Szedł do Biedronki na zakupy, było pochmurno i wiał silny wiatr. Kilkanaście metrów przed sobą, na samym środku chodnika, dostrzegł wir powietrza uporczywie kręcący tabunami liści, pyłu i wszelkiego brudu. Coraz bardziej zbliżał się do niego, a ten jak zaczarowany, cały czas kręcił się w tym samym miejscu nie pozwalając bezpiecznie przejść. Przystanął zdesperowany kilka metrów przed tym atmosferycznym zjawiskiem, poczuł w sobie działanie starych odruchów, delikatna fala błyskawicznie skupiła się na środku czoła i ciepłym strumieniem trafiła w rdzeń przedłużony. W tym samym momencie lewą ręką odruchowo szarpnął w lewo, a uparty wir, jakby szarpnięty niewidzialną nicią, zachwiał się niczym pijany, przesunął nieco w lewo i zniknął tak szybko jak powstał.
"Jak Wałęsa zdradził Solidarność.
Dokumentacja wideo - pokazuje jak Wałęsa manipulował i dogadywał się z komunistami, aby osłabić i zniszczyć Solidarność.
1981 Marzec.
Krajowy Komitet Strajkowy.
Wałęsa usiłuje przekonać ludzi, aby NIE STRAJKOWALI !!
Strajk Krajowy został przygotowany przez Solidarność i Solidarność Rolników.
Rolnicy zgromadzili żywność na strajk długoterminowy. Wałęsa zdradził Solidarność układając się z rządem komunistów PRL-u.
Do strajku nie doszło, a w grudniu 1981 Jaruzelski wprowadził stan wojenny.
Film, którego produkcję rozpoczęto na zlecenie TVP, został zablokowany - krótko po rozpoczęciu nagrań, następnie własnym wykonawcy sumptem ukończyli produkcję (na taśmach dostarczonych prywatnie przez operatorów), i kręcony film kończono nielegalnie i niestety z tego powodu, zabrakło profesjonalnej obróbki filmu i niestety efektem kiepska jakość tych taśm.
Przez 27 lat taśmy przeleżały ukryte, nigdzie nie emitowane.
Ciekawostka nr 1. Stenogramy z posiedzenia Biura Politycznego PZPR z 1984 r. dokumentują wypowiedź Rakowskiego o tym, że zupełnie niepotrzebny jest "ostrzał" Wałęsy bo to jest swój człowiek i nim się steruje.
( Archiwum Akt Nowych, KC PZPR, sygn. V/246, fragment stenogramu z posiedzenia Biura Politycznego KC PZPR w dniu 27 listopada 1984 r. , wypowiedź Mieczysława F. Rakowskiego )
Ciekawostka nr 2. Jeśli ktoś ma wątpliwości co do przyjacielskich powiązań Wałęsy z Jaruzelskim, Rakowskim, Kanią, Kiszczakiem i innymi komuchami, polecam relację (całkiem świeże wydarzenie z początku lipca 2012 roku.) - jak Wałęsa gości się u Jaruzelskiego na nalewce.
http://www.fakt.pl/Lech-Walesa-odwied... "
KOD Bolka
" *** do napisania tej notki skłonił mnie wczorajszy program publicystyczny Marka Czyża w TVP info, telewizji „pisowskiej” wg „zaprzyjaźnionych” mediów i „zaprzyjaźnionych” mentorów, w którym to programie dominował w stosunku 4:1 dominujący od 25 lat fałszywy wizerunek Wałęsy podtrzymywany „złotymi myślami” typu „zrobił więcej dobrego dla Polski”, „nie ma prawa zarzucać mu czegokolwiek ktoś kto nie poniósł „takiej” ofiary”, „to ubeckie spreparowane kwity, więc nic nie warte”, „zasług Wałęsie nikt nie odbierze”, „musimy chronić prawdę o roli Wałęsy w historii Polski”, „nagonka na Wałęsę jest żenująca”, „Zgnoić i unurzać przeciwnika w błocie to metoda polskiej prawicy” (to ostatnie to pani profesor z wyższej szkoły czytania GW wydzieliła myśl nie swoją), itp.
Wałęsa nie tylko zarabiał dwa razy więcej na donosach niż w stoczni, nie mówiąc o mieszkaniu od ręki, gdy inni czekali 20 lat. To mógł być ich człowiek. Identyfikował się z aparatem PRLu tak dalece, że podpowiadał SBekom w jaki sposób rozgrywać zalążki oporu w Stoczni po 1970 roku.
To jednak było dopiero preludium. Mogli docenić go i zlecić przeniknięcie do jednego z najważniejszych krystalitów późniejszej S: do Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża i tak zapewne było. Założyciel tej struktury psującej krew władzy mieniącej się robotniczą, Krzysztof Wyszkowski, uznał, że mimo wyczuwalnej ubeckiej smugi ciągnącej się za „robotnikiem chcącym walczyć z komuną” zdoła go przekręcić dla Polski. Nie docenił gamonia jakim mu się zapewne wydawał. Nie zdziwiłbym się gdyby okazało się, że w okresie 1976-1980 prowadziło go ponownie WSW. Pierwsze kontakty nawiązał już w czasie służby w wojsku. Głównym zadaniem byłoby uwiarygodnienie go w tej strukturze. Lokowanie i legendowanie śpiochów i nielegałów w szeregach „wroga” było wówczas jedym z priorytetów peerelowskich służb.
Gdy wybuchły strajki w 1980, w których istotną rolę grali działacze WZZW, trudno byłoby o lepiej zalegendowanego „robotniczego przywódcę”. Wraz z Jurczykiem, również człowiekiem służb, był głównym zabezpieczeniem całego ruchu S w chwili podpisywania umów, dającym namiestniczej władzy czas i być może źródłem kluczowych informacji niezbędnych do propagandowego, logistycznego i strategicznego przygotowania stanu wojennego. Później po roku 1989 służył de facto za osłonę i zabezpieczenie uprzywilejowanych pozycji aparatu PRL i służb. Oczywiście nie on jeden z dawnej S, ale chyba tylko Michnik i Mazowiecki mogliby z nim konkurować.
Mimo rozkładu PRLu, nowa Polska miała olbrzymi potencjał na początku przemian, nie mniejszy niż po 1918 roku. Mogliśmy być znacznie dalej niż jesteśmy pod każdym względem, gdyby nie działania Bolków już po 1989 roku, gdyby nie Wałęsa, Bartoszewski, Michnik, Geremek, Mazowiecki, Kuroń, Komorowski, Tusk, Małachowski, Szczypiorski itp, ludzi z wszczepionym KODem zniewolenia, których ustawiła na najwyższych pozycjach w państwie bezpieka cywilna i wojskowa pod nadzorem Kiszczaka. To dzięki Bolkom kontrolowanym przez ludzi Kiszczaka i resortowym dzieciom w newralgicznych dla państwa instytucjach i w gospodarce, z lidera przemian w 1990 spadliśmy na ostatnie miejsce już w 1997 roku.
Ten KOD Bolka degenerował instytucje państwa do stanu określonego obrazowo przez min. Sienkiewicza jako ch. d. i kamieni kupa. To KOD Bolka sprawił, że Sawicka została bohaterką niemal narodową, podobnie doktor G., Blida, sędzia Milewski na telefon z kancelarii premiera czy sędzia Łączewski skazujący najuczciwszego człowieka w Polsce tropiącego przestępców szczególnych – wysoko ustawionych, którzy przez 20 lat byli NIETYKALNI, często powiązanych z przestępczymi strukturami mafijnymi wyrosłymi z dawnych służb. Ten KOD Bolka niszczył bohaterów i wspaniałych ludzi takich jak senator Kern, demoralizował i reatomizował społeczeństwo. KOD Bolka doprowadził w końcu do największej zbrodni w najnowszej historii, do zbrodni smoleńskiej.
Ten KOD Bolka wciąż degeneruje tkanki społeczne, gra na resentymentach, przenosi się na nowe pokolenia. To pod wpływem KODu Bolka Kijowski i Petru skutecznie szczują na Polskę zdezorientowane ofiary Michnika, Waltera, Baczyńskiego (Jerzego) i Urbana, cynicznie manipulując nimi. Wciągają do rozgrywki Unię, by za pomocą kłamstw i oszczerstw dezawuować nasz kraj i za wszelką cenę doprowadzić do upadku rządu. Za wszelką cenę, co oznacza, że Polska i Polacy nie liczą się w tej grze degeneratów obciążonych genetycznie KODem Bolka.
Janko Walski • naszeblogi.pl"
"Anna Walentynowicz napisała do Lecha Wałęsy list, na który nigdy nie uzyskała odpowiedzi. Antypolskie media pokroju Gazety Wyborczej robiły się z niej wariatkę, „oszołoma”. W świetle wycieku teczek Wałęsy, „Gazeta Wyborcza” i całe to środowisko powinno przeprosić i wyemigrować do Izraela, Rosji czy gdziekolwiek są ich mocodawcy.
LIST OTWARTY ŚP. ANNY WALENTYNOWICZ DO LECHA WAŁĘSY KANDYDATA NA PREZYDENTA RP Całość listu
Na naszych oczach przeszłość ulega zakłamaniu i manipulacji. Aby ocalić prawdę, ktoś musi zapytać o fakty. Dopóki jeszcze żyją ich świadkowie. Lata wspólnej działalności nakładają na mnie obowiązek zadania kandydatowi na urząd Prezydenta RP – Lechowi Wałęsie kilku pytań. Oświadczam, że biorę odpowiedzialność za treść pytań i zawarte w nich sugestie. Życzę sobie przeprowadzenia dowodu prawdy przed sądem.
1. Czy pamiętasz jak w styczniu 1971 r. przyznałeś, że na zadanie SB dokonywałeś identyfikacji uczestników zajść grudniowych z fotografii i filmu? Czy teraz możesz podać powody tych działań?
2. Dlaczego okłamałeś wszystkich mówiąc o przeskoczeniu płotu, podczas gdy na strajk 14.08.1980r. zostałeś dowieziony motorówką z Dowództwa Marynarki Wojennej z Gdyni?
3. Jak godziłeś swoją katolicka moralność z głośnymi przygodami, o które żona robiła Ci publiczne awantury w 1980 r.?
4. 9 grudnia 1980 r. przyznano „Solidarności” pierwszą nagrodę – 30 tys. USD. Co z tymi pieniędzmi?
5. Co zrobiłeś z 60 tys. USD nagrody szwedzkiej prasy, którą miałeś przekazać na Panoramę Racławicką, lecz nigdy nie przekazałeś?
6. Czy mieszkanie przy ul. Polanki 52 kupiłeś, czy otrzymałeś w darze i od kogo?
7. W jakiej kwocie Bagsik i inni biznesmeni finansowali Twoją pierwszą kampanię wyborczą?
8. Czy uważasz za właściwe, że głowa państwa lokuje pieniądze w bankach zagranicznych, wbrew polskiemu prawu?
9. Czy w 1981 r. byłeś informowany przez Prezydium MKZ, że M. Wachowski jest kapitanem?
10. Czy Wachowski posiada Twoje zdjęcia ze wspólnych orgii i dlatego nie zareagowałeś na jego poczynania?
11. Czy SB szantażowała Cię ujawnieniem wszczętych postępowań karnych o kradzieże przed sądem dla nieletnich i sądem rejonowym, wymuszając pełną współpracę?
12. Za jakie zasługi w obozie w Arłamowie przyznano Ci prawo polowania z Kiszczakiem i 5- tygodniowy pobyt z całą rodziną, gdy innym odmawiano zwykłych widzeń?
13. Czy pamiętasz swoją wypowiedz na Kongresie w USA „lokujcie swoje kapitały w Polsce, bo na nędzy i głupocie można najlepiej zarobić”, czy nadal tak sądzisz?
14. Z jakiej obietnicy wyborczej się wywiązałeś?
15. Czy teraz potrafisz odpowiedzieć na pytanie Andrzeja Gwiazdy z I zjazdu „Solidarności”, jak wygląda dogadanie się Polaka z Polakiem, gdy jeden jest zdrajcą?
16. Kiedy spełnisz publiczna obietnice rozliczenia się z majątku i wskażesz jego prawdziwe źródła, bo Twoje książki przyniosły straty? Podobnie z obietnicą wyjaśnienia stosunków z SB?
17. Czy nie dość już kłamstw, krętactw, niekompetencji, pazerności, czy Ty naprawdę nie boisz się Boga, Lechu?
Anna Walentynowicz
Jak dla mnie Polska dzieli się na Polskę Anny Walentynowicz i Polskę „Bolka”. Polskę patriotów i Polskę skurwieli gotowych sprzedać ojczyznę za euro, ruble czy dolary. Jestem zdania, że kłamca Wałęsa oraz jego synalek, poseł Platformy Obywatelskiej, który wielokrotnie zdradzał Polskę w Parlamencie Europejskim powinni ponieść konsekwencje swoich kłamstw! Hańbą dla mojego narodu był wybór na Prezydenta RP faceta, który nie potrafi w języku polskim sklecić jednego zdania. Zresztą taką samą hańbą był wybór pijackiego komucha i analfabety kontaktującego się z ruskimi służbami".
https://twitter.com/KWyszkowski/status/704409702608797696
Już 2 lata temu ujawniłem, że Wałęsa podjął współpracę z SB już 14.12.70 a 15.12 wyprowadził stoczniowców pod kule
http://wpolityce.pl/polityka/283700-nie-ma-nic-na-jego-obrone-tylko-u-nas-andrzej-kolodziej-o-pierwszych-sygnalach-ws-tw-bolka-szantazowaniu-walesy-i-o-klamstwach-bylego-prezydenta?strona=2
"On jest znany z uników. Pamiętam, jak kiedyś na spotkanie z Wałęsą przyszedł francuski dziennikarz, który wydał książkę o Wałęsie. W niej opublikowano zdjęcie Wałęsy ze spotkania z Edwardem Gierkiem. Ono zrobione zostało w urzędzie wojewódzkim w Gdańsku, tuż po objęciu przez Gierka funkcji I sekretarza KC. Dziennikarz chciał się dowiedzieć, jak to możliwe, że lider „Solidarności” dostał zgodę na spotkanie z nowym sekretarzem. Dziennikarz pytał, jak Wałęsa może to wyjaśnić, skąd się tam wziął. Jednak Wałęsa zastosował unik, mówił, że później odpowie na pytanie. Jednak Wałęsa nigdy tego nie wyjaśnił".
http://wpolityce.pl/polityka/282660-wachowski-sternikiem-lecha-walesy-on-decydowal-o-awansach-na-najwyzsze-stanowiska-i-oproznianiu-stanowisk-dla-jego-faworytow
"Wachowski sternikiem Lecha Wałęsy? On decydował o awansach na najwyższe stanowiska i opróżnianiu stanowisk dla jego faworytów
Czy stała obecność Mieczysława Wachowskiego przy Lechu Wałęsie jest gwarancją tego, że były przywódca „Solidarności” nigdy nie przyzna się do współpracy, pewności nie mam. Stawiam jednak hipotezę, że ostatecznym doradcą, podpowiadającym, co zrobić z tak poważnym kłopotem jaki spadł na Wałęsę, pozostaje już od ponad 25 lat „kapciowy” byłego prezydenta.
Pamiętam, podobnie jak miliony innych Polaków, pierwsze lata prezydentury Wałęsy i dominującą rolę Wachowskiego w sterowaniu samym prezydentem, jak i kluczowymi decyzjami Kancelarii Prezydenta. To zabiegi Wachowskiego sprawiły, że stałymi nieoficjalnymi gośćmi Belwederu byli specjaliści służb specjalnych cywilnych i wojskowych oraz generałowie armii. Wachowski trzymał w swoich rękach nici, za które pociągał w służbach i armii.
On decydował o awansach na najwyższe stanowiska i opróżnianiu tych stanowiska dla jego faworytów. Co zrozumiałe, dozgonnie mu wdzięcznych i tym samym posłusznych. Potrafił jak rzadko kto schlebiać, aby sobie kogoś zjednać. Ale też, gdy chciał się kogoś pozbyć, potrafił zadzwonić i zmieszać go z błotem o trzeciej-czwartej nad ranem, wywołując u rozmówcy niemal nerwicę.
Nie tylko podobnymi posunięciami wyrobił sobie tak złą markę, że jego pryncypał w ostatnich miesiącach upływającej kadencji pozbył się Wachowskiego z Belwederu. Chciał sobie tym gestem utorować drogę do reelekcji, gdyż zdawał sobie sprawę. że Wachowski na tej drodze stanowi przeszkodę przekreślającą takie plany.
Już wcześniej ulubionym mottem Wachowskiego, uzasadniającym stałą opiekę nad Wałęsą, jest powiedzenie: „Byłem z nim na dobre i na złe”, co należy przemianować na czas teraźniejszy – „Jestem…” .
Był więc Wachowski z Wałęsą w jego niedawnej podróży do Chile i Stanów Zjednoczonych. Na jego demonicznej już dziś twarzy, nie potrafił ukryć wściekłości wobec dziennikarzy telewizyjnych w Stanach, którzy nagabywali Wałęsę po doniesieniach z Polski, w których szef IPN Łukasz Kamiński ogłosił oficjalnie o odnalezieniu oryginalnych materiałów agenta „Bolka”. Pobyt Wałęsy w Ameryce miał dwa oblicza. Dobry, kiedy Wałęsa królował jako bohater świata, nawet wtedy, kiedy podczas rautu, goszcząca go elita rzucała przed mikrofonem, czy to prawda, że coś podpisał? A on dzielnie odpowiadał, że i owszem, bo bez tego podpisu nie byłoby zwycięstwa nad komunizmem. I to złe oblicze, kiedy natrętni dziennikarze dopytywali, co też takiego podpisał? Wachowski tkwi niezmiennie, bez względu na to, czy sytuacja Wałęsy jest dobra czy zła.
Bo na Wachowskim można polegać jak na „Zawiszy”, którym pływał po morzach i oceanach".
Szokująca notatka z teczki „Bolka”. Z donoszenia na kolegów musiał mieć pożytek
W aktach Tajnego Współpracownika o pseudonimie „Bolek” pełno jest ciekawostek na jego temat. Niektóre są porażające. Jak choćby epizod z 1973 roku, kiedy TW odmówił dalszej współpracy, bo uznał, że nie będzie „podawać informacji o swoich kolegach z pracy nie mając z tego żadnego pożytku”. Chodziło oczywiście o pieniądze.
W udostępnionych przez Instytut Pamięci Narodowej dokumentach można dowiedzieć się na przykład, że TW „Bolek” to osoba o wyjątkowo trudnym charakterze.
W udostępnionych przez Instytut Pamięci Narodowej dokumentach można dowiedzieć się na przykład, że TW „Bolek” to osoba o wyjątkowo trudnym charakterze.
– odnotował jeden z oficerów (pisownia oryginalna).
Z całokształtu przeprowadzonej rozmowy z tw. Bolek wywnioskowałem, że jest to człowiek bardzo wybuchowy, częstokroć nie analizuje swoje wypowiedzi, potrafi z rzeczy stosunkowo błachych robić problemy. W związku z tym musi być często kontrolowany
Są też informacje wyjątkowo bulwersujące, które wiele mówią o tym, na czym „Bolkowi” zależało najbardziej. W notatce z 5 października 1973 roku, sporządzonej przez esbeka, można dowiedzieć się, że „Bolek” uznał współpracę za skończoną. Dlaczego?
– napisano w notatce (pisownia oryginalna).
Odmowę współpracy wyjaśnił tym, że nie ma on czasu poświęcać na spotkanie się z nami i podawać informacje o swoich kolegach z pracy nie mając z tego żadnego pożytku, to znaczy że my mu za to nie płacimy
Rezydent „Madziar” w dopisku dodał (pisownia oryginalna):
W toku współpracy ze mną t.w. kilkakrotnie oficjalnie domagał się pieniędzy, gdyż tak był nauczony w pierwszym okresie czasu po werbunku, dostawał co miesiąc po 1000 zł i więcej. Nie podając ciekawych informacji nie dawałem mu pieniędzy gdyż nie było za co. Wobec tego odmówił współpracy. Uważam za wskazane nie prosić w/w, a zaniechać dalsza pracę.
To Wałęsa się uwikłał, nie "Solidarność". To było uwikłanie częściowe, ale zabójcze dla jego roli po 1989 roku
Mnie nie szokuje fakt natrafienia na dowody współpracy Lecha Wałęsy z SB w szafie Czesława Kiszczaka. Ale powinien szokować tych, którzy zbudowali sobie – z wiary albo z pragmatycznej potrzeby – lukrowany obraz najnowszej historii.
Jeśli generał Kiszczak prawie spał na pokwitowaniach podpisanych przez lidera „Solidarności”, spiskowa teoria jakiegoś kawałka naszych dziejów się potwierdza. Jak rozumiem, ci co ogłaszają triumfalnie, że w dzień załadowania tych pudeł na policyjny samochód skończył się postkomunizm, to właśnie mają na myśli. (...)
W drugiej połowie lat 70-tych Wałęsa był prawdopodobnie od służb niezależny, chociaż pamięć o wcześniejszych zdarzeniach mogła go w rozmaitych sytuacjach hamować. Symbolem tego hamowania był zapewne Mieczysław Wachowski.
Jak wynika z relacji wielu współpracowników Wałęsy, choćby braci Kaczyńskich, przewodniczący „Solidarności” miał do relacji z SB stosunek arcypragmatyczny, można by rzec handlowy. Więc linków całkowicie nie zrywał. A Wachowski tych linków pilnował. (...)
Tyle że Wałęsa, przy swoim stanie świadomości i swoim usposobieniu, prawdopodobnie wrócił do stanu uwikłania u schyłku lat 80. I znowu, nie okazał się marionetką, miał własne cele i interesy. Ale liczył się z potężnym partnerem, który trzymał pudła z papierami na jego temat pod łóżkiem. To wtedy dzieją się z nim najstraszniejsze rzeczy. Po zdobyciu władzy prezydenckiej w roku 1990, co paradoksalne, pod hasłem „przyspieszenia”, rozmontował reformatorski impet. Jego kancelaria oczyszczona po pół roku z podmiotowych polityków prawicy, została zaludniona tajnymi współpracownikami – od Lecha Falandysza po Jerzego Milewskiego, z księdzem Cybulą po drodze - nawet on był TW. Żaden inny ośrodek władzy w III RP tak nie wyglądał.
Czy pilnował tego Wachowski, czy sam Wałęsa dostawał inne sygnały? A może wszystko było bardziej dorozumiane. Tego nie wiem. Ale nie trzeba być rzecznikiem spiskowej teorii dziejów żeby odrzucać takie piętrowe zbiegi okoliczności.
To wtedy Wałęsa reaguje niemrawo na pucz Janajewa i chce się dogadywać, w połowie 1991 roku, z puczystami. To wtedy zabiega o jakąś dziwną formę kooperacji handlowej polsko-rosyjskiej, będącej parawanem dla penetracji – w układzie z Rosją z początku 1992 roku. To akurat zablokował rząd Olszewskiego.
To wtedy głosi bałamutne i zapewne podsunięte mu przez kogoś hasła NATO-Bis i EWG-bis będące próbą zablokowania naprawdę prozachodniego kursu. A w swoich zainteresowaniach wojskiem i służbami specjalnymi kieruje się jednym: hodowaniem tam najciemniejszych układów personalnych, rodem z PRL.
Właściwie przy jego panicznej wierze, że uda mu się początkowo całkiem schować pod korcem, a potem, po ogłoszeniu listy Macierewicza, spacyfikować debatę o jego przeszłości, można go zrozumieć. Trudno za to rozumieć tych, co mieli podejrzenia, a potem świadomość jak było, ale wchodzili z nim w symbiozę.
Można powiedzieć, że pierwszymi byli Jarosław i Lech Kaczyńscy. Ale oni próbowali przynajmniej wykorzystać sławę Wałęsy do polityki dokładnie odwrotnej: zmiany, która czyniłaby te papiery bezwartościowymi. Gdy okazało się, że to niemożliwe, że uwikłania są zbyt silnie, rozstali się z Wałęsą z hukiem. Próbując ograniczyć za wszelką cenę jego wpływy. Propozycja koalicji rządowej prawicy z Unią Demokratyczną i liberałami, zgłaszana przez PC na początku 1992 roku, miała taką naturę.
Została odrzucona – najpierw przez gazetę Adama Michnika, a z pewną zwłoką przez UD. Dla nich taki słaby i niezdolny do uwolnienia się od mroków swojej przeszłości Wałęsa był wygodny. Bo z góry rezygnował z próby rozliczenia PRL-owskiej przeszłości.
Pewien zaprzyjaźniony ze mną wtedy polityk UD opowiadał mi jak w roku 1992 rozmawiał o Wachowskim z czołowym posłem tej partii z kręgów dawnego KOR. – To pewnie agent ciemnych sił, ale jest dla nas to nie ma znaczenia – powiedział mu tamten budząc w młodszym człowieku, ukształtowanym przez opozycję lat 80-tych, grozę.
Już o tym kilka razy pisałem, ale warto to przypominać. To nie sam Wałęsa budzi moją największą niechęć, a ci którzy mogli pomóc mu się uwolnić, ale woleli dokładnie odwrotną sytuację. Na tym zbudowano zresztą całą narrację, która apogeum osiągnęła w wiele lat po politycznej porażce Lecha Wałęsy – za rządów PO, która chowała się za sfałszowaną legendą".
Kolejny wywiad Wałęsy. I niebywała pogarda, gdy mówi o kolegach, na których donosił: "Nic nie znaczyli w tamtym czasie i dziś nie znaczą".
Przebywający w Miami Lech Wałęsa udzielił kolejnego już wywiadu Katarzynie Kolendzie-Zaleskiej, w którym zaprzecza autentyczności dokumentów ujawnionych przez IPN. Choć jak twierdzi – nawet się z nimi nie zapoznał.
Nie zapoznałem się z tymi dokumentami, z daleka aż śmierdzi, że to jest podrabiane. W związku z tym oni sami wpadną na tym
— stwierdził b. prezydent.
Tłumaczył też swoją „koncepcję dialogu” komunistami:
Można było radykalnie, tak jak na Ukrainie - i tak skończyć - i można tak, jak ja zaproponowałem - negocjacje, rozmowy, poznanie przeciwnika, aby z nim dobrze walczyć. Trzeba będzie o tym publicznie mówić, aby ludzie wybierali z tych dwóch dróg
Wałęsa przyznał, że Solidarność wypełniła już swoją rolę, więc w pewnym sensie się skończyła.
Solidarność swoją rolę spełniła. To była prosta filozofia - nie możesz podnieść ciężaru, to doproś. Wtedy mieliśmy ciężar komunistyczny, Związek Sowiecki i to zostało załatwione pod moim przewodnictwem. Dziś jest budowanie Europy, a jutro globalizacja. Ja się na to po prostu przeniosę i jeszcze parę dni na tym świecie będę wojował
— powiedział. Zapewnił jednak, że nie ma zamiaru opuszczać Polski.
Kocham Polskę i nikt mnie stamtąd nie wyrzuci, ani nie wyprowadzę się. Będę jednak jeździł do Miami i w inne miejsca. Lubię Miami
-– stwierdził.
Wałęsa zapowiedział też, że gotów jest poddać udostępnione przez IPN dokumenty – weryfikacji międzynarodowych ekspertów.
Z daleka aż śmierdzi, że to jest podrabiane. W związku z tym oni sami wpadną na tym, bo tam ludzie wyłapią to, a potem gdyby były wątpliwości, oddam do międzynarodowego sprawdzenia. Nie pozwolę, aby trup Kiszczaka wygrał. Przegrał jako żywy, a trup wygrał?
— zapowiedział Wałęsa.
W Stanach i nie tylko w Stanach dokładnie sprawdzą wszystko i nie da się oszukać. W Polsce można, ale w innym miejscu nie
— dodał. Odnosząc się do zawartości dokumentów ( z którymi, jak stwierdził wcześniej – wcale się nie zapoznał) b. prezydent – powiedział:
Połowę ludzi w donosach znam, nic nie znaczyli w tamtym czasie i dziś nie znaczą. Połowy w ogóle nie znam, w ogóle nigdy nie usłyszałem nazwiska, ani nie znam ludzi. Jak przyjrzymy się dokładnie tym dokumentom to wyśmiejemy, bo widać, że lipa
– powtórzył swoją tezę.
http://naszeblogi.pl/41697-pierworodny-walesy-pamieci-grzesia-lewandowskiego
http://naszeblogi.pl/41697-pierworodny-walesy-pamieci-grzesia-lewandowskiego
"Pierworodny Wałęsy - pamięci Grzesia Lewandowskiego
2013-10-18 10:50
Nazywał ją Wandula. Nie lubiła tego. Była biedna, jak przysłowiowa mysz kościelna. Wraz z przykutą do łóżka matką, ojcem, który choć pracował, to lubił zaglądać do kieliszka, trójką rodzeństwa i dziadkiem mieszkała w walącej się lepiance we wsi Zapusta. Marzyła o kawalerze, który wyrwie ją z takiego życia. Nie to, żeby liczyła na księcia na białym koniu, ale w ogóle na kogoś, kto się nią zainteresuje.
Lech Wałęsa pracował wówczas w Państwowym Ośrodku Maszynowym w Łochocinie. On i jego bracia, zresztą karani nieraz sądownie, znani byli z awanturnictwa. Nazywali ich nawet "sztacheciarzami", bo wyrywali sztachety z płotów, kiedy dochodziło do bójek. Praca w POM-ie dała znanemu z zarozumialstwa Lechowi Wałęsie jeszcze więcej powodów do bufonady. Posada w takiej państwowej instytucji pozwalała mu "kombinować lewizny", jak również dorabiać na boku za butelkę alkoholu. Stała praca sprawiała też, że dziewczęta patrzyły na niego nieco łaskawiej. Była tam jakaś afera z kradzieżą przez Wałęsę silnika elektrycznego, ale kiedy milicjanci po rewizji w domu Wałęsów nic nie znaleźli, postępowanie zostało umorzone.
Był rok 1962. Wanda Lewandowska miała 18 lat, kiedy zainteresował się nią dziewiętnastoletni Lech Wałęsa. Choć ponoć ładna i skromna, to Lech wstydził się jej biedy. Zachodził do niej po zmroku i niechętnie przyznawał się do tego związku. Kiedy zaszła w ciążę rzucił ją i nie uznał dziecka. Potem w ogóle wyjechał i nikt nie wiedział dokąd. W grudniu 1963 w szpitalu we Włocławku Wanda urodziła syna. Mówili, że to było śliczne dziecko. Nadała mu imię Grzegorz i swoje nazwisko. Nie szukała Lecha, nie występowała o alimenty. To była prosta wiejska dziewczyna. Nie miał jej kto doradzić, co robić w tak trudnej sytuacji. Do tego doszedł wiejski ostracyzm, wyrzuty ojca, samotność, brak środków do życia...
Kiedy trochę oswoiła sytuację, Grześ już chodził. Pod wpływem sąsiadek pojechała prosić o pomoc do Popowa, do matki Lecha, Feliksy. Ta wyrzuciła ją za drzwi.
Latem 1967 Grześ miał trzy i pół roku. Pewnego dnia poszedł z ciotecznym bratem na ryby. Tam zsunął się ze skarpy, wpadł do wody i, zanim przyszła pomoc, utonął. Sąsiedzi pamiętają potworny krzyk Wandy. Tuląc zwłoki dziecka, wyła z bólu. Przed pogrzebem prosiła sąsiadki, żeby zamiast kwiatów dały jej pieniądze, bo nie miała na trumienkę. Nie miała też na karawan, więc trumnę powiózł jeden z sąsiadów.
Wanda Lewandowska jakoś powiadomiła Wałęsę o śmierci syna. Trzeba przyznać, że przynajmniej na pogrzebie się pojawił. Trochę przestraszony, stał z tyłu w ciemnych okularach. Omal nie doszło do linczu, tak jego widok zdenerwował sąsiadów. Ktoś kazał mu wziąć Wandę pod rękę, żeby nie szła za trumną syna sama, ale ona odepchnęła go. Na tabliczce przy krzyżu był napis "Grzegorz Wałęsa. Żył lat 4".
Po śmierci Grzesia Wanda wyszła za mąż i na zawsze wyjechała z rodzinnej wsi.
Paweł Zyzak, który w swojej wydanej w 2009 roku książce "Wałęsa. Idea i historia" przypomniał o sprawie nieślubnego syna "wielkiego Lecha" został osądzony od czci i wiary. Stracił pracę w IPN-ie, został magazynierem w supermarkecie, grożono mu procesami. Pamiętam nawet jakąś recenzję Piotra Gontarczyka, który krytykuje metodologię Zyzaka. Wałęsa oczywiście oburzony wypierał się pierworodnego syna, ale procesu nigdy Zyzakowi nie wytoczył. Kiedy już emocje trochę opadły lokalni dziennikarze zaczęli drążyć sprawę Grzesia. Nie trzeba było dużo zachodu by dotrzeć do świadków potwierdzających, ze na cmentarzu w Chełmicy Dużej jest pochowany syn Wałęsy.
Przedwczoraj byłam na spotkaniu ze Sławomirem Cenckiewiczem. Autor książki "Wałęsa. Człowiek z teczki" zadedykował swe dzieło pamięci Grzegorza Lewandowskiego. To, czego dowiedziałam się na spotkaniu i uzupełniłam przeczytawszy rozdział o Grzesiu, zjeżyło mi wlosy na głowie. Otóż grób tego nieszczęsnego dziecka po objęciu posady tatusia w Belwederze, został praktycznie zlikwidowany. Kiedy zniknęła tabliczka z nazwiskiem i drewniany krzyż, skoligacony z Lewandowskimi Leszek Śmiechowski postawił na grobie znaleziony na cmentarnym śmietniku krucyfiks z pręta zbrojeniowego. Można go zobaczyć na zdjęciu w książce Cenckiewicza, ale z tego co mówił autor wynika, że ten krzyż również został usunięty. Obok zadbanych grobów innych dzieci leży pierworodny syn byłego prezydenta tego kraju, a jego grób powoli zrównuje się z ziemią, jak coraz mniej bolesny wyrzut sumienia. Tymczasem tatuś nie wyjmuje z klapy wizerunku Matki Boskiej.
Sławomir Cenckiewicz pukał do różnych drzwi - proboszcza, wójta, IPN-u. Wszyscy nabierają wody w usta, nikt nie chce udostępnić danych o Grzesiu. W IPN-ie takich danych po prostu nie ma. Wójt odpowiedział w oficjalnym piśmie, że na podstawie przepisów o ochronie danych osobowych, można udostępnić dane osób zmarłych, ale dane dotyczące rodziców zmarłego podlegają ochronie, chyba, ze są to osoby publiczne. Oczywiście wniosek jest taki, że żadne z rodziców Grzesia osobą publiczną nie jest. Poza tym według pokrętnej logiki wójta tabliczki na grobie umieścić nie wolno, gdyż nie wolno udzielać informacji o zmarłym n.p. dotyczącej daty jego urodzin i śmierci, gdyż nie był on osobą publiczną.
Sławomir Cenckiewicz złożył odwołanie od decyzji pana wójta. Postanowił walczyć o przywrócenie podstawowej godności synowi Wałęsy - imienia i nazwiska na opuszczonej mogile.
http://kataryna.salon24.pl/698847,solidarna-z-solidarnoscia
"27.02 19:03Kategoria: Polityka Odsłon: 9550
Lech Wałęsa pracował wówczas w Państwowym Ośrodku Maszynowym w Łochocinie. On i jego bracia, zresztą karani nieraz sądownie, znani byli z awanturnictwa. Nazywali ich nawet "sztacheciarzami", bo wyrywali sztachety z płotów, kiedy dochodziło do bójek. Praca w POM-ie dała znanemu z zarozumialstwa Lechowi Wałęsie jeszcze więcej powodów do bufonady. Posada w takiej państwowej instytucji pozwalała mu "kombinować lewizny", jak również dorabiać na boku za butelkę alkoholu. Stała praca sprawiała też, że dziewczęta patrzyły na niego nieco łaskawiej. Była tam jakaś afera z kradzieżą przez Wałęsę silnika elektrycznego, ale kiedy milicjanci po rewizji w domu Wałęsów nic nie znaleźli, postępowanie zostało umorzone.
Był rok 1962. Wanda Lewandowska miała 18 lat, kiedy zainteresował się nią dziewiętnastoletni Lech Wałęsa. Choć ponoć ładna i skromna, to Lech wstydził się jej biedy. Zachodził do niej po zmroku i niechętnie przyznawał się do tego związku. Kiedy zaszła w ciążę rzucił ją i nie uznał dziecka. Potem w ogóle wyjechał i nikt nie wiedział dokąd. W grudniu 1963 w szpitalu we Włocławku Wanda urodziła syna. Mówili, że to było śliczne dziecko. Nadała mu imię Grzegorz i swoje nazwisko. Nie szukała Lecha, nie występowała o alimenty. To była prosta wiejska dziewczyna. Nie miał jej kto doradzić, co robić w tak trudnej sytuacji. Do tego doszedł wiejski ostracyzm, wyrzuty ojca, samotność, brak środków do życia...
Kiedy trochę oswoiła sytuację, Grześ już chodził. Pod wpływem sąsiadek pojechała prosić o pomoc do Popowa, do matki Lecha, Feliksy. Ta wyrzuciła ją za drzwi.
Latem 1967 Grześ miał trzy i pół roku. Pewnego dnia poszedł z ciotecznym bratem na ryby. Tam zsunął się ze skarpy, wpadł do wody i, zanim przyszła pomoc, utonął. Sąsiedzi pamiętają potworny krzyk Wandy. Tuląc zwłoki dziecka, wyła z bólu. Przed pogrzebem prosiła sąsiadki, żeby zamiast kwiatów dały jej pieniądze, bo nie miała na trumienkę. Nie miała też na karawan, więc trumnę powiózł jeden z sąsiadów.
Wanda Lewandowska jakoś powiadomiła Wałęsę o śmierci syna. Trzeba przyznać, że przynajmniej na pogrzebie się pojawił. Trochę przestraszony, stał z tyłu w ciemnych okularach. Omal nie doszło do linczu, tak jego widok zdenerwował sąsiadów. Ktoś kazał mu wziąć Wandę pod rękę, żeby nie szła za trumną syna sama, ale ona odepchnęła go. Na tabliczce przy krzyżu był napis "Grzegorz Wałęsa. Żył lat 4".
Po śmierci Grzesia Wanda wyszła za mąż i na zawsze wyjechała z rodzinnej wsi.
Paweł Zyzak, który w swojej wydanej w 2009 roku książce "Wałęsa. Idea i historia" przypomniał o sprawie nieślubnego syna "wielkiego Lecha" został osądzony od czci i wiary. Stracił pracę w IPN-ie, został magazynierem w supermarkecie, grożono mu procesami. Pamiętam nawet jakąś recenzję Piotra Gontarczyka, który krytykuje metodologię Zyzaka. Wałęsa oczywiście oburzony wypierał się pierworodnego syna, ale procesu nigdy Zyzakowi nie wytoczył. Kiedy już emocje trochę opadły lokalni dziennikarze zaczęli drążyć sprawę Grzesia. Nie trzeba było dużo zachodu by dotrzeć do świadków potwierdzających, ze na cmentarzu w Chełmicy Dużej jest pochowany syn Wałęsy.
Przedwczoraj byłam na spotkaniu ze Sławomirem Cenckiewiczem. Autor książki "Wałęsa. Człowiek z teczki" zadedykował swe dzieło pamięci Grzegorza Lewandowskiego. To, czego dowiedziałam się na spotkaniu i uzupełniłam przeczytawszy rozdział o Grzesiu, zjeżyło mi wlosy na głowie. Otóż grób tego nieszczęsnego dziecka po objęciu posady tatusia w Belwederze, został praktycznie zlikwidowany. Kiedy zniknęła tabliczka z nazwiskiem i drewniany krzyż, skoligacony z Lewandowskimi Leszek Śmiechowski postawił na grobie znaleziony na cmentarnym śmietniku krucyfiks z pręta zbrojeniowego. Można go zobaczyć na zdjęciu w książce Cenckiewicza, ale z tego co mówił autor wynika, że ten krzyż również został usunięty. Obok zadbanych grobów innych dzieci leży pierworodny syn byłego prezydenta tego kraju, a jego grób powoli zrównuje się z ziemią, jak coraz mniej bolesny wyrzut sumienia. Tymczasem tatuś nie wyjmuje z klapy wizerunku Matki Boskiej.
Sławomir Cenckiewicz pukał do różnych drzwi - proboszcza, wójta, IPN-u. Wszyscy nabierają wody w usta, nikt nie chce udostępnić danych o Grzesiu. W IPN-ie takich danych po prostu nie ma. Wójt odpowiedział w oficjalnym piśmie, że na podstawie przepisów o ochronie danych osobowych, można udostępnić dane osób zmarłych, ale dane dotyczące rodziców zmarłego podlegają ochronie, chyba, ze są to osoby publiczne. Oczywiście wniosek jest taki, że żadne z rodziców Grzesia osobą publiczną nie jest. Poza tym według pokrętnej logiki wójta tabliczki na grobie umieścić nie wolno, gdyż nie wolno udzielać informacji o zmarłym n.p. dotyczącej daty jego urodzin i śmierci, gdyż nie był on osobą publiczną.
Sławomir Cenckiewicz złożył odwołanie od decyzji pana wójta. Postanowił walczyć o przywrócenie podstawowej godności synowi Wałęsy - imienia i nazwiska na opuszczonej mogile.
sydney.sunrise2013-10-18 [16:41]
... wierzylismy w tego potwora .... jak to bylo mozliwe ? ... i wierzyl w potwora takze Jan Pawel II ...
- Zaloguj się lub utwórz konto by komentować
Supernova2013-10-18 [21:56]
Dr Cenckiewicz twierdził, ze kardynał Wyszyński wolał, aby na czele antykomunistycznego ruchu stanął Polak - katolik (a przynajmniej za takiego uważany) - Wałęsa niż jakiś Michnik, czy Kuroń. Myślę, że z papieżem było podobnie. Kościół poparł po prostu mniejsze zło. Nie sądzę, żeby znano wtedy takie "perełki" z przeszłości Wałęsy.
http://kataryna.salon24.pl/698847,solidarna-z-solidarnoscia
Solidarna z "Solidarnością"
O ofiarach swoich donosów: Oczywiście, że można zaprosić Jasińskiego, Szylera czy Jagielskiego i innych podobnych, ale po co? Oni w tamtym czasie, w 1970 r. a i potem w 1980, nic nie znaczyli i nigdy nie byli groźni dla komuny. Kablowanie na nich i o nich to byłoby odciąganie SB od faktycznych możliwych niebezpieczeństw tamtego czasu. Tacy durnie to oni nie byli i poznaliby krecią robotę. Oczywiście, ci ludzie chcieliby być bohaterami prześladowanymi, na których donoszono. Tylko na donoszenie, kablowanie to trzeba zasłużyć w takich czasach.
O Andrzeju Gwieździe: Od drugiego dnia strajku walczył nie z komuną a ze mną, walczył argumentami, które podrzucała mu bezpieka.
O Adamie Hodyszu: Jak zdradził raz, może zdradzić po raz kolejny. [wg Borusewicza Hodysz pomógł "Solidarności" zidentyfikować kilkudziesięciu agentów SB, za swoją działalność odsiedział w więzieniu trzy razy dłużej niż Wałęsa w internacie, w III RP został wyrzucony z UOP za prezydentury Wałęsy, po tym jak realizując sejmową uchwałę przekazał teczkę "Bolka"]
O Ryszardzie Kuklińskim: Kukliński, który sprzeniewierzył się wojskowej przysiędze, nie może być dobrym wzorem. [przez 5 lat prezydentury Wałęsa mimo licznych apeli, np. Zbigniewa Brzezińskiego, skutecznie torpedował ułaskawienie "zdrajcy" Kuklińskiego, wyrok śmierci anulował Kuklińskiemu dopiero Sąd Najwyższy w 1995 roku]
O Bogdanie Borusewiczu: Kazałeś opisać mi grudzień 1970, ja to zrobiłem dość szczegółowo i że to trafiło od Ciebie do SB, czy wiesz, że z tych opisów wspaniale pasujących zrobiono donosy Bolka. Poczuj się trochę poza kompleksem i stań po stronie prawdy i nie opowiadaj kłamstw, bo zmusisz mnie do reakcji, wyciągnięcia świadków, faktów i dowodów. Ja kierowałem całością walki do zwycięstwa, czasami bardzo ułatwiałeś robotę SB, nie chciej, bym musiał Ci udowadniać. (...) On burzył koniec strajku, on burzył strajk w 1989 r. Bogdan nie miał prawa wejścia do stoczni, jaką ja walkę stoczyłem, żeby w ogóle wchodził. Co tu mówić o jakimś rządzeniu, o jakiś decyzjach. Wszystkie jego najważniejsze decyzje były niedobre. Gdybym nie jeździł za nim i odkręcał, to mielibyśmy zwycięstwo. Pomaganie kłamstwu, pomaganie bezpiece, dawanie jej szans to jest agentura. Więc co to jest to jego zachowanie, to oszukiwanie narodu? To nie jest agentura?
O Annie Walentynowicz: Oceniam ją bardzo źle, bardzo nisko. Nie zasługuje na żadne wspieranie, bo więcej złego zrobiła niż dobrego. O zmarłych nie mówi i nie pisze się żle, no ale jestem zmuszony .W tamtym czasie zamiast współdziałać, to pewna grupa ludzi , bez przerwy ryła, przeszkadzała, więcej złego zrobili niż SB. Do tych ludzi należała Walentynowicz.
O Henryce Krzywonos: Krzywonos nie ma mózgu, to za mózg strajku uznała Borusewicza, bo go tam spotkała. Ona była bez mózgu, nie miała pojęcia, co się dzieje i jak się dzieje. I do dziś chyba nie rozumie.
O Jacku Kuroniu: Prowadził negocjacje z SB, bo go osobiście do tego upoważniłem. Nie tylko zresztą Jacka Kuronia. Robiło to jeszcze dwadzieścia innych zaufanych osób. Za zadanie mieli prowadzić wszelkie możliwe rozmowy, także z SB. Zasada była jednak taka: oni negocjują, ale nie podejmują żadnych decyzji. To było moje zadanie. Miałem silną pozycję i było wiadomo, że nie zdradzę. Nie chcę na razie wymieniać wszystkich nazwisk. Wymienię tylko Jacka Kuronia, Adama Michnika oraz Jarosława i Lecha Kaczyńskich.
O Lechu Kaczyńskim: Siedział grzecznie pod miotłą, był takim „przynieś, podaj, pozamiataj”. To jest mały zakompleksiony człowiek, który próbuje zniszczyć tamten dorobek. Całe życie Lech Kaczyński trząsł się ze strachu, a teraz kiedy mu wolno, pokazuje jaki jest ważny. Są takie łajniaki, które można przystawić do miodu, ale one i tak zawsze wrócą do łajna. Na pewno zginął i to jest osiągnięcie, że zginął. Natomiast innych osiągnięć nie widzę.
O Lechu Kaczyńskim: Siedział grzecznie pod miotłą, był takim „przynieś, podaj, pozamiataj”. To jest mały zakompleksiony człowiek, który próbuje zniszczyć tamten dorobek. Całe życie Lech Kaczyński trząsł się ze strachu, a teraz kiedy mu wolno, pokazuje jaki jest ważny. Są takie łajniaki, które można przystawić do miodu, ale one i tak zawsze wrócą do łajna. Na pewno zginął i to jest osiągnięcie, że zginął. Natomiast innych osiągnięć nie widzę.
O Jarosławie Kaczyńskim: Ten "Bolek" nie był tak ohydny w swym działaniu wtedy, jak Kaczyński dzisiaj. Ten agent był lepszy. Bardziej bym jemu ufał niż panu, panie Kaczyński.
O Krzysztofie Wyszkowskim: Wyszkowski ma ksero, podróby i się wygłupia. To jest chory człowiek, to jest małpa z brzytwą (…). Pan jest chorym debilem!
O SB: 60% to byli patrioci.
Jeśli wierzyć Wałęsie, SB nie była wcale taka straszna, dużo gorsi byli jego koledzy z "Solidarności", bo mu utrudniali jednoosobowe zwycięstwo. Taka była "Solidarność" we wspomnieniach Wałęsy, gorsza jest chyba tylko ta ze wspomnień Waldemara Kuczyńskiego ("Na szczęście młodzież twierdzi, że braliśmy w dupę mniej więcej tak samo, jak inne narody i że obity tyłek nie jest żadnym powodem do dumy. Bo jeszcze warto by się zastanowić ile razy sami go bez sensu nadstawialiśmy myśląc, że to opancerzona pięść. A jak ktoś próbował nam w tym przeszkodzić, jak margrabia Wielopolski (nieskutecznie) i generał Jaruzelski (skutecznie), to robił za zdrajcę i pachołka obcych"). Hipokryzją zalatuje więc argumentowanie, że obrona zakłamanej biografii Wałęsy to obrona całego ruchu, gdy jest wprost przeciwnie - obrona biografii Wałęsy wymaga oskarżenia wszystkich wokół. O to, że nie dość odważnie walczyli, o to że szkodzili bardziej niż SB, czy wreszcie o to, że wszyscy są umoczeni, bo nie można się było nie umoczyć. Jeśli ktoś ma tak marne zdanie o wielomilionowym ruchu, którego Wałęsa jest symbolem, ale z pewnością nie największym bohaterem, niech powtarza, że "wszyscy byliśmy Bolkami". Trzeba mieć jednak świadomość, że postawa obrońców Wałęsy jest bardzo upokarzająca dla samego Wałęsy - zupełnie jak wrogowie Wałęsy zakładają, że życiorys Wałęsy się nie broni, i żeby Wałęsa pozostał bohaterem, trzeba ten życiorys zakłamać zupełnie na rympał, wbrew oczywistym faktom. Naprawdę tak źle o nim myślicie?
Determinacja Wałęsy w zakłamywaniu własnej biografii to dzisiaj najpoważniejszy argument za tym, że "Bolek" z lat 70-tych musiał mieć znaczący wpływ na późniejsze decyzje Lecha Wałęsy. Bo jeśli Wałęsa - noblista, były prezydent, milioner, i legenda - jest w stanie tak bardzo zatracić się w kłamstwie, na które już dawno nikt się nie nabiera i nawet najwierniejsi obrońcy mogą już tylko apelować o zamknięcie na to kłamstwo oczu, to z ręką na sercu - na czym mam oprzeć wiarę, że prześladujący Wałęsę "Bolek" nie miał najmniejszego wpływu na całą prezydenturę Wałęsy? Na założeniu, że nikt nigdy nie próbował teczki "Bolka" wykorzystać, czy na założeniu, że próbował, ale Wałęsa się temu bohatersko oparł, i tylko jakoś przez ćwierć wieku nie umie się do tego przyznać?"
*
AA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz