"Swastyka na polskiej ambasadzie ?
Gdyby Polacy byli tak cyniczni jak autorzy tego graffiti, to poszli by z Hitlerem, aż po Kamczatkę. Dzisiaj byłoby się z czego tłumaczyć, tylko nie byłoby przed kim"
http://www.kontrowersje.net/ronen_bergman_ydowski_nacjonalista_i_k_amca_specjalista_od_mossadu_i_propagandy
"Ronen Bergman - żydowski nacjonalista i kłamca, specjalista od Mossadu i propagandy
Od wczoraj nasi starsi bracia w wierze rozkręcili aferę od Monachium przez Jerozolimę, aż po Nowy York. Ważne, żeby powyższe zdanie odczytać dosłownie, bo wbrew kłamstwom funkcjonariuszy Michnika i TVN, nie było żadnego masowego oburzenia wśród dziennikarzy, po pytaniu Ronena Bergmana do Mateusza Morawieckiego. Na dowód, jaki „zasięg” miały kłamliwe, co za chwilę udowodnię, słowa żydowskiego dziennikarza, wklejam jego komentarz zamieszczony na Twitterze.
Po 24 godzinach od tej publikacji, żydowskich dziennikarz zebrał garść "podaj dalej" i koszyczek "lajków". Dla tych, którzy nie orientują się w zasadach Twittera, powiem tyle, że gdy napiszę o swoich zmaganiach z flaszką wódki, statystyki mam trzy razy większe. Nie było żadnego oburzenia świata. Wszyscy normalni słuchacze i późniejsi odbiorcy odpowiedzi Premiera Matusza Morawieckiego na prowokacyjne pytanie Ronena Bergmana, po prostu przyjęli do wiadomości oczywiste fakty wyłożone przez polskiego premiera. Dla porządku przywołam jedno, najbardziej „kontrowersyjne”, zdanie z wypowiedzi Premiera RP:
Tak jak byli żydowscy zbrodniarze, tak jak byli rosyjscy zbrodniarze, czy ukraińscy - nie tylko niemieccy
Szkoda mi czasu i zdrowia na tłumaczenie powyższego banału, byłaby to obraza inteligencji Czytelnika i mojej własnej. Przejdę od razu do tego, co jest charakterystyczne dla żydowskich nacjonalistycznych propagandystów, czyli budowania kariery na fanatyzmie i kłamstwie.
Ronen Bergman nie jest przypadkową postacią i nie znalazł się przypadkiem na konferencji w Monachium. Od lat jest obecny w wielu tytułach na całym świecie: New York Times, Wall Street Journal, Foreign Affairs, Newsweek, The Times, The Guardian, Frankfurter Allgemeine Zeitung, Sueddeutsche Zeitung. Jest też stałym bywalcem kilku telewizji miedzy innymi BBC i co arcyciekawe, jako jeden z nielicznych Żydów, regularnie pojawia się w Al-Jazeera. Jednak jego podstawowa praca to stanowisko dziennikarza śledczego w największym izraelskim dzienniku Yedioth Ahronoth, gdzie zajmuję się wojskiem i służbami specjalnymi, przede wszystkim Mosadem, z którego się doktoryzował. Ponadto jest autorem wielu książek o izraelskich służbach i działaniach wojennych. Do Monachium trafił, ponieważ promuje tam swoją najnowszą książkę „Der Schattenkrieg: Israel und die geheimen Tötungskommandos des Mossad”. Z grubsza rzecz biorąc jest to książka o tajnych i zabójczych misjach Mossadu.
Pan Ronen Bergman to klasyczny produkt izraelskiego nacjonalizmu i fanatyzmu, opartego na pogardzie do wszystkich i wszystkiego, co nie żydowskie. On sam następująco definiuje ideologię żydowskich nacjonalistów i sens istnienia państwa Izrael:
Po pierwsze, zawsze znajdzie się goj, który chce nas zabić. Po drugie żaden goj nam nie pomoże. Będą stać z boku, skoro nie pomogli za pierwszym razem. Po trzecie, powinniśmy zrobić wszystko, aby mieć bezpieczną przystań, mieć ojczyznę, mieć Izrael i bronić go za wszelką cenę.
Źródło: https://www.npr...
Zwracam szczególną uwagę na słowa „żaden goj nie pomoże” i „zawsze znajdzie się goj, który chce nas zabić". Pierwsza cześć to oczywiste kłamstwo i bzdura, do zweryfikowania choćby w Yad Vashem, a druga to już klasyczne dla żydowskich ideologów polowanie na jednego goja, żeby z całego narodu gojów zrobić morderców. Na konferencji w Monachium żydowski fanatyk Ronen Bergman spłodził taką oto rzewną i pełną kłamstw historyjkę.
Moi rodzice urodzili się w Polsce. Moja matka otrzymała przed wojną nagrodę od ministra edukacji narodowej. Później zaczęła się wojna i część rodziny zginęła. Ich polscy sąsiedzi wydali ich gestapowcom, a moja matka uratowała niektórych, bo podsłuchała nocną rozmowę, podczas której Polacy donosili na Żydów do gestapo. Po wojnie moja matka przyrzekła, że nigdy nie wypowie ani słowa po polsku.
Wszystko mogłoby się zgadzać, gdyby ta historia dotyczyła dorosłej kobiety albo chociaż dorastającej dziewczyny, ale w innym miejscu Ronen Bergman, tak pisze o swojej matce:
Jutro Izrael obchodzi Dzień Pamięci o Holokauście, aby upamiętnić ludobójstwo narodu żydowskiego, w którym zamordowano większość członków mojej rodziny. Moja matka, niech jej pamięć będzie błogosławieństwem, musiała pogrzebać ojca na śniegu, cicho, żeby hitlerowcy ich nie znaleźli. Miała wtedy pięć lat.
Źródło: https://www.yne...
Powyższa historia ma się nijak do konferencyjnej bajeczki, bo jakim cudem i za co, mniej niż pięcioletnia dziewczynka, mogła dostać przed wojną nagrodę od Polskiego Ministra Edukacji? Pomijam litościwym milczeniem fakt, że nagle Polaków zmienili Niemcy, a pięcioletnie dziecko nasłuchiwało po nocach, co mówią polscy sąsiedzi. Na dokładkę pięcioletnia dziewczynka wykopała grób dla dorosłego mężczyzny… w zimie. Nie budzi za to najmniejszych wątpliwości, że żydowski fanatyk Ronen Bergman nie tylko bezczelnie łże, ale robi to na wyjątkowo niskim poziomie, nie dbając o najbardziej podstawową spójność przekazu, która nie wywołuje zażenowania. Raz matka ucieka przed Polakami, innym razem przed Niemcami, raz jest dorosłą laureatką nagrody ministra, innym razem pięcioletnim grabarzem. Dlaczego tak postępuje i w ogóle się nie martwi, że zostanie zdemaskowany? Tu dochodzimy do sedna!
Cała akcja jest popisowym zagraniem żydowskich środowisk, obojętnie, jakich głupstw naopowiadał Ronen Bergman i jak mądrze odpowiedział Mateusz Morawiecki, w świat ma pójść przekaz, że goje z Polski to antysemici. Nikt, poza "oszołomami", żadnych faktów sprawdzał nie będzie, jest to tylko i wyłącznie cyniczna gra również na grobie matki. Wszystko dla kariery, pieniędzy i na zamówienie żydowskiego nacjonalizmu, który chce wyrwać od polskich gojów miliardy dolarów. Z tych i wielu innych przyczyn rzeczowy dialog z Żydami nie ma najmniejszego sensu, oni nie odpuszczą Polsce dopóki nas nie upokorzą i nie wydobędą pieniędzy za „utracone mienie”. Jedyna odpowiedź, to twarda walka propagandowa, przy każdej okazji trzeba robić dokładnie to, co zrobił Mateusz Morawiecki, mówić o zbrodniach niemieckich, żydowskich, rosyjskich i Polsce, która jest ofiarą.
Źródło foto:
INTERNET PAMIĘTA
https://www.salon24.pl/u/eska/845481,premier-morawiecki-i-holocaust
"Premier Morawiecki i Holocaust
Nie wiem, czy PMM, odpowiadając na prowokacyjne pytanie izraelskiego dziennikarza, zrobił to w pełni świadomie, czyli celowo (po rozmowach z Merkel), czy też odpowiedział po prostu logicznie – bo wszak stwierdził rzecz oczywistą, w każdym narodzie byli, są i będą zbrodniarze, a te cechy ujawniają się zwłaszcza w tragicznych okolicznościach wojennych.
Dlaczego to wywołuje takie szaleństwo sprzeciwu? Bo podważa podstawową zasadę „religii” Holokaustu, mamy ją wyłożoną w notce FŻP >
Natomiast Żydzi - niezależnie jak postępowali - zawsze byli przede wszystkim OFIARAMI, ludźmi skazanymi przez Niemców na śmierć. Byli ofiarami NAWET wtedy, gdy skrajnie NIEETYCZNIE, bo kosztem innych, walczyli o życie. To jest sedno!
To jest nie tylko sedno, ale to jest dzisiaj podstawa istnienia Izraela – uwolnienie od winy i kary każdego Żyda, bowiem usprawiedliwiają go okoliczności. A jakie to okoliczności? Oczywiście przetrwanie narodu żydowskiego jako wybranego przez Boga.
W tej pokręconej religii skutki szaleńczej ideologii niemieckiej zostały przetworzone na „ofiarę”, czyli Holokaust. Ofiara musiała zostać złożona, aby mógł powstać Izrael, a żydowscy pomocnicy Niemców są jak Judasz w chrześcijaństwie - byli niezbędni, aby ofiara się dopełniła. Tyle, że Judasz miał choć tyle przyzwoitości, żeby się powiesić....
Jest też drugi, niezbywalny aspekt tej „religii”, a mianowicie Auschwitz. Otóż Żydzi wymyślili, że Bóg od nich odwrócił oczy w Auschwitzu, Boga tam nie było. Stąd takie awantury o krzyż na Żwirowisku, o klasztor karmelitanek. Czyja to wina?
Ano nasza własna, bo pozwoliliśmy sobie ukraść Oświęcim, który był głównie obozem śmierci Polaków (a także jeńców sowieckich). Pierwszy transport polskich więźniów został przywieziony już 14 czerwca 1940 roku, a pierwszą próbę zabijania cyklonem B przeprowadzono na Polakach (250 osób) i jeńcach sowieckich (600 osób) w roku 1942, jeszcze na terenie Auschwitz I.
Rzeczywistym miejscem zagłady Żydów była Brzezinka (Auschwitz II -Birkenau), gdzie najpierw zbudowano obóz kobiecy, ale potem zamieniono go na obóz zagłady. Pierwsze transporty Żydów przyjechały dopiero w roku 1943, właśnie do Birkenau, gdzie wcześniej pobudowano zespół krematoriów i komór gazowych.
Co dziwne, obiektem kultu i absolutnej wyłączności cierpień żydowskich stał się właśnie Oświęcim, a nie typowe obozy zagłady ludności żydowskiej, jak Treblinka, Bełżec czy Sobibór. Wszelkie pozostałe ofiary Oświęcimia zostały „unicestwione” w pamięci religijnej Holokaustu. Mało tego, wszelkie zbrodnicze działania członków diaspory żydowskiej poza okupacją niemiecką, a więc na terenach okupacji sowieckiej, w ramach działania partyzantki sowieckiej na Kresach i potem, już po wojnie w czasie stalinowskim, też się w tę ochronę ofiar Holokaustu wpisały.
Żydzi byli OFIARAMI!
No tak, ale ofiarami zagrożonymi całkowitym wyniszczeniem stali się dopiero od roku 1942 (Endlosung Judenfrage). Akcja mordowania Żydów zaczęła się wcześniej na terenach odbitych od Sowietów (Kresy), ale były to mordy na miejscu, a nie w obozach zagłady. Natomiast planowane wysiedlanie gett na terenach GG nastąpiło później.
Religia Holocaustu nie tylko wymazała winy żydowskie, skutki okupacji Polski w latach 1939 – 1942, ale wymazała miliony ofiar innych narodów, nie tylko polskiego. Nikt dziś np nie wspomina o ludobójstwie jeńców sowieckich, których do niewoli dostało się ok. 5,7 mln, z czego Niemcy zamordowali (głównie zamorzyli głodem) ponad 3 mln (a uratowani po wojnie zostali w większości wykończeni przez Stalina w gułagu). Nie mówimy tu o żołnierzach zabitych na frontach, tylko o zamordowanych jeńcach! Porównajmy sobie liczby.
Walka o prawdę o okupacji na ziemiach polskich napotyka na mur nie tylko religii Holokaustu. Pod tym mitem chowają się mordy na Żydach w wykonaniu wielu innych nacji, współpracujących w tej mierze z Hitlerem. Wszyscy, może poza Węgrami, są zainteresowani podtrzymaniem tego mitu. Ot, napadli ich naziści z Kosmosu i zmusili do mordowania...
Naprawdę mamy przerąbane w tym starciu narracji, zwłaszcza że potomkowie bandytów z KPP/UB narzucili nam pedagogikę wstydu już po 1989 i całe masy baranów tkwią w tym po uszy, kompletnie nie sprawdzając faktów.
"Czy Bóg znajdzie w Narodzie Wybranym 10-ciu sprawiedliwych, od których uzależnił ocalenie Sodomy i Gomory, czy też swoją zuchwałością i okrucieństwem wobec ofiar tak Go rozsierdzą, że jak w przypadku tych dwóch miast odpuści sobie szukanie?
Ja na miejscu Żydów bym się bał!"https://www.salon24.pl/u/peacemaker/845631,w-innych-okolicznosciach-wscieklbym-sie-na-premiera-morawieckiego
"W innych okolicznościach wściekłbym się na premiera Morawieckiego
Byłbym dużo bardziej wściekły, niż po bzdurnym uderzeniu Grzegorza Schetyny w dumę Rosjan stwierdzeniem, że oto nie oni, a Ukraińcy wyzwolili Auschwitz. Niewiele pomogłoby to, że Schetyna wtedy ewidentnie skłamał, a Mateusz Morawiecki mówiąc o żydowskich sprawcach zbrodni powiedział prawdę, bo przecież bardziej człowieka boli, gdy po nieodpowiednie słowa sięgnie polityk "swój", z którym się identyfikuję, a nie ten po drugiej stronie sceny politycznej. Byłbym dużo bardziej wściekły, niż po ekscesach Macierewicza do spółki z Misiewiczem, jak i bardziej niż po stylu, w jakim premier Beata Szydło ogłosiła nominację Macierewicza na szefa MON. Dlaczego bardziej? Bo po nielubianej przeze mnie retoryce Macierewicza i jego awanturniczej metodologii działania niczego dobrego się nie spodziewałem, a wobec premiera Morawieckiego oczekiwania miałem i mam ogromne. Tak, w innych okolicznościach byłbym bardzo wściekły na premiera Morawieckiego. W każdych normalnych okolicznościach. Ale nie po tym, co robili Żydzi w ostatnich kilku tygodniach. Nie po tym!
Po udowodnieniu oczywistego kłamstwa Yaira Lapida, który najpierw twierdził, że jego babcia została zamordowana przez Polaków, a gdy się okazało, że obydwie jego babcie przeżyły wojnę i żadna z nich nigdy nie była w Polsce, tłumaczył się że jego prababcia została zamordowana przez Niemców i Polaków w Auschwitz (niewtajemniczonym wyjaśnię: w Auschwitz Polacy nie mordowali, tylko stanowili drugą po Żydach najliczniejszą grupę zamordowanych) punktem honoru dla każdego Żyda ocalonego przez Polaków z Holokaustu, każdego potomka ocalonego przez polaków Żyda i każdego Żyda choćby minimalnie znającego realia niemieckiej okupacji na ziemiach polskich i mającego choćby odrobinę przyzwoitości powinno być przeproszenie Polaków za te obraźliwe słowa i zmuszenie Lapida do wyrażenia skruchy. Czy to miało miejsce? Kilka głosów nieśmiałego sprzeciwu zginęło we wrzasku władz rozmaitych kongresów, instytutów i demonstrantów, którzy brutalnie obrazili uczucia potomków polskich Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata.
Były Ambasador Izraela w Polsce Pan Szewach Weiss ma prawo czuć się kompletnie rozbitym po słowach premiera. Ale jego zdruzgotanie jest zdecydowanie spóźnione - to nie my rozpętaliśmy tę wojnę, to nie my pluliśmy na groby bohaterów, to nie my przez lata propagowaliśmy kłamstwa i szerzyliśmy nienawiść. To jest zbrodnia państwa Izrael. Pan Szewach Weiss przynajmniej starał się tę zbrodnię powstrzymać - chwała Mu za to! Ale to nie "Rząd Polski niweczy wszystko, co w ciągu 25 lat ogromnym wysiłkiem wielu ludzi udało się osiągnąć w relacjach między obu narodami" - zrobili to izraelscy politycy!
Skoro zrobili to z taką łatwością, to może ten dorobek 25 lat (dlaczego ostatnich 25 a nie całych 800?) niewiele dla nich znaczy... a może nic nie jest wart? Jako wnuczek Sprawiedliwej Wśród Narodów Świata i do niedawna niepoprawny filosemita sam się w tych dniach wielokrotnie zastanawiałem czy rodzinna relikwia - medal bohaterskiej Babci nie zdewaluował się do wartości złomu.
Można mieć różne zastrzeżenia do nowelizacji ustawy o IPN, ale jeden fakt pozostaje niezaprzeczalny: jest ona wyraźnie wzorowana na prawie izraelskim. W tym kontekście wściekły atak izraelskich polityków nie tyle "trąca" nazizmem, ale wręcz wali nim po oczach. Narracja typu "my - Żydzi jesteśmy rasą panów, narodem ofiar i jedynymi sędziami w tej sprawie, a wy polaczki macie milczeć, przyjmować kolejne policzki i przepraszać za winy innych, bo inaczej tak was obsmarujemy, że cały świat was znienawidzi" jest czymś chyba jeszcze bardziej obrzydliwym i niebezpiecznym od nazizmu. Bo trudno znaleźć choćby jedną relację Niemca dyszącego rządzą zemsty do kogoś, kto uratował życie jemu lub jego rodzicom (jeśli nawet żyją tacy psychopaci, to z reguły siedzą cicho), zaś szambo wybijające w ostatnich dniach pokazało, że wśród Żydów takich przypadków jest multum. Każdy taki Żyd jest tykającą bombą - nikt nie jest w stanie przewidzieć do czego jest zdolny.
Więc nie mówcie mi o "urażeniu żydowskiej wrażliwości", o "traumie", bo przez całe życie widziałem traumę mojej Mamy - nawet gdy już miałem Żonę, trójkę dzieci, mieszkanie, samochód i niewielki jacht, więc wszystkie przesłanki wskazywały na to, że potrafię o siebie zadbać, potrafiła kilka lub kilkanaście razy na godzinę pytać "Stasiu, czy nie jesteś głodny?", "Stasiu, czy chcesz coś zjeść?", "czy zjesz może..." Trudno policzyć ile razy się o to pokłóciliśmy. Ale to było silniejsze od niej. Tak mocno odbił się w Jej psychice głód, którego doświadczyła jako 10-letnie dziecko na przedmieściach okupowanej Warszawy. Jednak mimo tego głodu Babcia ryzykowała życiem swoim i trójki dzieci oddając po części głodowej dawki jedzenia swojego i dzieci (najczęściej zmarzniętych ziemniaków przyniesionych na własnych plecach z narażeniem życia nocą z oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów wsi) choremu Żydowi ukrywającemu się w opuszczonym mieszkaniu sąsiadki w skrytce pod schodami.
Mama odeszła do Boga 1 lipca ubiegłego roku. Dobrze, że nie dożyła tych koszmarnych dni! Mając na końcu języka przekleństwo "krew naszych bohaterów na was i na dzieci wasze" szukam odrobiny nadziei w ostatnich sprawiedliwych Żydach, takich jak Pan Szewach Weiss (który właśnie ogłosił bezwarunkową kapitulację), pisujący na blogu Forum Żydów Polskich Pan Paweł Jędrzejewski (który ostatnim artykułem pokazał, jak bardzo sam w zawiłościach zbrodni Holokaustu i narosłych wokół niego narracji się pogubił), czy poznany na wręczeniu medali Pan Sheldon Goldberg (ciekawe co u Niego). Czy Bóg znajdzie w Narodzie Wybranym 10-ciu sprawiedliwych, od których uzależnił ocalenie Sodomy i Gomory, czy też swoją zuchwałością i okrucieństwem wobec ofiar (chęć dokonania zbiorowego gwałtu na udających facetów aniołach była ewidentnym przegięciem) tak Go rozsierdzą, że jak w przypadku tych dwóch miast odpuści sobie szukanie? Ja na miejscu Żydów bym się bał!
https://wpolityce.pl/polityka/382049-obrzydliwa-manipulacja-slowami-polskiego-premiera-to-kneblowanie-faktow-obrona-prawdy-historycznej-rozwsciecza-swiatowy-uklad
"Obrzydliwa manipulacja słowami polskiego premiera to kneblowanie faktów! Obrona prawdy historycznej rozwściecza światowy układ
Polska ma milczeć i potulnie przyjmować historię napisaną przez powojennych sprzymierzeńców zamkniętego układu – ten prosty wniosek wypływa wyraźnie z politycznego sporu ostatnich tygodni. Polski rząd nareszcie zaczął walkę w obronie polskich interesów. Stąd ta histeryczna furia Izraela.
Prowokacyjne pytanie rzucone przez dziennikarza na konferencji w Monachium miało wywołać kolejny paraliż w stosunkach polsko-izraelskich. Nie o odpowiedź premiera Morawieckiego tutaj chodzi, bo ta była jasna i uczciwa. Jakiekolwiek słowo nie padłoby z ust premiera, poddano by je propagandowej obróbce. Co naprawdę powiedział premier?
Przypomnijmy, że dziennikarz Ronen Bergman przedstawił historię swojej urodzonej w Polsce matki, która przeżyła Holokaust, ale wielu członków jej rodziny zginęło, ponieważ zostali zadenuncjowani na Gestapo przez Polaków. Następnie odnosząc się do nowelizacji ustawy o , stwierdził:
Gdybym opowiedział jej historię w Polsce, byłbym uznany za przestępcę. Co wy próbujecie zrobić? Dolewacie oliwy do ognia.
Symboliczne, że sala zareagowała na te słowa brawami. Nie widać było refleksji o źródłach niemieckiego faszyzmu, o sprawstwie zbrodniczej ideologii Adolfa Hitlera pochodzącego z miasta, w którym obywała się konferencja.
Odpowiedź premiera Morawieckiego była jasna:
Jest to niezmiernie ważne, aby zrozumieć, że oczywiście nie będzie to karane. Nie będzie to postrzegane jako działalność przestępcza, jeśli ktoś powie, że byli polscy sprawcy. Tak jak byli żydowscy sprawcy, tak jak byli rosyjscy sprawcy, czy ukraińscy.
Polski premier wyraźnie oddzielił tu pojedyncze akty kolaboracji od zbrodni Holokaustu, za którą odpowiedzialność ponoszą Niemcy.
Cóż niewłaściwego jest w wypowiedzi premiera Morawieckiego? Co nieprawdziwego jest w wypowiedzi, że także wśród Żydów, podobnie jak wśród Polaków i Ukraińców, byli ludzie, którzy współpracowali z Niemcami / Hitlerowcami? Przecież to element prawdy historycznej.
Skąd więc ta histeryczna próba zakneblowania faktów? Pomóżcież właśnie obrona swobody wypowiedzi była głównym argumentem w gorącym sporze wokół ustawy o . Ci sami, którzy bronili prawa do przywoływania wspomnień o polskich kolaborantach, dziś atakują polskiego premiera za to, że przypomina o kolaborantach żydowskich.
Dlaczego więc nie wolno mówić o niechlubnych postaciach donoszących na własnych rodaków Żydów? Dlaczego to Polska ma być uznana za sprawcę w tej nowej, powojennej narracji historycznej, napisanej przez sprzymierzeńców jednego układu? Bo konieczne jest wskazanie winnego. Niemcy słono zapłaciły Izraelowi za odkupienie win. Izrael poniósł ogromne wysiłki stworzenia i utrzymania swojego nowego państwa. Jego podwalinami jest ideologia Holocaustu i przekazywane z pokolenia na pokolenie przekonania i światowym, zwłaszcza polskim antysemityzmie.Prawda o bohaterstwie Polaków jest w tym kontekście ściśle reglamentowana. Poprzednie rządy potulnie godziły się na pedagogikę wstydu. Przyjmowały odznaczenia „Sprawiedliwych wśród narodów świata”, ale pozwalały na fałszowanie takich historii, jak Jedwabne… Pieczołowicie pracowano na tworzenie obrazu Polaka-antysemity. Każda próba obnażenia manipulacji kończyła się nałożeniem knebla. Na szczęście polski rząd świadomie dba o prawdę historyczną, tożsamość narodową i polski interes. Świat ma szansę wreszcie usłyszeć o Janie Karskim, rotmistrzu Pileckim, o rodzinie Ulmów, Kowalskich, Irenie Sendlerowej i wielu, wielu innych. Oby usłyszał także o Szmulu Zygielbojmie – Żydzie z Chełma, który na wszelkie sposoby próbował zaalarmować światowe organizacje żydowskiego o niemieckich zbrodniach.
We wrześniu 1939 roku brał udział w obronie Warszawy, wszedł w skład Rady Żydowskiej (Judenratu), a w 1940 roku przedostał się do Londynu. W 1942 roku został mianowany przez Prezydenta członkiem Rady Narodowej, zastępującej polski parlament. Korzystając z raportów polskiego podziemia i organizacji żydowskich z okupowanej Polski, apelował m.in. do Światowego Kongresu Żydów i Amerykańskiego Kongresu Żydowskiego o skłonienie aliantów do akcji odwetowych wobec Niemców w obliczu zagłady Żydów.Pomimo wsparcia rządu gen. Władysława Sikorskiego, jego apele pozostały bez echa. W 1942 roku wydał po angielsku książkę „Zatrzymać ich teraz. Niemiecki masowy mord na Żydach w Polsce”, w której podkreślał współczucie i pomoc jakiej Żydzi doświadczają od Polaków
– pisze marszałek Ryszard Terlecki, przypominając postać Zygielbojma. Opinia publiczna w Wielkiej Brytanii i w Stanach Zjednoczonych nie usłyszała jego przekazu. Międzynarodowe organizacje żydowskie nie zareagowały na jego wołanie o pomoc. Na wiadomość o wybuchu i upadku powstania w getcie warszawskim, Zygielbojm popełnił samobójstwo, protestując w ten sposób przeciw bezczynności aliantów.
Polski rząd nie neguje holokaustu. Nie zakłamuje historii i nie zdejmuje odpowiedzialności z poszczególnych ludzi, którzy sprzeniewierzyli się zasadom polskiego państwa. Ale nie możemy pozwolić na kontynuację kłamstw i manipulacji, które realizowano przeciwko Polsce przez lata. Czas pedagogiki wstydu minął. Patrzę w oczy dziennikarzom i politykom, atakującym w tej sprawie rząd, i nie mogę uwierzyć, że wyrośliśmy na tej samej Ziemi, której heroicznie bronili nasi bohaterscy przodkowie…
https://wpolityce.pl/polityka/381991-to-nie-jest-zadna-debata-to-kafkowski-proces-bez-prawa-obrony-druga-strona-nie-chce-rozmawiac-zajmuje-sie-szukaniem-pretekstow-do-eskalacji
"To nie jest żadna debata, to kafkowski proces bez prawa obrony. Druga strona nie chce rozmawiać, zajmuje się szukaniem pretekstów do eskalacji
Międzynarodowa burza wokół polskiej ustawy o („Holocaust law”) niestety nie jest żadną „debatą”. To raczej kafkowski proces bez prawa do obrony. Proces, w którym każde słowo płynące z Polski może być wykorzystane przeciwko nam, niezależnie od intencji mówcy i sensu całego przesłania.
Najnowszy przykład: premier Morawiecki w Monachium chciał pokazać (i pokazał) otwartość i gotowość do dialogu. To człowiek, który wie, co mówi: jest z wykształcenia historykiem, zna doskonale historię wojny światowej.
Gdy izraelski dziennikarz Ronen Bergman przywołał historię własnej rodziny, jak twierdzi, wydanej gestapo przez polskich sąsiadów, i zapytał, czy za tego typu stwierdzenia zostałby w Polsce ukarany, szef rządu odpowiedział, że Polska nie będzie karała ludzi, którzy twierdzą, że byli polscy sprawcy („perpetrators”) Holocaustu:
Nie zaprzeczamy faktowi, że byli polscy sprawcy, tak jak byli żydowscy sprawcy, i ukraińscy sprawcy.
Słowa te szybko wywołały burzę o nieznanych jeszcze konsekwencjach. Piszą o nich w tonie wielkiego oburzenia izraelskie media, używając grubych słów. Na stronie „Jerusalem Post” jest to obecnie temat numer jeden. Także dziennikarze „Haaretzu” nie żałują potępienia:
Jerusalem Post” cytuje również wypowiedzi izraelskich polityków, którzy domagają się obniżenia rangi relacji z Polską.
Premier Morawiecki nie powiedział niczego szczególnego: taka była okrutna prawda wojny światowej. Niemieccy najeźdźcy sprowadzili do roli pomocników w zbrodni także niektóre swoje ofiary, także żydowskie. Wie to każdy, kto zna choć pobieżnie historię Holocaustu.
Ale druga strona nie chce słuchać, nie chce rozmawiać. Zajmuje się szukaniem pretekstów do eskalacji; wyrwane z kontekstu słowa przekształca w oskarżenie. Pomija milczeniem polskie gesty dobrej woli, gotowość do podjęcia dialogu. Symbolicznie, polska komisja ds. relacji polsko-izraelskich wciąż nie ma swojego odpowiednika.
Prawda” została więc ustalona, i żadne fakty jej nie zmienią, by zacytować klasyka. W tej sprawie polskie argumenty traktowane są jako nieprawomocne. Stawia się nas niemal w roli Turcji, w sposób równie uparty co szalony negującej rzezie Ormian.
Każdy nasz ruch - choćby pełen otwartości i dobrej woli, maksymalnie wyczulony na wrażliwość drugiej strony - jest wykorzystywany przeciwko nam. Jesteśmy faulowani, a sędziego brak.
Ale Polska nie ma innego wyjścia, niż bronić prawdy. Paradoksalnie, broniąc „polskiej” prawdy, broni również prawdy o Holocauście, na co premier Morawiecki zwrócił uwagę już w swoim przemówieniu telewizyjnym, zaraz po wybuchu kryzysu.
Nie jest łatwo, i łatwo nie będzie, bo mierzymy się nie tylko z dramatycznie innym, często zafałszowanym spojrzeniem na historię wojny światowej; mierzymy się także z postawami ze sfery quasi-religijnej, w której każdy nowy argument traktowany jest jak herezja.
Jedno jednak musimy widzieć: gdy ulegniemy, nie będzie milej; będzie jeszcze straszniej".
https://wpolityce.pl/polityka/382039-to-co-widzimy-to-proba-takiego-znekania-polskich-wladz-by-po-prostu-zamilkly-mamy-milczaco-przyjac-straszne-falszywe-oskarzenie
"To, co widzimy, to próba takiego znękania polskich władz, by po prostu zamilkły. Mamy milcząco przyjąć straszne, fałszywe oskarżenie
Zachęcam wszystkich do uważnego obejrzenia pytania izraelskiego dziennikarza Ronena Bergmana i odpowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego podczas konferencji w Monachium:
Pytanie dziennikarza było straszne w każdym sensie; oskarżenie potężne, fakty i kontekst przedstawionych zdarzeń niemożliwe do zweryfikowania, ton wyzwania oczywisty. Do tego głośne brawa z sali.
Premier Morawiecki odpowiedział spokojnie, grzecznie, a nawet pokornie. Sensem jego wypowiedzi była akceptacja, że byli polscy sprawcy tak strasznych zdarzeń jak donoszenie na gestapo, podobnie jak byli sprawcy żydowscy, ukraińscy i rosyjscy. Bo taka jest prawda! Prawda opisująca życie na dnie piekła, zorganizowanego w naszej części Europy przez niemieckich najeźdźców.
Ze strony premiera padło też zapewnienie, że Polska nigdy nie zamierzała karać za stwierdzenia odnoszące się do tragicznych historii, a jedynym celem nowego prawa jest walka z pleniącym się pojęciem „polskich obozów śmierci”.
Niezwykle silny atak na premiera w związku z tą wypowiedzią całkowicie pomija jej sens, kontekst, i prawdziwe przesłanie. Można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z polowaniem na jakiekolwiek wypowiedzi przedstawicieli polskich władz, które można oderwać od ich realnej treści, opakować w oskarżenie i mocne słowa („outrageous” użyte przez Netanjahu), choćby absurdalne, i wyrzucić na pierwsze strony gazet.
Tak jak już pisałem: to nie jest żadna „debata”, to jest kafkowski proces bez prawa obrony.
Trudno traktować sprawę inaczej niż próbę takiego znękania polskich władz, by po prostu zamilkły. To jest sens tego wszystkiego: mamy milcząco przyjąć straszne, fałszywe oskarżenie, mamy zaakceptować skalę naszej winy na poziomie wyznaczonym przez naszych polemistów, mamy nie podnosić żadnych argumentów, które nie zostały zaakceptowane przez drugą stronę.
Mamy po prostu milczeć. Temu służy lekcja udzielona nam w Monachium: każde wasze działanie zostanie obrócone przeciwko wam. Siedźcie cicho, przyjmijcie, że zostaliście już skazani. Wtedy damy wam spokój.
Ale bez złudzeń: nie będzie żadnego spokoju, będą kolejne żądania, już majaczące na horyzoncie. Działania bardzo konkretne. Nie po to nas się łamie, by mieć tylko satysfakcję.
Nie można ulec. Nie można zaakceptować nakazu milczenia. Jeśli zamilkniemy, będzie po nas".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz