili zamiarów". I dalej Dmowski: "Zagnieżdżenie się w kraju i silny udział w życiu społeczeństwa żywiołu wybitnie obcego, odrębne mającego instynkty, musi nieuchronnie działać na instynkty społeczeństwa, na jego uczucia, pojęcia, wierzenia, zasady moralne, na wszystkie tradycyjne podstawy bytu społeczeństwa i jego siły. Na szczęście społeczeństwa europejskie mają zdolność szybkiego wchłaniania żywiołów obcych, które się wśród nich osiedlają. Ta zdolność wszakże nie działa w stosunku do Żydów, którzy trwale zachowują swoją odrębność nawet wtedy, gdy się formalnie asymilują. Zbyt się różnią od Europejczyków, żeby się mogli na nich przerobić, zresztą przerabiać się nie chcą."
Media dzisiaj pełne rozważań o przyczynach agresji w Polsce, pytań "skąd te prowokacje, to zwulgaryzowanie języka i emocji, "traktowanie swojego społeczeństwa jak obce" (Dmowski), atakowanie środkami stosowanymi do obcych, posługiwanie się gwałtem, przemocą, "nie znającym granic kłamstwem" (Dmowski) i poczucie, że naród polski jest "bity od wewnątrz" (Dmowski)? I wszyscy zadający na głos te pytania i szukający na nie odpowiedzi zachowują się jak przysłowiowy Pan Hilary, który "biega, krzyczy (...) Gdzie są moje okulary?".
"Nagle zerknął do lusterka... Nie chce wierzyć... Znowu zerka.
Znalazł! Są! Okazało się, Że je ma na własnym nosie."
Czas czytać stare książki, by znaleźć w nich opisy mechanizmów tylko pozornie „nowych” i obserwować dokładnie naszego prezydenta, czy ważniejsza jest dla niego rodzina, czy... wielka rodzina, czyli ojczyzna.
============================
Purimowe kukły na demonstracji "totalnej opozycji" 16 lipca (zwraca uwagę zamiłowanie do wiązania sznurów wokół szyi)
Purimowa kukła Hamana (bohatera Księgi Estery) wieszana przez dzieci w przedszkolu
Pana esej na temat "Księgi Estery" był znakomity, wprost rewelacyjny! A te obecne awantury otworzą Polakom oczy i dadzą nam czas na przygotowanie się do kolejnych wyborów. Głosowanie 15 sędziów w Sejmie będzie fantastyczną okazją do ich publicznego zlustrowania, a jeżeli obrót spraw nie zadowoli polskiego ludu, to następnym krokiem będzie stawianie kos na sztorc i atak na Wiejską. Cieszę się, że Oświecenie wraca do łask. :)
Cieszę się, że Pani pamięta ten tekst. Trochę pracy w niego włożyłem.
Też sądzę, że " obecne awantury otworzą Polakom oczy i dadzą nam czas na przygotowanie się do kolejnych wyborów".
" a jeżeli obrót spraw nie zadowoli polskiego ludu, to następnym krokiem będzie stawianie kos na sztorc i atak na Wiejską"
Żydowska żona, żydowski teść, żydowski szwagier, żydowski promotor , czyli tkwi po same uszy w ...
Czemu Kaczyński kogoś takiego wybrał na kandydata na prezydenta RP z ramienia PIS?
http://www.kontrowersje.net/arbeit_macht_frei_j_dische_schweine