http://1maud.salon24.pl/786965,czy-dobry-chrzescijanin-moze-sie-bronic-przed-migracja
"Czy dobry chrześcijanin może się bronić przed migracją?
Ten, co się odłączył od Proroka, poznawszy prawą ścieżkę, i pójdzie za nauką niewiernych, otrzyma to, na co zasłużył – śmierć i ognie piekielne będą jego udziałem”. Koran
Zacznę od przytoczenia bieżącej oceny sytuacji (związanej z napływem imigrantów), dokonanej przez irańskiego profesora Dabashi Hamida. ” „W wyniku dziwnej ironii losu, historia kolonialna Europy - po wielokrotnym splądrowaniu całego świata - przywiodła z powrotem do domów miliony muzułmanów z Azji i Afryki, wprowadzając w stan paniki wielu białych chrześcijańskich Europejczyków.”
Pan profesor ocenia migrację, jako „powrót milionów muzułmanów do domów”. Polecam cały artykuł tego autora, bo może wreszcie prawda o niewidocznych mechanizmach migracji dotrze do wątpiących w istnienie jakiegoś spirytus movens w tej nagłej wędrówce ludów. Także skutków dla cywilizacji zachodniej. Czy Dabashi ma rację? Historia muzułmanów w Europie ma ponad tysiącletnią tradycję. W niektórych krajach Europy (szczególnie Południe i Hiszpania) muzułmanie trwali przez wieki. Pozostawiając ślady w charakterystycznej, arabskiej architekturze.
Dalej Dabashi stwierdza: ‘ Wieszcząc islamskie zagrożenie dla Zachodu, Huntington i spółka starali się "spacyfikować" arabskie i muzułmańskie masy imigrantów - zarówno tych starych, jak i przybywających obecnie - przez wymóg dostosowania się do lokalnych okoliczności, zarówno pod względem dziedzictwa kulturowego, jak i obowiązującego kodeksu moralnego.”.Kolejny napływ muzułmanów miał miejsce w XX wieku. Przybywali, jako robotnicy, uchodźcy i studenci. Głównie mężczyźni. Władze europejskich państw traktowały ich pobyt, jako „czasowy”. Tymczasem oni osiedlali się, sprowadzali swoje rodziny. Nie rezygnując ze swojej wiary ani dziedzictwa kulturowego. A wymóg dostosowania się do lokalnego kodeksu moralnego mając za nic. Dlaczego ta wymuszona próba integracji nie mogła się udać?
W tym miejscu rozważań zostawię pana profesora. Próbując zdefiniować, dlaczego integracja musiała spełznąć na panewce. Wydaje się, ze najpoważniejszą przyczyną jest przyrównywanie religii muzułmańskiej do innych religii. W tym chrześcijaństwa. To błąd. Islam jest jednocześnie religią, kulturą i jedynym prawem, które należy przestrzegać. Czyli formułuje oddolnie strukturę społeczeństwa. W większości krajów muzułmańskich ma to odbicie w sposobach funkcjonowania państw arabskich. Jeśli w sferze moralności –mniej lub bardziej –islam i chrześcijaństwo nie mają zasadniczych sprzeczności – to w pozostałych sferach muzułmanie nie są w stanie –bez odejścia od swojej religii- akceptować ani sposobu życia zachodniej cywilizacji, ani jej norm. Dlatego przybysze wymogli na państwach pobytu –korzystając z zasad prawa, (którego wyższości nad swoim szariatem nie uznają) –do budowy meczetów, tworzenia sal modlitwy, szkół ze swoją religią dla dzieci. Modlący się na ulicach muzułmanie to coraz częstszy widok w Europie. Bo oni się swojej religii i religijności nie wstydzą. Dla zlaicyzowanej Europy to zupełnie obce zjawisko. I tylko ze strachu nie są w stanie protestować tak skutecznie, jak czynią to w stosunku do wyznawców np. chrześcijaństwa, usuwając symbole religijne z oczu napływowej ludności. Aby jej nie zdenerwować, nie urazić. A chrześcijanie potulnie dają się pozbawiać zarówno swobody wyrażania swojej wiary (usuwanie krzyży, zakazy noszenia medalików pracy itp.).
W tym miejscu rozważań zostawię pana profesora. Próbując zdefiniować, dlaczego integracja musiała spełznąć na panewce. Wydaje się, ze najpoważniejszą przyczyną jest przyrównywanie religii muzułmańskiej do innych religii. W tym chrześcijaństwa. To błąd. Islam jest jednocześnie religią, kulturą i jedynym prawem, które należy przestrzegać. Czyli formułuje oddolnie strukturę społeczeństwa. W większości krajów muzułmańskich ma to odbicie w sposobach funkcjonowania państw arabskich. Jeśli w sferze moralności –mniej lub bardziej –islam i chrześcijaństwo nie mają zasadniczych sprzeczności – to w pozostałych sferach muzułmanie nie są w stanie –bez odejścia od swojej religii- akceptować ani sposobu życia zachodniej cywilizacji, ani jej norm. Dlatego przybysze wymogli na państwach pobytu –korzystając z zasad prawa, (którego wyższości nad swoim szariatem nie uznają) –do budowy meczetów, tworzenia sal modlitwy, szkół ze swoją religią dla dzieci. Modlący się na ulicach muzułmanie to coraz częstszy widok w Europie. Bo oni się swojej religii i religijności nie wstydzą. Dla zlaicyzowanej Europy to zupełnie obce zjawisko. I tylko ze strachu nie są w stanie protestować tak skutecznie, jak czynią to w stosunku do wyznawców np. chrześcijaństwa, usuwając symbole religijne z oczu napływowej ludności. Aby jej nie zdenerwować, nie urazić. A chrześcijanie potulnie dają się pozbawiać zarówno swobody wyrażania swojej wiary (usuwanie krzyży, zakazy noszenia medalików pracy itp.).
Europejskie władze nakazują szacunek dla obcej Europie religii, swoją mając za nic.
Kolejny raz warto oddać głos Orianie Fallaci, tak opisującej muzułmanów w Europie: „Przede wszystkim: oni wcale nie są Europejczykami. Nie wolno ich uważać za Europejczyków, przynajmniej w takim znaczeniu, w jakim nas nie można by traktować, jako muzułmanów, gdybyśmy mieszkali w Maroku, Arabii Saudyjskiej czy Pakistanie, będąc tam zameldowani czy mając tamtejsze obywatelstwo. Obywatelstwo nie ma nic wspólnego z narodowością. By stać się Anglikiem, Francuzem, Niemcem, Hiszpanem, Włochem czy Polakiem, to znaczy stać się integralną częścią pewnych dziejów i pewnej kultury, trzeba czegoś więcej niż tylko kawałka papieru, na którym napisano: obywatel angielski, francuski, niemiecki, hiszpański, włoski czy polski. Moim zdaniem, nawet ci, którzy mają obywatelstwo, są tylko i jedynie gośćmi, a w zasadzie uprzywilejowanymi najeźdźcami.”
Kolejny raz warto oddać głos Orianie Fallaci, tak opisującej muzułmanów w Europie: „Przede wszystkim: oni wcale nie są Europejczykami. Nie wolno ich uważać za Europejczyków, przynajmniej w takim znaczeniu, w jakim nas nie można by traktować, jako muzułmanów, gdybyśmy mieszkali w Maroku, Arabii Saudyjskiej czy Pakistanie, będąc tam zameldowani czy mając tamtejsze obywatelstwo. Obywatelstwo nie ma nic wspólnego z narodowością. By stać się Anglikiem, Francuzem, Niemcem, Hiszpanem, Włochem czy Polakiem, to znaczy stać się integralną częścią pewnych dziejów i pewnej kultury, trzeba czegoś więcej niż tylko kawałka papieru, na którym napisano: obywatel angielski, francuski, niemiecki, hiszpański, włoski czy polski. Moim zdaniem, nawet ci, którzy mają obywatelstwo, są tylko i jedynie gośćmi, a w zasadzie uprzywilejowanymi najeźdźcami.”
Chrześcijanie w świecie islamu są prześladowani. Muzułmanie w Europie znaleźli „moralną pustynię do zaorania”. Urządzają w katolickich kościołach meczety. Wymieszają przerwy w pracy i sale modlitw. Kultywują swój ramadan. Władze europejskie wyrzekają się swoich korzeni i dobrowolnie rezygnują z własnego dziedzictwa kulturowego.
Jeśli pojawia się sprzeciw wobec inwazji islamskiej na Europę wiązany jest tylko z atakami terroryzmu. Przed nim się bronią i ostrzegają. Nie chcąc zauważyć, ze ów terroryzm to tylko pochodna podstawowego zagrożenia.
Mimo, że muzułmańska migracja z Afryki i Azji, jest migracją niezwiązaną bezpośrednio z wojna syryjską, podstawą „humanitarnej postawy: „ Angeli Merkel do zaproszenia ich do Europy jest obowiązek humanitarnej postawy wobec uchodźców, uciekających przed śmiercią niesioną przez wojnę.
Jeśli europejscy przywódcy poddadzą się tej narracji za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat nie zostanie nic z Europy, którą znamy. Luwr stanie się Alhambrą, pozbawioną zakazanych zdobień. A Bazylika Św. Piotra –meczetem.
Drażni mnie, jako chrześcijankę, powszechne nawoływanie nas, do humanitarnej postawy wobec imigrantów. Oczywiście tylko w formie przyjęcia ich pod swój dach. Epatując nas zdjęciami biednych dzieci, ginących podczas przeprawy do Europy. Widzę potrzebę tej pomocy, ale w formie wsparcia blisko ich miejsc pobytu. Walki ze zorganizowaną przestępczością, organizującą przerzuty ludzi. Zapewnienia możliwości leczenia tym, którzy jej na miejscu zdobyć nie mogą. Z warunkiem wyjazdu po zakończeniu. Oczekiwanie, że przyjęci pod nasz dach staną się Europejczykami- można między bajki włożyć.
Islam jest religią osadzoną mocno korzeniami w średniowieczu. Podobnie jak szariat. Próby dostosowania islamu do wymogów europejskich, lokalnych okoliczności, zarówno pod względem dziedzictwa kulturowego, jak i obowiązującego kodeksu moralnego- jak słusznie pisał Dabashi– nie udały się przez kilkadziesiąt lat. I niestety, nie mają się prawa udać w przyszłości. Już raz europejskie władze myślały, że migracja zarobkowa w przypadku muzułmanów będzie czasowa. W obliczu obecnej inwazji nie wyciągnęła żadnych wniosków. Albo wyciągnęła i chce popełnić spektakularne samobójstwo".
Jeśli pojawia się sprzeciw wobec inwazji islamskiej na Europę wiązany jest tylko z atakami terroryzmu. Przed nim się bronią i ostrzegają. Nie chcąc zauważyć, ze ów terroryzm to tylko pochodna podstawowego zagrożenia.
Mimo, że muzułmańska migracja z Afryki i Azji, jest migracją niezwiązaną bezpośrednio z wojna syryjską, podstawą „humanitarnej postawy: „ Angeli Merkel do zaproszenia ich do Europy jest obowiązek humanitarnej postawy wobec uchodźców, uciekających przed śmiercią niesioną przez wojnę.
Jeśli europejscy przywódcy poddadzą się tej narracji za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat nie zostanie nic z Europy, którą znamy. Luwr stanie się Alhambrą, pozbawioną zakazanych zdobień. A Bazylika Św. Piotra –meczetem.
Drażni mnie, jako chrześcijankę, powszechne nawoływanie nas, do humanitarnej postawy wobec imigrantów. Oczywiście tylko w formie przyjęcia ich pod swój dach. Epatując nas zdjęciami biednych dzieci, ginących podczas przeprawy do Europy. Widzę potrzebę tej pomocy, ale w formie wsparcia blisko ich miejsc pobytu. Walki ze zorganizowaną przestępczością, organizującą przerzuty ludzi. Zapewnienia możliwości leczenia tym, którzy jej na miejscu zdobyć nie mogą. Z warunkiem wyjazdu po zakończeniu. Oczekiwanie, że przyjęci pod nasz dach staną się Europejczykami- można między bajki włożyć.
Islam jest religią osadzoną mocno korzeniami w średniowieczu. Podobnie jak szariat. Próby dostosowania islamu do wymogów europejskich, lokalnych okoliczności, zarówno pod względem dziedzictwa kulturowego, jak i obowiązującego kodeksu moralnego- jak słusznie pisał Dabashi– nie udały się przez kilkadziesiąt lat. I niestety, nie mają się prawa udać w przyszłości. Już raz europejskie władze myślały, że migracja zarobkowa w przypadku muzułmanów będzie czasowa. W obliczu obecnej inwazji nie wyciągnęła żadnych wniosków. Albo wyciągnęła i chce popełnić spektakularne samobójstwo".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz