Ostrzeżenie
Ten blog jest przeznaczony dla osób dorosłych i wolnych od problemów psychicznych. Poszukiwanie prawdy może być bolesne i niebezpieczne. Pamiętaj, że wyobraźnia i emocje mogą nas zwieść na drogę fałszu lub iluzji. Jeśli jesteś niestabilny/a, jeśli potrzebujesz pomocy psychologa lub psychiatry, to nie jest to miejsce dla Ciebie. W takiej sytuacji, w celach terapeutycznych, być może lepsze będzie zalecane przez Marka (samczeruno.pl) samooszukiwanie się co do własnej osoby i świata.
Przeczuleni
Zaleca się zachowanie daleko posuniętej ostrożności w dziedzinie tzw. samorozwoju, zwłaszcza w aspekcie wyczulenia zmysłów, sensytywności. To znana przypadłość min. w środowisku różdżkarzy. Niebezpieczeństwo może tu wynikać tak z realnie istniejących oddziaływań, patologii środowiska, jak i z iluzji, złudzenia, które nie powstrzymane w porę może prowadzić do obsesji, zachowań maniakalnych, urojeń, stanów psychotycznych, czy wręcz do szaleństwa.
Wiem co piszę bo w latach 90-tych znałem człowieka, który po kursie wahadlarskim popadał w narastającą paranoję. Wahadełko i "informacje" uzyskiwane z jego wskazań stały się dla tej osoby najważniejszym aspektem życia. Brakło tej osobie naukowego, analitycznego, sceptycznego podejścia. Zabrakło samokrytycyzmu, wszystko było brane na wiarę, choćby nie wiem jakie absurdy uzyskiwało się ze wskazań wahadełka. Brakło różdżkarskiego BHP, a to jest tu ekstremalnie ważne.
Moje eksperymenty z wahadłem skończyły się bardzo szybko. Po kilku próbach z wahadłem stwierdziłem w sposób jednoznaczny, że bez jakichkolwiek świadomych ruchów z mojej strony, po kilku sekundach wahadło porusza się dokładnie tak jak mentalnie tego chcę. Tłumaczę to dobrym kontaktem świadomości z nieświadomością. Tak więc z mojego punktu widzenia wahadło jest narzędziem bezwartościowym.
Znieczuleni
Współczesne media rażą ludzkie zmysły i ludzką wyobraźnię wyjątkowo mocno i niszcząco. Kino (SF, fantazy) i jego efekty specjalne, gry komputerowe, literatura (tu dobrym przykładem na polskim gruncie może być powieść "Vril" Huberta Kozieła), ZNIECZULAJĄ NAS TOTALNIE.
Nawykli do ekstremów nie jesteśmy w stanie, często nie chcemy, dostrzec i docenić cudów, które czasami zdarzają się wokół nas. Stajemy się ślepi na prawdziwą i realną Boską Iskrę, która jest w Nas a zwłaszcza może zaistnieć MIĘDZY NAMI.
Family eyelink
Telepatia dla początkujących. Osobiście nie lubię tego określenia bo sugeruje patologię, chorobę. Przy przeczuleniu rzeczywiście bardzo łatwo tu o patologię. Także przy bujnej wyobraźni, podatności na autosugestię, można równie łatwo zbłądzić i z drogi poszukiwania prawdy stoczyć się w ślepą uliczkę gry wyobraźni, łechtanego ego, pychy, urojeń i szaleństwa. Dlatego jeszcze raz podkreślam tu ekstremalnie ważną rolę naukowego i krytycznego podejścia.
My z mysiej norki
Mógłbym w sumie w tym miejscu nic nie napisać a emocjonalnie byłoby to dla wielu zrozumiałe.
Ale dla topornych i zatwardziałych należy się wyjaśnienie. Tak moje drogie samce alfa, pretendenci do tej roli, samce beta, i inni prężący muskuły, chodzący na siłkę, szemrani przywódcy grup nieformalnych, od małych kajtków podwórkowych, nadworni błaźni i członkowie tych grup. Jak to się mówi, nie dla psa kiełbasa. Prześladowaliście słabszych, czerpaliście satysfakcję z zadawania im cierpienia, niejednego pobiliście, okaleczyliście. To jest wasza droga. Dziś nadal krzywdzicie, tyle że najczęściej pośrednio i na znacznie większą skalę. Wasz świat to układy, cynizm, chciwość, korupcja, przekręty, złodziejstwo, nepotyzm, struktury przestępcze, mafie. Swoją pychą, arogancją i agresją sprowadzaliście swoje ofiary nie raz, nie dwa, do parteru, zapędzaliście je do mysiej norki. To u waszych ofiar, przez to symboliczne zapędzenie do mysiej norki, niejednokrotnie obudził się uśpiony ZMYSŁ. Zmysł obcy współczesnej cywilizacji a tak powszechnie i naturalnie wykorzystywany (w swej najprostszej formie silnych ODCZUĆ) w tak pogardzanych "prymitywnych" społecznościach jak australijscy Aborygeni.
Po nitce do kłębka
nautilus.org.pl
Wolf Messing
"o tym, jak przepowiedział Hitlerowi porażkę na Wschodzie, uciekając z Polski przed faszystami znalazł się w Związku Radzieckim, wypróbowywali go i Stalin, i Beria. Istnieje legenda, że bez problemów wszedł do gabinetu Stalina na Kremlu, nie okazując przy tym żadnych dokumentów. Ten go zapytał: „Jak ci się udało to zrobić?”.
Messing odpowiedział: „Wmawiałem ochronie, że jestem komisarzem ludowym Berią i wszyscy mnie przepuszczali oddając honory”.
Kiedy Laurenty Pawłowicz, wiedząc już o zdolnościach Messinga, wydał stanowczy rozkaz, by nie wypuszczać go z budynku NKWD, ten wyszedł, pokonując trzy linie ochrony i przekornie, a może pragnąc pokazać, że nie boi się wszechmocnego Berii, widząc go w oknie, pomachał mu ręką... (...)
Kiedy Laurenty Pawłowicz, wiedząc już o zdolnościach Messinga, wydał stanowczy rozkaz, by nie wypuszczać go z budynku NKWD, ten wyszedł, pokonując trzy linie ochrony i przekornie, a może pragnąc pokazać, że nie boi się wszechmocnego Berii, widząc go w oknie, pomachał mu ręką... (...)
Człowiek-zagadka
Siedzieliśmy vis-a-vis siebie. Wysokie czoło, gęste kędzierzawe włosy, spojrzenie jakby roztargnione. Był spokojny, zrównoważony, mówił powoli, z dostrzegalnym akcentem i nagle, w momencie, gdy podniósł rękę, stał się innym człowiekiem! Ożywienie przebiegło po jego twarzy, w oczach zamigotały iskierki, promieniował cudowną, niepojętą energią!
Poczułem, jak przede mną, niczym w lipcowym mirażu, „popłynął” pokój. Wszystko zakołysało się, zadrżało... Jakby ktoś niewidzialny dotknął mego mózgu. Rozmówca opuścił ręce i natychmiast zniknęło dziwne falowanie. Tak poznałem Wolfa Messinga. Może chciał mnie wypróbować lub coś sprawdzał, a może chciał tylko pokazać swoje możliwości.
Po tym wszystkim, spróbowałem uchwycić choćby najmniejszy ruch jego powiek, mięśni twarzy - na próżno. Przed mną znów siedział dobry, delikatny człowiek. Spotkałem się z nim trzykrotnie i za każdym razem był to zupełnie inny człowiek. Ile miałeś „twarzy”, Wolfie Grigoriewiczu? Był zagadkowy we wszystkim - człowiek-tajemnica..."
Siedzieliśmy vis-a-vis siebie. Wysokie czoło, gęste kędzierzawe włosy, spojrzenie jakby roztargnione. Był spokojny, zrównoważony, mówił powoli, z dostrzegalnym akcentem i nagle, w momencie, gdy podniósł rękę, stał się innym człowiekiem! Ożywienie przebiegło po jego twarzy, w oczach zamigotały iskierki, promieniował cudowną, niepojętą energią!
Poczułem, jak przede mną, niczym w lipcowym mirażu, „popłynął” pokój. Wszystko zakołysało się, zadrżało... Jakby ktoś niewidzialny dotknął mego mózgu. Rozmówca opuścił ręce i natychmiast zniknęło dziwne falowanie. Tak poznałem Wolfa Messinga. Może chciał mnie wypróbować lub coś sprawdzał, a może chciał tylko pokazać swoje możliwości.
Po tym wszystkim, spróbowałem uchwycić choćby najmniejszy ruch jego powiek, mięśni twarzy - na próżno. Przed mną znów siedział dobry, delikatny człowiek. Spotkałem się z nim trzykrotnie i za każdym razem był to zupełnie inny człowiek. Ile miałeś „twarzy”, Wolfie Grigoriewiczu? Był zagadkowy we wszystkim - człowiek-tajemnica..."
"Po rosyjsku Wolf Messing mówił nie najlepiej, ale łowiłem każde słowo wielkiego hipnotyzera. Od leczenia chorych odżegnywał się, mówił, że nie wolno mu zmieniać radzieckiej medycyny, ale za to, o swoich doświadczeniach, chętnie opowiadał. Tam, w pokoju hotelowym, pokazał mi, jak można znajdować schowane rzeczy.
- Proszę wybrać emocjonalnego człowieka, najlepiej młodą dziewczynę - histeryczkę. Proszę wziąć ją za rękę i proszę wykonywać gwałtowne ruchy. Jeśli ona jest nastawiona przeciwko wam, to będzie odprowadzać was od obiektu, jeśli pozytywnie, to sama was przyprowadzi do przedmiotu. Tak, więc wszystko jest proste. Trzeba tylko uważnie obserwować ludzi i wszystko uda się.
Spróbowałem wyjaśnić dwie legendy, które opowiadali ludzie. Czy jest prawdą, że udało się mu opuścić więzienie, po zahipnotyzowaniu ochrony, a także otrzymać sto tysięcy rubli w Banku Państwowym, zgodnie z zadaniem Stalina. Na te pytania Wolf Grigorjewicz zaproponował żebym sam znalazł odpowiedź.
- Jeśli przeprowadzaliście seans hipnozy dla ochrony, zebrawszy ją w jednym pomieszczeniu, to jest to zupełnie realne - zacząłem rozwiązywać sekrety wielkiego hipnotyzera - ale otrzymać pieniądze, przedstawiwszy czystą kartkę papieru zamiast czeku - nie można.
Wolf Grigorjewicz nie zaczął ze mną się spierać i elegancko przeprowadził rozmowę na inne tory. A kiedy żegnaliśmy się, Wolf Messing na firmowym blankiecie zostawił autograf i powiedział, że zostanę znanym człowiekiem, po tym, jak rzucę medycynę i przestanę leczyć chorych hipnozą.
„I jeśli moja przepowiednia spełni się, będziecie w stanie osobiście upewnić się w tym, że nigdy nie oszukuję ludzi”".
Olga Migunowa
"Pewnego razu, Olgę chcieli obrabować w klatce schodowej własnego domu. Uczciwie uprzedziła bandytów, że jest hipnotyzerką. Ci, tylko się roześmiali: „Przestań łgać, lepiej ściągaj złoto i brylanty”. Wtedy, zahipnotyzowała jednego z nich i zmusiła do wyczyniania niewyobrażalnych rzeczy. Pozostała dwójka, uciekła z przerażeniem".
Czesław Klimuszko
"W czasie wojny trzykrotnie doszło do wydarzeń, które przypisywane są Klimuszce, ale nie ma stuprocentowej pewności, co do ich zaistnienia. Ponoć trzykrotnie siłą własnej woli nadał wolę właśnie innemu człowiekowi, za każdym razem niemieckiemu okupantowi. Jedną z jego „ofiar” był żandarm, który nie zdołał go poprosić o dokumenty (zakonnik ich nie miał), gdyż nagle poczuł się źle i zaczął wymiotować. Innym razem, podczas kontroli granicznej, zmusił jednego z Niemców do wycofania się do ubikacji, drugi zaś wszedł do przedziału w pociągu, którym podróżował ojciec Klimuszko, lecz zaczął zachowywać się bardzo dziwnie – bełkotał, wykonywał nieskoordynowane ruchy i w tym stanie nie zdołał przeprowadzić kontroli".
Wolf Messing
"Wolfie Grigoriewiczu, jeśli nie możecie wyjaśnić, jak się to wszystko dzieje, to proszę przynajmniej opisać swój stan psychologiczny!
- Ogromna, niesamowita praca mózgu. I to wszystko...
- A jaką grupę ludzi możecie zahipnotyzować?
- Tylu, ilu widzę przed sobą".
- Ogromna, niesamowita praca mózgu. I to wszystko...
- A jaką grupę ludzi możecie zahipnotyzować?
- Tylu, ilu widzę przed sobą".
Brakujące ogniwo
nautilus.org.pl
"Jak wielu mistrzów sztuk walki opanował także posługiwanie się energią Chi.
Jak w praktyce wygląda taka umiejętność? Wystarczy jego chwila koncentracji, jak sam opisuje „kumulacji energii Chi”, a każdy człowiek, którego dotknie nawet w najbardziej delikatny sposób, pada na ziemię niczym rażony prądem.
Robi to wstrząsające wrażenie, nasz kolega z pokładu Nautilusa miał okazję obserwować taki pokaz mocy Chi na własne oczy, kiedy do Polski zawitał znany japoński mistrz innej sztuki walki – Kendo.
Jak w praktyce wygląda taka umiejętność? Wystarczy jego chwila koncentracji, jak sam opisuje „kumulacji energii Chi”, a każdy człowiek, którego dotknie nawet w najbardziej delikatny sposób, pada na ziemię niczym rażony prądem.
Robi to wstrząsające wrażenie, nasz kolega z pokładu Nautilusa miał okazję obserwować taki pokaz mocy Chi na własne oczy, kiedy do Polski zawitał znany japoński mistrz innej sztuki walki – Kendo.
Wracając do mistrza Hirokazu Kanazawy – odkrył on jeszcze jedną możliwość wykorzystania energii Chi. Odpowiednio ją kierując jest w stanie przejąć kontrolę nad dowolną ilością zwierząt i doprowadzić je do stanu całkowitego uśpienia!
W programie „Superhumans” ekipa realizująca program zaprosiła go do Kalifornii. Następnie została wybrana losowo farma owiec, na której dr Kanazawa miał zaprezentować swoje możliwości oddziaływania na zwierzęta. Właściciele farmy stanowczo wykluczyli możliwość, aby owce tak po prostu „uśpić” w ciągu dnia. Znają się na owcach, obserwują je od kilkudziesięciu lat, ich zwyczaje i upodobania nie mają dla nich tajemnic – nie ma takiej możliwości, aby uśpić nawet jedną owcę.
Mistrz powiedział, że nie musi do zwierząt podchodzić blisko. Wystarczy – jak sam powiedział - aby mógł je obserwować z odległości nawet 100 metrów i więcej. Następnie zaczął wykonywać delikatnie ruchy dłonią, przypominając zagarnianie niewidzialnej energii i kierowanie je na stado zwierząt. Już po minucie rozpoczął niezwykły spektakl.
Kolejne zwierzęta traciły równowagę i opadały na ziemię, a następnie momentalnie zasypiały.Obserwujący tę scenę właściciele farmy nie byli w stanie powstrzymać się od okrzyków zdumienia (polecamy obejrzenie 9-tego odcinka serii „Superhumans”). Po kilku minutach stado złożone z ok. dwustu owiec spało nieruchomo na ziemi. O przypadku nie może być mowy. Wykluczono wszelkie „usypianie zwierząt jednostajnym gestem” (zresztą –jak?!) uśpienie ich poprzez podanie im wcześniej silnych środków usypiających.
Mistrz dr Kanzawa Sensei powtarzał ten sam niesamowity spektakt wielokrotnie w innych programach z różnymi zwierzętami, w tym zrealizowanym dla japońskiej telewizji. Mamy w naszym archiwum zapis jednego z takich programów. Jego fragment prezentujemy poniżej" :
Ostatni krok
Prawdę mówiąc od usypiania stada baranów do pokonania armii jest tylko jeden krok....
fascinus ;)
AA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz