28.08.2017

Budzący się 83 - kompleks świadomościowy






Ps.

Musimy pamiętać o tym, że ten nadświadomy kompleks przejawia wszelkie formy świadomości zbiorowej, z wszelkimi tego konsekwencjami. Dla uproszczenia dobrym przybliżeniem jest ująć jego istotę jako istotę boską. Nie można jej oszukać, przekupić, obłaskawić, zmanipulować, przypochlebić się, zapunktować. Wszelka przebiegłość i wyrachowanie, wszelka łapczywa prywata, wszelkie kupczenie, wszelkie geszefty, skazane są na kompletną porażkę, a czasem wręcz na boską pomstę.
Bo, choć tego najczęściej nie wiemy, sami dla siebie stajemy się surowym sędzią ...
Tylko miłosna, ekstatyczna więź może nam dać dostęp do tego poziomu świadomości ....






































































































































18.08.2017

Budzący się 82 - DWA BIEGUNY NAZIZMU



Czyli salonowi 

IDIOCI WSZYSTKICH CZASÓW

























DWA BIEGUNY NAZIZMU :


CZYSTOŚĆ KRWI   -  NAZIZM TERRORU NARODOWEGO SOCJALIZMU


MIESZANIE KRWI  -  NAZIZM TERRORU LEWACKIEGO MULTI - KULTI










https://www.salon24.pl/u/alpejski/788703,zanim-sie-nawzajem-pozabijamy-o-prawdziwych-zrodlach-nazizmu



"Zanim się nawzajem pozabijamy... O prawdziwych źródłach nazizmu



Po drugiej wojnie światowej napisano tysiące prac wyjaśniających jej genezę. Miały one zapobiec wybuchowi podobnego konfliktu w przyszłości. Koncentrowały się na aspektach gospodarczych, politycznych i geopolitycznych w nich głównie doszukując się przyczyn eksplozji nazizmu w Niemczech i Austrii. Taką pracą była słynna „Historia społeczna Trzeciej Rzeszy” Richarda Grunbergera, czy napisana przez Fritza Sterna „Der Traum vom Frieden und die Versuchung der Macht”. To klasyki mające objaśnić przyczyny, pokazać mechanizmy funkcjonowania systemu.
Te ponure sprawy nie zaprzątały mi bynajmniej głowy, kiedy mieszkałem w Polsce, ale kiedy przeprowadziłem się do Niemiec spotkania z ludźmi obudziły we mnie ciekawość i niepokój zarazem. Ciekawość, bo zastanawiałem się nad tym, że przecież te wyjaśnienia, które nam się w podaje nie są wystarczające.
Niepokój, bo zacząłem odczuwać, że to nie wszystko, że za tym kryje się jeszcze jakiś fenomen, który pozwalał na całkowitą kontrolę niemieckich dusz i który w wielu ludziach trwa do dziś. Te wszystkie akademickie wyjaśnienia nie dawały mi zasadniczej odpowiedzi na ten zbiorowy amok, na te spazmy zachwytu, łzy wzruszenia i ekstazę młodych i starych ludzi słuchających przemówień Hitlera i jego kompanów.
Nie dawały mi odpowiedzi na najważniejsze pytanie – z jakiego powodu ci ludzie z pełnym przekonaniem i bez najmniejszego oporu zamordowali 6 000 000 Żydów  i przygotowywali się do zlikwidowania Chrześcijan rozpoczynając eksterminację księży i pastorów. Nie! Tego nie da się w pełni wyjaśnić przyczynami politycznymi i gospodarczymi, za tym stoi coś więcej – pomyślałem, ale temat był zbyt odstręczający, aby nim się zajmować w wolnych chwilach. Przełamał to telefon mojego znajomego profesora z prośbą o pomoc w badaniu pewnego średniowiecznego reliefu i kaplicy w wykutej w skale grocie, która służyła Hermanowi Göringowi Wielkiemu Łowczemu III Rzeszy i jego kompanom.
 Te badania zmieniły moje patrzenie na korzenie nazizmu i doprowadziły do poznania wielu wartościowych prac badawczych wydawanych na amerykańskich uczelniach w czasach, kiedy w Europie nikt się tymi aspektami nie zajmował. Mogłem poznać też obszar badań archeologicznych prowadzonych przez nazistów w miejscu tradycyjnie związanym ze zniszczeniem najważniejszej dla pogańskich kultów świątyni w Externsteine i okolicach. Oraz mieć bezpośredni dostęp do miejsc zamkniętych dla zwykłych śmiertelników.
Po pewnym czasie poznając fakty mi wcześniej nieznane zadałem sobie pytanie - Czy prawda o tym, że Niemcami kierował zbiorowy obłęd nowej wersji okultystycznej i starej pogańskiej wiary i że ta prawda jest na tyle niebezpieczna, że była pomijana w tych najważniejszych opracowaniach, wyjaśniających przyczyny nazizmu?
To co opętało niemiecką duszę narodziło się dużo wcześniej, niż wymieniane przez historyków przyczyny polityczne i gospodarcze. A rodziło się na salonach dziewiętnastowiecznej Europy, w głowach ludzi zajmujących się modnymi wtedy praktykami okultystycznymi. Ten nurt wywodzący się z lóż masońskich ogarniał coraz więcej umysłów.
Myśl Eliphasa Levi (1810 – 1875), francuskiego okultysty czerpiącego garściami z legend, tradycji masońskich i domysłów na temat Templariuszy, zawładnęła wieloma ludźmi. Należy podkreślić, że byli to ludzie z tzw. najwyższych sfer, często znudzeni dostatnim życiem i poszukujący nowych wrażeń.
Naukowe badania nad historią doktryny będącej głównym motorem popychającym ludzi ku zbrodni ludobójstwa, wykluczały kiedyś, jako obszar badań źródła i wpływy okultystyczne. No, bo jak przyznać, będąc racjonalnym badaczem, że za tym stali ludzie, którzy doktrynę dosłownie wyzionęli na spirytystycznych seansach?
Te „potoki ektoplazmy” pojawiające się na seansach Heleny Bławatski, instrukcje zapisywane przez to medium podczas transów pisma automatycznego i innych fenomenów… „Czary mary” nie pasowały do racjonalnego uzasadnienia i opisu zjawiska nazizmu.
Moim zdaniem to podstawowy błąd umożliwiający obecne odradzanie się tej nazistowskiej Hydry pod zupełnie inną nazwą i pozornie niemającej z nazistowskimi korzeniami nic wspólnego.
Uprzedzając zarzuty, że wierzę w magię i okultyzm muszę napisać, że - nie ma to znaczenia, w co ja wierzę. Znaczenie ma to, w co wierzy sprawca.  To będzie przedmiotem moich rozważań.
Nie dyskutuję tu, czy automatyczne pismo to diabelska sztuczka czy też produkt naszych neuronów, nie interesuje mnie to na tym etapie. Ważne są owoce – skutki, wiary ludzi przekonanych o tym, że to zjawisko paranormalne.
Przykładowo - uczeń Bławatskiej Rudolf Steiner w spirytystycznych transach i medytacjach podróżował na księżyc opisując zastane tam byty. Wiemy, że na księżycu żadnej cywilizacji nie ma, co powinno ośmieszać astralne podróże Steinera, lecz wystarczy pojechać do Szwajcarii do słynnego „Goetheanum” w Dornach, albo udać się do najbliższej szkoły Waldorwskiej, aby przekonać się, że są tysiące ludzi budujących obraz świata na nauczaniu Steinera.
Celowo poruszam tu ten ezoteryczny kierunek. Bo antropozofia powstała w 1912 roku, jako humanizująca odpowiedź na umacniający się „twardy” ruch teozoficzny, który ewoluował w stronę lucyferianizmu. Korzenie i matka tego ruchu była ta sama, a była nią wspomniana już Rosjanka Bławatska. Jeden i drugi są silnie okultystyczne, jednak antropozofia w ujęciu steinerowskim, odrzuca kult Lucyfera, jako „ponadczasowego Prometeusza” ludzkości, uznając, że diabeł jest bytem upadłym i odnosząc się do najważniejszego wojaka niebieskiego Archanioła Michała, obrońcy przed zakusami diabelskimi. Można powiedzieć, że w pewnym momencie Steiner sam przez lata wydawca czasopisma „Luzifer” i jeden z najzdolniejszych uczniów Madame Bławatskiej, przestraszył się widząc, do czego zmierza kierunek lucyferiański. Pech chciał, że Steiner miał lekkie pióro i był dobrym pisarzem,  co powodowało szybką propagację jego myśli i zapewne nigdy nie zdołał naprawić błędów pisarskiej młodości, przyczyniając się do rozpowszechnienia idei lucyferiańskich.
Bławatska dzięki niezwykłej płodności literackiej i mediumicznym zdolnościom dała, a raczej wyzionęła dowody dla tych, którzy wzorując się na pączkujących od starożytności kultach i rytach okultystycznych chcieli budować nowy ład i nowego człowieka. To ona kontaktowała się z rzekomymi duchami Atlantydów i zapisywała wskazówki dawane przez te byty „wtajemniczonym”. Jej „Isis obnarzona” wydawana była w wielu krajach, a „Nauki tajemne” stały się biblią okultystów, opatrzoną tysiącami komentarzy i wydawaną raz po raz na całym świecie. Podróż Madame Bławatski, jak nazywano ją w dobrym towarzystwie, do Egiptu i Indii i Tybetu, przeniosła do Europy nowy wcześniej nieznany wymiar okultyzmu. To ona wrzucając do kotła najczarniejsze ryty ugotowała potrawkę przez pokolenia sycącą ezoterycznie nawiedzonych i zmierzających do „diabelskiego” nurtu okultystów. Nurt ten poszukiwał nieziemskich uzasadnień dla nienawiści rodzącej się w głowach jego przywódców, nienawiści o podłożu rasowym.
Towarzystwo Teozoficzne.
Najbardziej zatrutym owocem działalności Bławatskiej było stworzenie teozofii, jako nowej wizji świata i przyszłości człowieka. Otoczona już wieloma uczniami Bławatska w 1879 roku odbyła przełomową dla rozwoju swojej doktryny podróż do Indii. To wtedy centrum teozofii stało się Madras gdzie w 1888 roku ukazała się wspomniana już biblia okultystów „Nauki tajemne”. 
Teozofia jest swoistym amalgamatem doktryn religijnych i nauki okultystycznej. Co najważniejsze stara się sięgać do rytów wywodzących się z najstarszych religii, które przeciwstawia nowym „ortodoksyjnym” religiom. Te nowe, to oczywiście Judaizm i Chrześcijaństwo, które rzekomo miały w okrutny sposób potraktować starych prometejskich bogów ludzkości, uniemożliwiając zdaniem teozofów pełny rozwój możliwości tkwiących w człowieku.
Ta antynomia powoli stawała się zaczynem bujnie rozkwitającej wśród teozofów nienawiści do Żydów i Chrześcijan, ich zdaniem dzieci Boga uzurpującego sobie władzę nad ludźmi. W tym miejscu te pradawne ryty sprytnie pomieszano z najnowszymi wtedy ustaleniami nauki, które zostały natychmiast zaprzęgnięte do „demistyfikacji” religii żydowskiej i chrześcijańskiej. Szczególnie często teozofowie sięgali po Darwinizm, najnowsze odkrycia fizyki i chemii, twierdząc, że tylko racjonalizm jest przyszłością człowieka.
Proszę zauważyć to sprytne kłamstwo i manipulację! Wierzący w kontakty z duchami i moce ponadnaturalne używali Darwina, aby „racjonalnie” demitologizować religię!
Co więcej, ci „zwolennicy racjonalnego świata” nie tylko propagowali komunikację z duchami i pogańskie ryty, ale przekształcali doktrynę łącząc dawne wierzenia Egipcjan, Hindusów i Buddystów w ruch o silnie antypozytywistycznym widzeniu świata.
Widzicie już diametralną sprzeczność?
Z jednej strony używano nauki do obalenia „mitów religii żydowskiej i chrześcijańskiej, z drugiej strony tworzono ruch o silnych podstawach antyracjonalnych!  Dodam więcej! Ten antyjudaistyczny nurt czerpał garściami z Kabały i Talmudu!
Fala wiary w nowy styl życia zalewała pod koniec XIX wieku świat; medycyna naturalna, ziołolecznictwo, wegetarianizm, nudyzm, mesmeryzm, wiara w reinkarnację. To wszystko polano sosem romantycznej wizji religii starożytnych Egipcjan, Hindusów i amerykańskiego spirytualizmu. Te idee znalazły największy rezonans w Niemczech i Austrii. To właśnie tu spotkały się z „utwardzaniem” doktryny, obrastając coraz bardziej rasistowskimi ideami i zmierzając wprost do kultu Lucyfera, jako Prometeusza nowych czasów. Wiedeń, Praga i Berlin stały się centrami teozofów. Pojawiały się czasopisma „Sfinx”, „Luzifer”, „Der Wanderer”, „Prana”, „Astrologische Rundschau”, „Astrologische Bibliothek”, „Osiris Büchern“, „Neue Lotusblüten“ i dziesiątki podobnych.
Działalność Franza von Hartmanna (1838 – 1912) przyniosła zaś przetłumaczenie głównych ksiąg Hinduizmu na niemiecki. To właśnie Bhagavadgita będzie natchnieniem dla Himmlera, organizującego kilkadziesiąt lat potem zakon SS i tę księgę w kieszonkowym wydaniu, będzie nosił przy sobie podczas „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”. Zwracam uwagę, że wszyscy członkowie tych wtajemniczonych towarzystw posiadali wysoki status społeczny. Wymienię też Gräfin Constance Wachmeister, najbliższą przyjaciółkę Bławatskiej i tłumaczkę wielu jej pism, znaną z ekscentrycznych eksperymentów przeprowadzanych w teozoficznym „klasztorze” w Asconie.  
Szczególnie często poruszanym tematem dyskusji była Atlantyda.
Tym długo zajmowała się Bławatski. Setki stron zapisane podczas transów mediumicznych pismem automatycznym, dawały jej podstawy do rozwinięcia teorii o nadludziach pochodzących z tego zaginionego kontynentu. To w tych „transmisjach z zaświatów” pojawił się mit Aryjskiej rasy panów, doskonałych istot zgładzonych wraz z Atlantydą. Bławatski uważała, że uratowali się nieliczni, którzy wraz ze swoim kapłanem przemierzyli Europę i dotarli aż do Indii i Nepalu, a nawet Tybetu.
To tam do dziś mają ukrywać się potomkowie Atlantydów, a dzisiaj w Europie żyją jedynie skażeni przez obcą krew ich potomkowie ze związków z niższymi rasami - tak twierdziła Bławatski i tę ideę chętnie podchwycili niemieccy i austriaccy okultyści, opracowując plany ponownego odbudowania tej najwyższej ziemskiej rasy. Jako najwięksi wrogowie w tym dziele przedstawiani byli Żydzi i ich Bóg, których czyniono odpowiedzialnymi za „cierpienia” starożytnych bóstw.
Ten koncept miał oblicze bożego igrzyska, zemsty starożytnych potęg na Bogu Żydów, a zarazem Chrześcijan.
Pod koniec XIX wieku okultyści mieli już bardzo duży wpływ na społeczność Europy.
Jednym nich był austriacki okultysta Guido von List, któremu możemy przypisać rozpowszechnienie symbolu swastyki o ramionach „obracających się” przeciwnie do ruchu wskazówek zegara. To była swoista nowość. List twierdził, że to ten najważniejszy znak i tajemnica potęgi, a zarazem przyczyna prześladowań Templariuszy. List był niezwykle aktywny na wielu polach. Pełnił obowiązki w Austriackim Alpenvereien, wspinał się i dużo pisał. To on połączył nauki Bławatskiej o rasie aryjskiej z Germanami i współczesnymi mu Niemcami.  Wracając do Templariuszy. List nie widział w Templariuszach chrześcijan, a raczej tych, co odkryli, że chrześcijaństwo jest jedynie oszustwem, a prawdziwie wtajemniczeni wolnomularze od dawna kontynuują ich prawdziwe powołanie, czyli likwidację tej szkodliwej dla rozwoju człowieka doktryny.
Z tego powodu kierunek, który rozwinął List, zwany ariozofią, od samych początków był silnie antykatolicki i z biegiem lat stawał się coraz bardziej agresywny w swojej retoryce zwalczającej Kościół. Kierunek ten nadał Georg Ritter von Schönerer i już Fritz Stern w swojej pracy wydanej w 1961 roku w Berkeley, zwrócił uwagę na fakt, że bez tego człowieka ariozofia byłaby być może jedynie mało znaczącym nurtem, popularnym wśród mało wykształconych ludzi.
Schönerer był dynamicznym utalentowanym agitatorem, a jego pozycja społeczna pozwalała mu zasiewać ziarno nienawiści również wśród elit. To on na początku sięgając po hasła antykapitalistyczne i antysemickie rozpoczął współpracę z radykalnymi frakcjami lewicowymi. Co ciekawe pomiędzy 1876 rokiem, a 1890 kierunek najpierw silnie lewicowy o odniesieniach do „prusofilskiego nacjonalizmu”, silnie ewoluował w stronę nacjonalistyczną, uznając, że od 1875 roku u władzy w Austrii pozostawał rząd o silnym katolickim obliczu. Dla Schönerera i jego zwolenników rząd ten miał konserwatywno-klerykalny i słowianofilski charakter. Tak, więc pierwsze uderzenie miało być skierowane przeciw Katolikom i z tego powodu wzywał on do masowego przechodzenia na protestantyzm, bliższy „czystej pruskiej duszy”. Radykalizacja tego nurtu przybierała na sile i stworzyła warunki do implantowania idei zoologa Ernsta Haeckela, założyciela w 1906 roku „Monistenbund”. Ruch ten sprzeciwiał się mieszaniu ras i stworzył obszar, na którym spotkały się rasistowski nurt ariozoficzny z silnie okultystycznym ruchem teozoficznym.
Środowisko wiedeńskich salonów było na przełomie wieków XIX i XX jednym z najaktywniejszych.
Choć Austria tworzyła łagodną monarchię, kojarzoną z uśmiechniętym cesarzem Franciszkiem Józefem, to jak zwykle w tym międzynarodowym tyglu nie zabrakło takich, którzy odczuwali zagrożenie ze strony obcych rasie germańskiej żywiołów. Chodziło na początku o Słowian. Tu muszę powiedzieć, że Austriacy mieli wobec Słowian wiele kompleksów. Do dziś w Austrii używa się słowa Schlawiner, to synonim kogoś sprytnie-mądrego. Etymologia tego słowa pochodzi od Słoweńca. Pierwotnie oznaczało to spryciarza, ale już w latach 30 XX wieku było używane, jako przekleństwo lub pogardliwe określenia na Słowian, Żydów i Cyganów.
Te austriackie obsesje podzielał potem Adolf Hitler, przypomnę jego słowa na temat Wiednia napisane w słynnej „Mein Kampf”:
Obrzydliwy był dla mnie ten konglomerat ludzkich ras, który przedstawiała stolica cesarstwa. Obrzydliwa ta cała mieszanka narodów z Czechów, Polaków, Węgrów, Rusinów, Serbów i Chorwatów. Jawiło mi się to wielkie miasto, jako uosobienie nieczystości krwi.
I pomyśleć, że pod koniec XIX wieku austriacki dwór przychylał się do propozycji grafa Kasimira Badeniego, aby urzędnicy monarchii posługiwali się językiem czeskim i niemieckim…

Te idee ukształtowały symbolikę i ideologię III Rzeszy. Towarzystwo ariozoficzne, stowarzyszenie Thule, Zakon Nowych Templariuszy działalność okultysty Karla Marii Wiliguta będą tematem osobnej notki.
Czasem, kiedy już tak blisko jest zgody i jedności, budzą się w głowach ludzi demony, które z furią niszczą wszystko co pomiędzy ludźmi dobrego się rodziło.
Jak widzimy ta mieszanka idei i religii, stawała się podstawą wiedzy o świecie ludzi, którzy zaliczali się do ówczesnego salonu. To każdy z nich jest osobiście odpowiedzialny za rozprzestrzenienie się tych idei, obcych naszej kulturze. To ich eksperymenty i pycha, nakazująca im modyfikację starego społeczeństwa zaprowadziła ich i ich następców w objęcia tych, którzy rozpoczęli odbudowę, zaginionej nacji Atlantydów. W to bez wątpienia wierzył  także Himmler, czołowy „architekt” Holokaustu.
Dziś mamy do czynienia z odrodzeniem podobnych idei, idei pogardy dla innych narodów i nacji, ale także z odrodzeniem eugeniki, i inżynierii społecznej, której podstawowym celem jest zbudowanie nowego człowieka, dokładnie na wzór, jaki wcześniej widzieli teozofowie.
Od podróży w 1953 roku, do Externsteine francuskiej neonazistki zafascynowanej nauczaniem Bławatskiej trwa odbudowa tej ideologii. Przeżyła tam podczas nocy spędzonej w jednej z wykutych w skale komór trans, podczas którego ogłosiła Adolfa Hitlera reinkarnacją hinduskiej bogini Kali i złożyła ślubowanie pomszczenia jego śmierci. Maximine Portaz (1905 – 1982), pod hinduskim pseudonimem Savirti Devi – bo tak się ona nazywała - udało się przywrócić do życia ruch który powoli przybiera na sile. W swoich pismach odnosiła się do tego, opisując swoje rzekome śmierć i zmartwychwstanie, jakich doznała w Externsteine, obcując z pogańskimi bóstwami.
Exsternsteine to miejsce gdzie w latach trzydziestych naziści prowadzili gorączkowe prace archeologiczne traktując je, jako część projektu przywrócenia w tym miejscu centralnej germańskiej świątyni. Prace te osobiście nadzorował Heinrich Himmler, który stworzył też Externsteine Stiftung (fundacja). Naziści uważali, że to jest miejsce gdzie rosło święte drzewo Germanów Irminsul, za którego ścięcie w 772 roku odpowiedzialny był Karol Wielki. Himmler uczynił Externsteine centralną nazistowską świątynią, tu odbywały się uroczystości z udziałem elty SS. Symbol Irminsula w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku stał się symbolem używanym często przez neonazistów i w latach siedemdziesiątych przeniknął do ruchu New Age, który często posługuje się ideami teozoficznymi i ariozoficznymi, stanowiąc bezpośrednie zaszczepienie idei teozoficznych i ariozoficznych w naszej współczesnej kulturze pod niegroźną nazwą.
Teozofia i luzyferianizm nie umarły i idee nazistowskie nie umarły.

I tak jak w XIX wieku są rozwijanie przez znudzone „salony” , prawdziwe i samozwańcze elity. 

Jej najważniejszym przejawem jest rozkwitająca eugenika i inżynieria społeczna.

Czy tym razem tak jak już to się stało ta obłąkana ideologia zwróci się przeciw jej twórcom?

To pewne i to ostatni dzwonek, aby zapobiec tragedii, jaką oni szykują naszej cywilizacji.

I nie ma znaczenia czy Wy drodzy czytelnicy w to wierzycie czy nie, znaczenie ma to, że wierzą w to nowi potencjalni sprawcy.

W tym kontekście po raz kolejny przywołam to, o czym mówię od dawna. Potrzeba jedności Chrześcijan i Żydów!
Dla tych nowych teozofów nie ma żadnej różnicy pomiędzy śmiercią Żyda i Chrześcijanina. Żadnej. I odniosę się tu do tych, którzy dziś te śmierci próbują relatywizować, dla których śmierć Żyda była wzniosła, a śmierć Polaka nikczemna i biologiczna. I do tych, którzy myślą odwrotnie - ogarnięci szałem antysemityzmu.
Do jednych i do drugich kieruję mój apel. Wobec śmierci jesteście równi, nie liczcie na to, że „zasłużycie” sobie jakieś lepsze miejsca. Dla potencjalnych sprawców, będziecie tylko podludźmi.
No i pomyślcie wszyscy, którzy uważacie się za lepszych, za metafizycznych. Którzy oddzielacie się od tych co tylko biologiczni są… Pomyślcie choć przez chwilę… Czy nie zmierzacie śladami, które już kiedyś na salonach Europy i Ameryki się pojawiły?

Tu nie miejsce na wywyższanie się, ale pora na wspólne działanie, na zatrzymanie ideologii, która doprowadziła już raz do potwornych zbrodni, a której źródła wciąż nie są właściwie nazywane i w zasadzie większości ludzi całkowicie nieznane.


Tylko z tego powodu znowu przeżywamy próby budowy „nowej ludzkości i nowego ładu na świecie”.


Teozofia jest dziś silniejsza niż kiedykolwiek i kieruje decyzjami wielu polityków.
CDN "   






"Ortodoksyjny liberalizm przeciwko narodom. Róża Thun przeciwko Polsce.
























































































































































































































































































































































                                                                       AA

8.08.2017

Budzący się 80 - ekspiacja



Ten blog, miejsce skryte i ulotne, tak się złożyło jest jedynym miejscem na tej planecie gdzie niemieckie świnie możecie dowiedzieć się o swoim nieuchronnym losie. Szansa na to, że się dowiecie, że zaakceptujecie boskie wyroki, że z gorliwością neofity będziecie szczerze żałować za swoje zbrodnie, że z wyjątkową ochotą zadośćuczynicie Rzeczpospolitej, wypłacając Polsce bez zwłoki marne 10 bilionów euro, jest oczywiście praktycznie równa zeru. I powiem wam szczerze, że napawa mnie ten fakt wyjątkową radością. Bo bez szczerej waszej ekspiacji wasz los jest przesądzony. Pozostanie was mniej niż zmieści się pod jedną gruszą...
Najwyższy czas uwolnić wzniesione nad wami anielskie miecze, najwyższy czas na boski ogień, który zetrze w proch waszą plugawą nację, uwolni Ziemię, uwolni Uniwersum, uwolni Absolut, od waszego raniącego Boga plugawego języka....

















































































































































































































































































































































































































































































































































































































                                                                    AA

7.08.2017

Budzący się 79 - CZAS ZAPŁATY



"Trzeba całe to niemieckie (i nie tylko) krętactwo obnażyć do dna, zamiast łudzić ludzi, że Niemcy się przestraszą naszych wyliczeń i żądań. Oni to mają policzone dawno i pewnie lepiej od nas.I mają to gdzieś - cały plan współpracy Merkel z Rosją był obliczony tylko na jedno - psim swędem wrócić na swoje tereny".

eska






















https://www.salon24.pl/u/apokalipsateraz/799806,czas-zaplaty




"Czas zapłaty




Akcja żądania reparacji wojennych od Niemców za straty poniesione przez Polskę w II wojnie światowej ma nieoczekiwane efekty. Oto przede wszystkim okazuje się, że nie ma uregulowanego statusu państwa niemieckiego po tej wojnie. Formalnie rzecz ujmując, że trwa stan, w którym mamy do czynienia z III Rzeszą, która jest aktualnie w stanie zawieszenia broni z prawie pięćdziesięcioma krajami Europy. RFN istnieje tylko jako Sp. z o. o. zarejestrowana w sądzie… gospodarczym. Wcale nie uważam, że jest to niedopatrzenie ze strony samych Niemców. Oni nie pogodzili się z nowym „traktatem wersalskim”. Odzyskują wpływy bez Gestapo, bez Wehrmachtu. Przeczytali wielkiego stratega chińskiego Sun-Tzu sprzed kilku tysięcy lat i doszli do wniosku, że tę trwającą nadal wojnę należy wygrywać nie prowadząc działań militarnych.


Są tacy naiwniacy, którzy upatrywali, że Brandt, Adenauer, Schmidt, Kohl to jest inny, lepszy sort Niemców. Europejczycy. Bzdura. Oni przecież musieli mieć wiedzę o akcjach „rzygam Auschwitz” oraz o „polskich obozach zagłady” i po cichu akceptowali ten stan. Czarowali ładnymi okrągłymi słówkami, ale w tle konsekwentnie rozwijali działalność kulturalnych instytutów słynnych niemieckich nazwisk w obcych krajach. Wyszukiwali ludzi o rozdętym ego, będących w tarapatach finansowych, szczerze nienawidzących swoich krajów, w których niestety przyszło im żyć. Niby norma pracy werbunkowej prowadzonej przez wywiad (w Stanach jedna z największych siatek szpiegowskich KGB powstała wokół klubów anonimowych alkoholików). Pomagali im obsadzać stanowiska w mediach, samorządach, partiach politycznych, pomagali im pisać programy unijne, wyciągali z długów. I nie ważne było, co tam było w tym programie, ale stempelek na programie otwierał zamknięte innym drzwi. Podejrzewam, ze z fundacjami imieniem „dupy Maryni” jest dokładnie tak samo. Jeżeli państwo na to pozwalało, przymykało na to oko lub było bezdennie głupie (to też jest możliwe) to, dlaczego nie? Formalnie można tam było robić odczyty wierszy, posłuchać metalu niemieckiego, nauczyć się języka, zobaczyć pokaz bawarskich strojów ludowych, nauczyć się jodłować, dostać w prezencie zestaw do warzenia piwa, poznać kuchnię niemiecką z 1000 przepisów z kartofli. A de facto prowadzić nabór wsparcia. Czy można to udowodnić? Absolutnie nie. To są moje hipotezy sądząc po przejawach, po owocach działania. Na tym polega siła tego rozwiązania. Poważne państwa tak robią. Inne poważne państwa wiedzą o tym i mają w takich instytutach swoje oczy i uszy i neutralizują takie działania w zarodku.



No teraz przychodzi czas zapłaty. Pani Kasia, która prowadziła sobie bloga o tym i owym i o niczym nagle zabiera głos przeciwko domaganiu się reparacji a za sankcjami ekonomicznymi wobec Polski. Pan Michał prowadził sobie stronkę o futbolu. Aż przyszedł dzień zapłaty i Pan Michał jest cały sercem przeciwko domaganiu się od Niemców reparacji wojennych. Jest oczywiście za sankcjami wobec faszystowskiego rządu w Polsce. Jak grzyby po deszczu ujawniają się kolejni stypendyści kulturalnych instytutów. Dlaczego oni mają takie poglądy, co nimi kieruje? W Izraelu, który do tej pory korzysta z reparacji niemieckich taki stan byłby nie do pomyślenia, aby ktoś publicznie się tak wypowiadał i nie został zlinczowany medialnie. A przecież Niemcy nie prowadziły wojny z państwem Izrael, bo go wtedy po prostu nie było. Tak działają poważne państwa, nawet gdy kiedyś ich nie było. Nic, tylko się uczyć od lepszych.



To teraz trzeba tylko wziąć notesik, długopisik i spisywać ich sobie ku pamięci, może się przydać przy następnych okazjach. Jak takie „sprawdzam” ułatwia prace kontrwywiadowi. Dar losu, kto z tego nie skorzysta ten jest gamoń albo… agent obcego wywiadu.



Niemcy doskonale wiedzą,  że nie uregulowali reparacji wojennych z Polską. Stalinowski rząd Polski z radzieckim marszałkiem Polski Rokossowskim na czele nie chciał z Niemcami paktować dlatego, aby przypadkiem Polska nie dostała funduszy, które mogłyby być konkurencją dla radzieckich. Nie miał interesu, aby Polska z tych reparacji zrobiła się silnym krajem poza kontrolą ZSRR.



Niemcy nie mogą przestać rozpaczać po czasach, które im się najlepiej ostatnio trafiły w Polsce. Już w wolnej Polsce było kilku polityków marzących o sprzedaniu swojej matki w zamian za wjazd na europejskie salony z poparciem Niemców. Ale formalnie nie podpisano żadnego aktu, nic na tym nie zyskali. Sprawa reparacji jest więc formalnie jak najbardziej otwarta według prawa międzynarodowego.



Pozostał pewien niesmak po tych, którzy chcieli dla własnego interesu sprzedać swoją matkę.



Dupę wystawili. Marki nie dostali. Sromota została.








eska

Kasa się nam należy jak psu micha, ale nie ma jej formalnie jak ściągnąć.
I czas żeby wszyscy wiedzieli, dlaczego.
Trzeba całe to niemieckie (i nie tylko) krętactwo obnażyć do dna, zamiast łudzić ludzi, że Niemcy się przestraszą naszych wyliczeń i żądań. Oni to mają policzone dawno i pewnie lepiej od nas.I mają to gdzieś - cały plan współpracy Merkel z Rosją był obliczony tylko na jedno - psim swędem wrócić na swoje tereny.

Faktem jest natomiast, że teksty o stanie prawnym stosunków polsko-niemieckich pobudziły szwabską agenturę tutaj do zupełnego szaleństwa. I to coś znaczy....









Stary człowiek znad rzeki

@Esko,

Izrael jako państwo nie istniał w czas II w.ś, w związku z tym nie mógł być z Niemcami w stanie wojny. Pisałem to przecież. W czasie wojny nie zginał żaden obywatel tego państwa. A reparacje od Niemiec ciągnęli i ciągną. Bierzmy z nich przykład.

Dziś bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy ludzi typu Paderewski, którzy potrafi trafić do umysłów i serc ludzi na świecie z przekazem naszych strat poniesionych w czasie tamtej wojny. Potrzebne jest światowe lobby nacisku na Niemców.





zoominto

Już samo podjęcie kwestii reparacji wojennych tj. oficjalne ich dokumentowanie i analizowanie środków prawnych do ich egzekucji - uderza w każdy aspekt niemieckiej dominacji w Europie ( mało tego, np.: Grecja, może pójść naszym śladem) i neutralizuje antypolską narrację, tak chętnie propagowaną na świecie.
Będzie także probierzem polskiej suwerenności i jakości elit rządzących krajem, więc należy spodziewać się kontrataku.
Kto się dołączy do działań destabilizacyjnych, poza agenturami, i to na ochotnika? Stawiam na środowiska związane z mediami Michnika & Co. i NGOs Sorosa, także tymi zagranicznymi ( jak ostatnio amerykańskie Human Rights First)
To jednak nic, przy kunktatorstwie naszych polityków, którzy nie widzą tej kwestii w kategoriach żywotnego interesu narodowego , ale raczej spektakularnej pokazówki używanej do realizacji krótkowzrocznych celów
Pozdrowienia,






Misiosław

Zdolność Niemiec do decydowania o tym, czy coś jest sprawą zamkniętą czy otwartą, jest nie mniejsza od zdolności Polski. A chyba nawet jest większa. Bo skoro, jak Pan pisze w drugim zdaniu notki, status państwa niemieckiego jest niejasny, to chyba wszystkie jego decyzje właściwie można uznać za niebyłe.

Na miejscu Niemiec odpowiedziałbym Polsce: OK, wypłacimy wam, ile chcecie, ale wracają granice z 1939, bo nie wolno karać dwa razy za to samo. Co Pan na taką ofertę?









Stary człowiek znad rzeki

"Co Pan na taką ofertę?"

My na to: granice są nienaruszalne bez wypowiedzenia wojny. Polska ma granice uznane przez wszystkie państwa, w tym przez spadkobierców III Rzeszy. Komu ludność byłych ziem niemieckich zawdzięcza, że uciekali w popłochu przed Sowietami? Samym sobie. Zostawili tę ziemię niczyją, nikt jej nie obronił. Te tereny zastaliśmy spustoszone i odbudowaliśmy je. W jakim stanie mielibyśmy się rozliczać?


W tym miejscu Stary człowiek znad rzeki niestety się nie popisał. Odpowiadając przedstawicielowi piątej kolumny niemieckich świń, kurwie o nicku misiosław, nie dostrzegł bezczelnej manipulacji tych piekielnych kreatur. Ziemie odzyskane po pierwsze są prastarymi ziemiami słowiańskimi a po drugie były kompensatą uzyskaną przez PRL na mocy porozumień Aliantów za wschodnie ziemie Rzeczypospolitej zagarnięte przez związek radziecki.
W żaden sposób powojenna zmiana granic Polski nie wiązała się z reparacjami wojennymi !


Ps. 

kurwa shitinio herszt i żul z Przestępczej Organizacji zapytany o kwestię niemieckich reparacji wojennych dla Rzeczpospolitej, wijąc się niczym wąż, unika odpowiedzi a w drugim zdaniu kwestionuje polsko - niemiecką granicę na Odrze i Nysie Łużyckiej.

























Jak widzimy temat reparacji wojennych ma nieskończoną MOC obnażania wrogiej agentury w Polsce....







































http://niewygodne.info.pl/artykul8/03917-Reparacje-na-6-mln-ksiazek-o-marksizmie.htm



"W Poczdamie Polska uzyskała 1) granicę na Odrze oraz 2) PRAWO DO REPARACJI. To drugie ZSRR zamienił nam na 6 mln książek o marksizmie
piątek, 4.08.2017 r.






















Trzeba to sobie jasno wyjaśnić - na konferencji pokojowej w Poczdamie nasz kraj uzyskał granicę z Niemcami na Odrze i Nysie Łużyckiej. Ponadto przyznano nam prawo do reparacji wojennych od Niemiec. Co istotne - realizacja postanowień w zakresie zdobyczy terytorialnych na zachodzie i północy nie może być utożsamiana z ograniczaniem lub rezygnacją z prawa do reparacji, a wymuszone przez ZSRR na rządzie Bieruta "oświadczenia" o rezygnacji z reparacji w zamian za dostarczenie 6 mln szt. książek o marksizmie, leninizmie oraz historii WKP(b) jest po prostu śmieszne.

Zadajmy sobie trzy podstawowe pytania: Czy Niemcy w 1939 r. zaatakowali Polskę i przez kolejne lata ją regularnie rabowali i niszczyli? Czy Niemcy zabili w tym czasie miliony obywateli naszego kraju? Czy konsekwencją wywołanej przez Niemców wojny, był to, że po 1945 roku zapanował "nowy ład", który na 45 lat wepchnął nas w morderczy uścisk ZSRR? Odpowiedź na wszystkie te pytania brzmi: TAK. Odpowiedzialni za atak na Polskę, za zniszczenia, śmierć milionów oraz "nowy ład" są Niemcy. A teraz zadajmy sobie jeszcze jedno pytanie - czy Niemcy kiedykolwiek nam za to zapłacili? Odpowiedź brzmi: NIE.

Konferencja pokojowa w Poczdamie zakończyła się dla nas tym, że 1) uzyskaliśmy nową zachodnią granicę, która miała przebiegać na Odrze i Nysie Łużyckiej ORAZ 2) przyznano nam prawo do reparacji wojennych od Niemiec. O ile punkt pierwszy został zrealizowany, to punkt drugi do 1953 roku był realizowany w formie karykaturalnej. Polska otrzymywała bowiem "reparacje" poprzez ZSRR. W ramach tych "reparacji" dostarczono do naszego kraju m.in. 5 mln sztuk dzieł klasyków marksizmu-leninizmu oraz 1 mln sztuk "Krótkiego Kursu Historii WKP(b)" autorstwa Stalina. Książki te zostały wydrukowane w NRD (dlatego zaliczano je do "reparacji"). Co ciekawe - aby korzystać z tego "dobrodziejstwa" musieliśmy ZSRR przekazywać węgiel wydobywany na Śląsku po cenach znacznie niższych niż rynkowe.

Aby było śmieszniej 23 stycznia 1953 r. rząd Bieruta wydaje oświadczenie o zrzeczeniu się reparacji od Niemców. Problem (dla Berlina) w tym, że oświadczenie to może być podważone. Było ono bowiem skutkiem dyktatu ZSRR, który naruszał suwerenność państwa polskiego oraz stawiał ówczesny rząd PRL w pozycji nierównoprawnego partnera stosunków międzynarodowych. I właśnie dlatego można uznać, że istnieją poważne przesłanki przemawiające za tezą o nieważności oświadczenia z 23 stycznia 1953 r., a co za tym idzie - koniecznością nowego (i ostatecznego) uregulowania kwestii reparacji wojennych, które miałyby być wypłacone przez rząd w Berlinie.

To wszystko powoduje, że temat reparacji wojennych ma prawo nadal funkcjonować w dyskursie publicznym i wcale bym się nie zdziwił, gdyby w najbliższym czasie uległ on przekształceniu w konkretne roszczenia wobec Berlina.





https://repozytorium.amu.edu.pl/bitstream/10593/6745/1/04_Jan_Sandorski_Niewa_no__%20zrzeczenia%20si_%20przez%20Polsk_%20reparacji%20wojennych_53-69.pdf




"RUCH PRAWNICZY, EKONOMICZNY I SOCJOLOGICZNY ROK LXVI - zeszyt 3 - 2004

 JAN SANDORSKI


"NIEWAŻNOŚĆ ZRZECZENIA SIĘ PRZEZ POLSKĘ REPARACJI WOJENNYCH A NIEMIECKIE ROSZCZENIA ODSZKODOWAWCZE


 I. KONTROWERSJE NA TLE UCHWAŁ SEJMU RP DOTYCZĄCYCH REPARACJI WOJENNYCH I ROSZCZEŃ ODSZKODOWAWCZYCH

Stało się złą tradycją w stosunkach polsko-niemieckich, że co pewien czas odżywa kwestia reparacji wojennych i roszczeń odszkodowawczych związanych ze skutkami II wojny światowej. Na tym tle 12 marca 2004 r. doszło do sensacyjnego, aczkolwiek mało nagłośnionego wydarzenia. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej podjął uchwałę w sprawie roszczeń odszkodowawczych 1.
Nieco wcześniej do laski marszałkowskiej wpłynął projekt uchwały Sejmu RP w sprawie reparacji Niemiec na rzecz Polski w następującym jednozdaniowym brzmieniu: „Sejm RP zobowiązuje rząd Rzeczypospolitej Polskiej do wyegzekwowania od Niemiec należnych Polsce reparacji wojennych z tytułu strat i szkód, jakie Polska poniosła w wyniku planowych zniszczeń dokonanych przez Niemcy w czasie II wojny światowej i do rozpoczęcia w tym celu rozmów z rządem Republiki Federalnej Niemiec” 2.
W uzasadnieniu projektu uchwały jej autorzy podnosili, że do tej pory sprawa niemieckich reparacji wojennych nie została uregulowana w stosunkach dwustronnych. Za szczególnie niekorzystne uznali oni pominięcie jej w Traktacie o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy zawartym między obu państwami (Bonn, 17 czerwca 1991 r.). Przypominali także niektóre fakty, istotne z punktu widzenia powyższych konstatacji:
1. W Układzie Poczdamskim z 2 sierpnia 1945 r. zobowiązano ZSRR do zaspokojenia polskich żądań o odszkodowanie z części odszkodowań należnych Związkowi Radzieckiemu. Reparacje dla ZSRR miały być w części pokryte z majątku niemieckiego położonego w trzech zachodnich strefach okupacyjnych.
2. Umowa z 16 sierpnia 1945 r., zawarta między Polską i ZSRR, potwierdzała uregulowania objęte Układem Poczdamskim, ale nnym Oświadczeniu Rządu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej w sprawie decyzji Rządu ZSRR dojej postanowienia dotyczące reparacji ściąganych z zachodnich stref okupacyjnych pozostały „pustym zapisem”.
3. W jednostrotyczącej Niemiec z 23 sierpnia 1953 r. nastąpiło zrzeczenie się roszczeń odszkodowawczych na rzecz Polski od Niemieckiej Republiki Demokratycznej.
Autorzy projektu poddali krytyce politykę zagraniczną RP po 1989 r., pisząc, iż niezrozumiałe jest dla nich unikanie tematyki niemieckich reparacji wojennych przez demokratyczne władze polskie. Sugerowali, że stało się tak w efekcie źle pojętej przyjaźni polsko-niemieckiej. Taki stan rzeczy rodzi podejrzenie, iż polska polityka zagraniczna została podporządkowana uwarunkowaniom i interesom „niewiele mającym wspólnego z polską racją stanu 3.
W uzasadnieniu projektu znalazły się głównie argumenty o silnym zabarwieniu emocjonalnym. Wyegzekwowanie reparacji wojennych przez rząd miało dokonać się „w imię sprawiedliwości dziejowej i zachowania szacunku dla wkładu Polski w rozgromienie hitlerowskich Niemiec, a także ku pamięci ofiar poniesionych przez Naród Polski w czasie II wojny światowej” 4. 
Zdaniem autorów uzasadnienia, „sprawa nabiera szczególnego znaczenia obecnie, w przededniu wejścia Polski w struktury zjednoczonej Europy, w momencie, w którym próbuje się zaciemnić prawdę historyczną, odwrócić rolę katów i ofiar wojny, w chwili gdy w Niemczech coraz silniej odzywają się głosy kwestionujące powojenny ład europejski i nawołujące do rewizji postanowień poczdamskich; gdy coraz silniej wzywa się Polskę do zadośćuczynienia za wydumane krzywdy, których jakoby doznali Niemcy po II wojnie światowej; gdy odzywają się głosy żądające odszkodowań ze strony Polski dla tzw. wypę­dzonych" 5.
Uchwała Sejmu RP w sprawie roszczeń odszkodowawczych przyjęta 12 marca 2004 r. wzbudza szereg wątpliwości. Oto jej czterozdaniowa treść:
„Sejm Rzeczypospolitej Polskiej stwierdza, że wszystkie kwestie związane z przejęciem przez Polskę majątków po byłych przesiedleńcach z Ziem Odzyskanych uważa za ostatecznie zakończone i w żaden sposób niepodlegające rozpoznawaniu przez Trybunał Sprawiedliwości Wspólnot Europejskich w Luksemburgu lub Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Dotyczy to także ewentualnych roszczeń odszkodowawczych.
Sejm stwierdza, iż Polska nie będzie związana jakimkolwiek orzeczeniem przyjętym przez instytucje Unii Europejskiej zapadłym w tych sprawach.
Sejm Rzeczypospolitej Polskiej wzywa Rząd Rzeczypospolitej Polskiej do zawarcia analogicznych zastrzeżeń w negocjowanym obecnie Traktacie Konstytucyjnym Unii Europejskiej i do złożenia rządom państw członkowskich Unii Europejskiej osobnej deklaracji o tej samej treści”. Ministerstwo Spraw Zagranicznych zwróciło Sejmowi uwagę na niedoskonałość prawną, a nawet na poważne błędy merytoryczne w podjętej uchwale 6.
Główny zarzut skierowany był przeciwko deklaracji o niepodleganiu jurysdykcji Trybunału Sprawiedliwości Wspólnot Europejskich i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka spraw dotyczących ewentualnych roszczeń odszkodowawczych. Resort spraw zagranicznych trafnie zwracał uwagę na fakt, że nie jest możliwe uchylanie się przez Polskę od bycia stroną przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka i nierespektowanie jego orzeczeń. „Obowiązek uznawania wyroków Trybunału wynika bezpośrednio z faktu przystąpienia Polski do Rady Europy i związania się przez Polskę od dnia 19 stycznia 1993 r. Europejską Konwencją Praw Człowieka i Podstawowych Wolności z 1950 r. Podpisanie tej Konwencji przez państwo jest warunkiem sine qua non członkostwa w Radzie Europy. Nie ma możliwości złożenia zastrzeżeń do Konwencji oraz do Protokołu nr 1 Konwencji - istniałaby tylko hipotetyczna możliwość jednostronnego wypowiedzenia Konwencji przez Polskę, ale to uniemożliwiałoby funkcjonowanie w ramach Rady Europy, a tym samym wykluczałoby członkostwo Polski w Unii Europejskiej.
Nie jest także możliwe uchylenie się Polski od uznania orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości Wspólnot Europejskich w Luksemburgu, gdyż Polska - od 1 maja 2004 r. - jako pełny członek Unii Europejskiej zgodnie z Traktatem Akcesyjnym podlega właściwości tego Trybunału. Jurysdykcja Trybunału Sprawiedliwości jest obligatoryjna dla wszystkich państw-członków Unii Europejskiej. Odnosi się to także do spraw o charakterze odszkodowawczym, gdyż statuty Trybunałów przewidują dla takiego rodzaju spraw możliwość ich zaskarżenia" 7.
Równie dalekie od obowiązujących regulacji prawnomiędzynarodowych było wezwanie rządu RP do złożenia „analogicznych zastrzeżeń” w trakcie negocjowania Traktatu Konstytucyjnego Unii Europejskiej oraz do skierowania na ręce rządów państw członkowskich UE osobnych deklaracji w tej sprawie.
„Nie jest możliwe złożenie przez Polskę zastrzeżeń do negocjowanego obecnie Traktatu Konstytucyjnego dla Unii Europejskiej. Negocjacje dotyczące kształtu Traktatu Konstytucyjnego nie przewidują możliwości składania zastrzeżeń tego typu. Musiałyby one zostać przyjęte przez wszystkie kraje Unii i stać się częścią Konstytucji, co, przy obecnych sporach o charakterze fundamentalnym co do treści projektu, jest całkowicie wykluczone. Ewentualne złożenie osobnej deklaracji o treści zgodnej z projektem uchwały rządom państw Unii Europejskiej miałoby charakter jednostronny i nie wią­załoby tych państw jako podmiotów prawa międzynarodowego. Deklaracja byłaby zatem bezprzedmiotowa” 8.
Stanowisko resortu spraw zagranicznych wywołało protesty ze strony opozycji parlamentarnej. W przeddzień wizyty Kanclerza RFN, Gerharda Schrodera, 23 marca 2004 r. w Warszawie poseł z Koła Poselskiego Ruchu Katolicko-Narodowego, Antoni Macierewicz, złożył oświadczenie, w którym podkreślił, że uchwała z 12 marca 2004 r. „z chwilą opublikowania 18 marca 2004 r. stała się częścią polskiego systemu prawnego”9. Poseł domagał się, by premier Leszek Miller wypełnił zobowiązania, jakie nałożyła na niego uchwała w związku z roszczeniami niemieckimi oraz by zawarte w niej zastrzeżenia zostały notyfikowane wszystkim rządom państw członkowskich Unii Europejskiej i wynegocjowane w Traktacie Konstytucyjnym UE.
Równocześnie Antoni Macierewicz zwrócił się do premiera z żądaniem, by w trakcie wizyty Kanclerza Schrodera poruszone w uchwale kwestie stały się przedmiotem rozmów, a strona polska mocno zaakcentowała, że bez uznania roszczeń niemieckich za bezzasadne oraz bez przyjęcia oświadczenia, że Polska nie podlega w tej sprawie organom UE, nie ma możliwości dalszych negocjacji nad Traktatem Konstytucyjnym Unii Europejskiej.
Podczas pobytu Gerharda Schrodera w Warszawie 23 marca 2004 r. Kanclerz RFN oświadczył, że „nasza dobra współpraca nie zostanie zakłócona przez organizacje wątpliwego pochodzenia, które wyrażają wątpliwe roszczenia i żądania”. Podkreślił, że sprawy odszkodowań nie należy wpisywać do Traktatu Konstytucyjnego UE, gdyż nie wiąże się ona z problematyką w nim poruszaną. Ponadto uznał, iż „byłoby pożądane, by do tej sprawy ustosunkowały się wspólnie polski i niemiecki parlament” 10.
Opozycja w Sejmie RP uznała propozycję wspólnej uchwały parlamentarnej za „rzecz cenną”, ale przypominała, że oficjalne stanowisko rządu RFN sprowadza się z jednej strony do deklaracji, iż nie będzie reprezentował „wypędzonych” i odcina się od „Powiernictwa Pruskiego” (Preussische Treuhand), z drugiej jednak do głoszenia tezy, iż wywłaszczenia dokonane bez odszkodowania są niezgodne z prawem międzynarodowym 11. Z tego względu Polska powinna zadbać o jednoznaczne rozstrzygnięcia traktatowe. Tymczasem rząd RP i polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych - zdaniem opozycji - racje niemieckich adwersarzy uznają za „bezsporne”, a argumenty wysuwane w obronie polskich interesów za „trudne do uzasadnienia” i „pełne błędów merytorycznych”. Taka postawa dyskredytuje „rząd i cały pion dyplomatyczny [...], który dopuścił i dopuszcza do zabagnienia spraw dla narodu kluczowych” 12.
Zarysowana powyżej rozbieżność stanowisk między Sejmem a rządem RP13 zachęca do oceny przytaczanych przez obie strony poglądów i do podjęcia próby wypracowania argumentacji prawnomiędzynarodowej, która mogłaby być pomocna, gdyby doszło do negocjacji polsko-niemieckich zmierzających do ostatecznego rozwiązania traktatowego zarówno kwestii reparacyjnych, jak i odszkodowawczych.

II. NIEMIECKIE ROSZCZENIA ODSZKODOWAWCZE NA TLE REPARACJI WOJENNYCH

Nie ulega wątpliwości, że po 1989 r. zarówno polska dyplomacja, jak i nauka prawa międzynarodowego nie zareagowały na fakt, iż problem przejęcia niemieckiej własności przez Polskę po II wojnie światowej znalazł się w nowym, zmienionym kontekście politycznym. Nie bez wpływu na postawę strony polskiej było stanowisko strony niemieckiej, która taktycznie nie podnosiła kwestii odszkodowawczych, co mogło stwarzać błędne wrażenie, że ich nie dostrzega. Strona polska „okopała się” więc na pozycjach z lat 1945-1989, zakładając, iż na mocy układów poczdamskich 14 z 2 sierpnia 1945 r. państwo polskie miało prawo przejąć własność niemiecką, zarówno państwową, jak i prywatną, i dokonać zmian w strukturze własności na podstawie aktów prawa wewnętrznego, będących konsekwencją decyzji alianckich. Towarzyszyło temu przekonanie strony polskiej, że wszyscy Niemcy ponoszą moralną odpowiedzialność za wywołanie II wojny światowej, i że w ramach tej odpowiedzialności obciążeni są oni zbiorową winą, która uzasadnia pozbawienie ich majątku pozostawionego w granicach powojennej Polski. Generalna akceptacja przedstawionego wyżej stanowiska Polski po 1989 r. nie może jednak przysłaniać problemów, które mogą się pojawić na tle niemieckich roszczeń majątkowych. Osoby, które czują się pokrzywdzone powojennymi regulacjami prawnymi, mogą (i coraz częściej to czynią) wkroczyć na drogę sądową, powołując się co do zasady na wiążący Polskę art. 1 Protokołu I (1952), do Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności z 1950 r. Głosi on, że „Każda osoba fizyczna i prawna ma prawo do spokojnego korzystania ze swojego mienia; nikt nie będzie pozbawiony swojej własności, chyba że wymaga tego interes publiczny i na warunkach przewidzianych przez prawo oraz zgodnie z ogólnymi zasadami prawa międzynarodowego”.
Polska nie wykorzystała szansy złożenia zastrzeżenia do Protokołu I, który dopuszczał taką możliwość na mocy art. 64 Konwencji. Tymczasem można było w zastrzeżeniu stwierdzić, że art. 1 Protokołu I w odniesieniu do Polski nie dotyczy stosunków własnościowych, które zrodziły się wskutek uzyskania suwerennej władzy nad Ziemiami Zachodnimi na podstawie układów poczdamskich z 2 sierpnia 1945 r.
Sformułowanie w art. 1 Protokołu I mówiące o tym, iż można pozbawić własności, ale na warunkach przewidzianych przez prawo, gdy wymaga tego interes publiczny, odsyła do ogólnych zasad prawa międzynarodowego. W ich gronie, oprócz zakazu działań arbitralnych i zakazu dyskryminacji, mieści się nakaz zapłaty odszkodowania 15. W prawie międzynarodowym istnieją rozbieżności co do standardów odszkodowawczych. Przyjmuje się jednak powszechnie, że prawo międzynarodowe wymaga, by odszkodowanie było wypłacone szybko (promtly), było adekwatne, a więc zgodne ze stosowną ceną rynkową (fai)' market value), oraz efektywne, czyli dokonane w walucie wymienialnej z zachowaniem możliwości transferu bankowego 16. Można przypuszczać, że wymogi te są stawiane w tym celu, by odszkodowanie było sprawiedliwe (just). Z orzecznictwa sądów międzynarodowych wynika, że w ostatnim ćwierćwieczu coraz większą rolę odgrywa zasada suwerenności państwa, co nie oznacza, że jego poczynania, zmierzające do pozbawienia własności cudzoziemców, znajdują się poza zasięgiem prawa międzynarodowego 17.
Konieczność liczenia się ze standardami międzynarodowymi kieruje uwagę w stronę doświadczeń innych państw, które po II wojnie światowej, w ramach likwidacji jej skutków, przejęły majątek należący do państwa i obywateli Niemiec. Należy przypomnieć, że alianci, nie czekając na zawarcie traktatów pokojowych z państwami osi, przejmowali ich majątek znajdujący się na swoim terytorium. Podobnie postąpiły po zakończeniu wojny państwa neutralne (Hiszpania, Portugalia, Szwajcaria, Szwecja), przekazując zwycięskim mocarstwom uzyskany tym trybem dochód, by te mogły go wliczyć do kwot reparacyjnych. Na podstawie traktatów pokojowych tak samo postąpiły państwa sprzymierzone z Trzecią Rzeszą (Bułgaria, Finlandia, Japonia, Rumunia, Syjam, Węgry), przekazując majątek niemiecki w ręce aliantów.
14 stycznia 1946 r. Stany Zjednoczone, Francja i Wielka Brytania zawarły w Paryżu z piętnastoma aliantami zachodnimi umowę w sprawie reparacji niemieckich i utworzenia Międzynarodowej Komisji Reparacyjnej. Wyznaczono w niej procentowy udział każdego z osiemnastu państw w reparacjach zachodnich. Wśród tej osiemnastki znalazły się dwa państwa, które później weszły w skład bloku socjalistycznego - Albania i Czechosłowacja. Każde z państw miało obowiązek przejęcia majątków niemieckich (w tym niemieckich majątków prywatnych), które zaliczono na konto udziałów reparacyjnych.
Po powstaniu RFN państwo to zawarło ze Stanami Zjednoczonymi, Francją i Wielką Brytanią 26 maja 1952 r. umowę w sprawie regulacji kwestii wynikłych z wojny i okupacji, należącą do pakietu tzw. paktów bońskich. Zgodnie z tytułem VI art. 3 ust. 1 tej umowy, RFN zobowiązywała się do niepodnoszenia w przyszłości żadnych zarzutów przeciwko działaniom, które byłyby dokonywane przeciwko niemieckim majątkom za granicą. Równocześnie RFN przyjęła na siebie obowiązek dołożenia starań, by poprzedni właściciele otrzymali odszkodowanie.
Umowa z 26 maja 1952 r. umożliwiała RFN podjęcie negocjacji w sprawie zwrotu majątków byłym właścicielom lub uzyskania kwot pochodzących z ich sprzedaży pod warunkiem, że państwu zwracającemu zostanie przez władze niemieckie wpłacona kwota ryczałtowa, zaliczana na konto reparacji wojennych 18.
Z powyższych konstatacji wynika, że mocarstwa zachodnie w zawartych traktatach przerzuciły na państwo niemieckie ciężar odszkodowań za majątki utracone przez obywateli niemieckich w związku z reparacjami wojennymi.
Polska nie zdołała wynegocjować z RFN analogicznych przepisów ani w Traktacie o podstawach normalizacji z 7 grudnia 1970 r., ani w Traktacie potwierdzającym istniejącą granicę z 21 czerwca 1990 r., ani w Traktacie o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z 17 czerwca 1991 r. W związku z tym ostatnim w listach ministrów spraw zagranicznych znalazło się stwierdzenie, że Traktat nie reguluje problematyki majątkowej i obywatelstwa.
Strona niemiecka nie ukrywa, iż „obydwa rządy reprezentują odmienne stanowiska prawne w sprawach wypędzenia; rząd niemiecki uważa, że wywłaszczenie dokonane było niezgodnie z prawem międzynarodowym, a polski jest odmiennego zdania” 19. Podobne poglądy znaleźć można w niemieckiej doktrynie prawa 20. Jeszcze przed podpisaniem Traktatu potwierdzającego istniejącą granicę z 21 czerwca 1990 r. podkreślała ona z naciskiem, iż „uznanie w umowie niemiecko-polskiej linii Odra-Nysa jako zachodniej granicy Polski spowoduje, co prawda, odstąpienie zachodnioniemieckich obszarów, co nie będzie jednak oznaczać zmiany w porządku własnościowym (Eigentumsordnung) i pozbawienia prywatnej własności” 21.
Doktryna niemiecka zwracała przy okazji dyskusji nad Traktatem potwierdzającym istniejącą granicę, że nie istnieje fundamentalna zasada prawa mię­dzynarodowego, według której państwo musiałoby się zobowiązać do płacenia odszkodowania swoim obywatelom za szkody majątkowe poniesione wskutek wojny. Za wywłaszczenie odpowiedzialność majątkową ponosi więc państwo, które go dokonało, chyba że strony w umowie międzynarodowej przyjmą wyraźnie odmienną zasadę, tak jak to się stało w traktacie wersalskim 22.
Podnosi się obecnie, że wywłaszczenia dokonane przez władze polskie nie w pełni wiązały się z reparacjami wojennymi, te bowiem ogarniać mogą jedynie majątek państwowy, a nie prywatny. Te cechy działań władz polskich oraz brak odszkodowania powodują, iż miały one charakter sprzecznej z prawem mię­dzynarodowym konfiskaty. Dodatkowo zarzuca się w Niemczech władzom polskim, że dokonały one rażącego naruszenia podstawowego prawa człowieka, jakim jest prawo do własności. Zarzut ten ze szczególnym zapamiętaniem podnosi przewodniczący Ziomkostwa Śląskiego Rudi Pawełka, który twierdzi, iż „Polska winna uznać dekrety dotyczące wypędzenia za rasowo dyskryminującą niesprawiedliwość (rassisch diskriminirendes Unrecht) wobec Niemców”23. Podobne zarzuty wysuwane są pod adresem władz czeskich przez organizacje Niemców sudeckich, którzy żądają anulowania tzw. dekretów Benesza z czerwca 1945 r., na podstawie których wysiedlono po II wojnie światowej z ówczesnej Czechosłowacji osoby narodowości niemieckiej, mające często obywatelstwo czechosłowackie, odbierając im jednocześnie posiadane majątki 24. 
W opublikowanym celowo w dniu wstąpienia Polski do Unii Europejskiej tekście Pawełka napisał, że skoro „Polska staje się 1 maja 2004 r. członkiem UE, to zostaje poddana prawu europejskiemu, które zabrania wszelkiej dyskryminacji ze względu na pochodzenie łub obywatelstwo” 25.
Wyżej zarysowane stanowisko rządu, nauki i organizacji ziomkowskich powoduje, iż niemieckie kancelarie prawne szykują się do składania w sądach polskich pozwów opiewających w sumie na kwotę 19 mld euro. W razie ich oddalenia gotowe są do skierowania spraw do Trybunału Strasburskiego lub Luksemburskiego. Wyroki w tych trybunałach nie są łatwe do przewidzenia, tym bardziej że wśród skarżących znajdą się nie tylko osoby pozbawione majątku wskutek wojny, lecz także w następstwie akcji łączenia rodzin w latach siedemdziesiątych (tzw. Spataussiedler). Te ostatnie w dodatku pozbawiono obywatelstwa polskiego na mocy niepublikowanej uchwały Rady Państwa nr 37 z 1956 r., uznanej przez Sąd Najwyższy za bezskuteczną.
Sytuację w istniejących stosunkach między Polską i RFN szeroko nakreślił Roland Kirbach na łamach „Die Zeit” z 27 maja 2004 r. 26 Autor trafnie stwierdza, że kontakty polsko-niemieckie ogromnie ucierpiały na zarysowanych tutaj rozbieżnościach. Oba rządy zgadzają się tylko co do jednego: iż nie ma między nimi zgody w kwestii odszkodowań za utracone majątki. Polska stale podkreśla, że nie istnieją żadne otwarte kwestie majątkowe. Republika Federalna Niemiec uważa, iż zrezygnowała jedynie z roszczeń terytorialnych wobec Polski i uznała jej granice. Autor przypomina, iż Federalne Ministerstwo Finansów w piśmie do jednego z wypędzonych, który wystąpił o odszkodowanie do rządu federalnego, wyjaśniło, że RFN ,,nie zrezygnowała z indywidualnych roszczeń Niemców” 27. Rezygnacji z tych roszczeń oczekują Polacy od Niemców. Rząd federalny obawia się jednak fali żądań odszkodowawczych, która mogłaby spłynąć do niemieckich urzędów. Z tego względu niemieccy politycy nie składają Polsce żadnych wiążących deklaracji. Zarówno po stronie niemieckiej, jak i polskiej coraz liczniej odzywają się głosy domagające się, aby rządy obu krajów znalazły jakieś rozwiązanie, zanim dojdzie do ciężkiej prawniczej batalii.
W zaistniałej sytuacji najbardziej sensownym rozwiązaniem zdaje się być tzw. ścieżka traktatowa. Nawiązywałaby ona do polityki Józefa Piłsudskiego, który doprowadził do zawarcia 31 października 1929 r. układu likwidacyjnego między Polską a Niemcami28. Układ ten kończył wieloletnie spory dotyczące wzajemnych rozliczeń. Strona niemiecka domagała się dopłat likwidacyjnych z tytułu rzekomego zaniżania przez Polskę wartości likwidowanej własności 
obywateli niemieckich, odszkodowań dla byłych kolonistów oraz dzierżawców domen państwowych. Polska miała roszczenia z tytułu zwrotu ubezpieczeń górnośląskich, wypłaconych przez Polskę emerytur wojskowych i cywilnych, należnych obywatelom polskim rent gwarectw westfalskich, odszkodowań rekwizycyjnych. Oba państwa za najwłaściwsze uznały przyjęcie „opcji zerowej” i zrezygnowały z wszelkich roszczeń finansowych związanych z I wojną światową i traktatem wersalskim 29.
Osiągnięcie w negocjacjach z RFN efektu „zerowego” przeniosłoby obowiązek wypłaty kwot odszkodowawczych na stronę niemiecką w zamian za rezygnację przez Polskę z reparacji wojennych. Rodzi się tu pytanie, czy Polska ma do nich prawo, mając na względzie fakt, iż zrzekła się ich w 1953 r.

III. NIEWAŻNOŚĆ OŚWIADCZENIA RZĄDU PRL Z 23 SIERPNIA 1953 R.

Celem niniejszej wypowiedzi jest wykazanie, że oświadczenie rządu PRL z 23 sierpnia 1953 r., dotyczące zrzeczenia się z dniem 1 stycznia 1954 r. spłaty odszkodowań na rzecz Polski, było nieważne ab initio i jako takie nigdy nie wywierało i nie wywiera skutków prawnych. Dla uzasadnienia sformułowanej wyżej tezy konieczne jest przypomnienie okoliczności, w których rząd polski podjął decyzję o złożeniu oświadczenia.
Po śmierci Stalina w ZSRR toczyła się ostra walka o władzę. Z inicjatywy szefa rządu, Gieorgija Malenkowa, członkowie kierownictwa partii i rządu zawią­zali w czerwcu 1953 r. spisek przeciwko ówczesnemu zastępcy szefa rządu, Ławrientijemu Berii, w obawie przed skumulowaniem całej władzy w jego rękach. W realizacji zamierzeń spiskowców pomocne okazały się wydarzenia w NRD.
W tym czasie toczyła się w ZSRR dyskusja nad dalszą polityką wobec Niemiec jako całości. Zastanawiano się nad koncepcją zjednoczenia i neutralizacji Niemiec. W NRD podjęto reformę ekonomiczną i polityczną, której patronował wicepremier Walter Ulbricht. Beria popierał opozycję wobec niego z redaktorem naczelnym „Neues Deutschland”, Rudolfem Herstadtem, i szefem służby bezpieczeństwa Wilhelmem Zeisserem na czele. 28 maja 1953 r. ze stanowiska Wysokiego Komisarza w Niemczech zdjęty został gen. Wasilij Czujkow, a jego miejsce zajął, popierany przez Berię, cywil - W. Siemionow. 17 czerwca 1953 r. doszło w Berlinie do strajku, który przerodził się w zbrojne powstanie ogarniające 272 miasta i osiedla. Po obu walczących stronach zginęło ponad 400 osób, tysiące ludzi odniosło rany, wielu aresztowano i skazano na śmierć lub wieloletnie więzienie. Z ramienia kierownictwa radzieckiego działania pacyfikacyjne koordynował przebywający w Berlinie Ławrientij Beria30. Grupa Malenkowa wykorzystała nieobecność Berii w Moskwie, by zewrzeć szeregi i doprowadzić do jego aresztowania na posiedzeniu rządu 26 czerwca 1953 r., oskarżenia o działalność agenturalną na rzecz imperializmu zachodniego i skazania na śmierć 31. Walka o władzę na Kremlu odwracała uwagę jej uczestników od wydarzeń na arenie międzynarodowej. Kierownicze gremia żyły w ciągłym zagrożeniu przewrotem ze strony konkurencyjnych frakcji w łonie Komitetu Centralnego, co powodowało spadek ich prestiżu na forum międzynarodowym. Nie pozostawało to bez wpływu na politykę wobec Niemiec. W tym okresie władze RFN nie uznawały NRD i powojennych granic. Dążyły one do zjednoczenia Niemiec w granicach z 1937 r., co godziło w interesy terytorialne ZSRR (Prusy Wschodnie), Polski (Ziemie Odzyskane) i Czechosłowacji (Sudety). Towarzyszyły temu zabiegi zmierzające do odbudowy sił zbrojnych i związania się sojuszem z pań­stwami zachodnimi 32. Poczynania przywódców RFN spotykały się z ostrą krytyką państw socjalistycznych, które zarzucały im kultywowanie polityki rewizjonistycznej i militarystycznej, zagrażającej europejskiemu status quo 33.
W zarysowanej tu pobieżnie atmosferze doszło w dniach 20-22 sierpnia 1953 r. do rokowań między rządem radzieckim a delegacją rządową NRD, zmierzających do wzmocnienia pozycji politycznej i ekonomicznej byłej radzieckiej strefy okupacyjnej. Rokowaniom tym nadano wysoka rangę, o czym świadczy fakt, że udział w nich brali najwyżsi funkcjonariusze państwowi obu stron. Stronę radziecką reprezentowali m.in.: przewodniczący Rady Ministrów ZSRR G. M. Malenkow, pierwszy zastępca przewodniczącego Rady Ministrów i minister spraw zagranicznych ZSRR W. M. Mołotow, sekretarz Komitetu Centralnego KPZR N. S. Chruszczów, pierwszy zastępca przewodniczącego Rady Ministrów i minister obrony ZSRR M. A. Bułganin, pierwszy zastępca przewodniczącego Rady Ministrów ZSRR Ł. M. Kaganowicz, zastępca przewodniczącego Rady Ministrów i minister handlu wewnętrznego i zagranicznego ZSRR A. I. Mikojan. Na czele delegacji wschodnioniemieckiej stali: premier NRD Otto Grotewohl i wicepremier Walter Ulbricht. Uzgodnienia dokonane w trakcie rokowań zostały upowszechnione w komunikacie agencji TASS z 23 sierpnia 1953 r.34 Oto najistotniejsze z punktu widzenia interesów Polski zawarte w komunikacie informacje:
1. W toku rokowań omawiano ważne problemy, dotyczące rozwoju stosunków między Związkiem Radzieckim a Niemiecką Republiką Demokratyczną, jak również aktualne sprawy związane z całokształtem zagadnień niemieckich.
2. Osiągnięto całkowitą zgodność poglądów co do tego, że powinna być zlikwidowana nienormalna sytuacja polegająca na tym, iż po upływie ośmiu lat od chwili zakończenia wojny w Europie, Niemcy nie mają traktatu pokojowego, są rozbite na część zachodnią i wschodnią oraz nie są równouprawnione w stosunku do innych państw. W tym celu należy zwołać w najbliższym czasie konferencję pokojową.
3. Należy powołać do życia w drodze bezpośredniego porozumienia między Niemcami Wschodnimi i Zachodnimi tymczasowy rząd ogólnoniemiecki, którego głównym zadaniem będzie przygotowanie i przeprowadzenie wolnych wyborów ogólnoniemieckich, w wyniku których sam naród niemiecki, bez ingerencji obcych państw, rozstrzygnie sprawę społecznego i państwowego ustroju zjednoczonych, demokratycznych i pokojowych Niemiec.
4. Delegacja rządowa Niemieckiej Republiki Demokratycznej z zadowoleniem i z wdzięcznością przyjęła oświadczenie rządu radzieckiego w sprawie złagodzenia finansowo-gospodarczych zobowiązań Niemiec zwią­zanych z następstwami wojny.
5. Decyzje rządu radzieckiego przewidują: przerwanie pobierania reparacji od Niemieckiej Republiki Demokratycznej, poczynając od 1 stycznia 1954 r.; bezpłatne przekazanie na własność NRD przedsiębiorstw radzieckich znajdujących się w Niemczech; obniżenie wydatków NRD, związanych z przebywaniem wojsk radzieckich na terytorium NRD, do sumy nie przekraczającej 5% dochodów budżetu państwowego Niemieckiej Republiki Demokratycznej; zwolnienie NRD od spłaty długów, które powstały po roku 1945 z tytułu okupacyjnych wydatków poza granicami Niemiec; zwolnienie Niemiec od spłaty Związkowi Radzieckiemu powojennych długów państwowych.
Agencja TASS ogłosiła także tekst „protokołu w sprawie przerwania pobierania reparacji niemieckich i w sprawie innych posunięć dotyczących złagodzenia zobowiązań finansowo-gospodarczych Niemieckiej Republiki Demokratycznej powstałych w wyniku wojny”. Oto krótkie streszczenie głównych postanowień protokołu istotnych dla interesów państwa polskiego.
1. Rząd radziecki w nocie z 15 sierpnia 1953 r. złożył rządom USA, Anglii i Francji propozycję, aby znacznie zmniejszyć finansowe i gospodarcze zobowiązania Niemiec wobec czterech mocarstw powstałe w wyniku wojny, licząc się z tym, że przyjęcie tych propozycji przez rządy wymienionych mocarstw zachodnich zapewniłoby wykonanie tych posunięć w stosunku do całych Niemiec. Niezależnie od decyzji, jaką podejmą w tej sprawie rządy USA, Anglii i Francji, wcielenie w życie tych propozycji wobec Niemieckiej Republiki Demokratycznej stanowić będzie dla narodu niemieckiego istotną pomoc nie tylko w dziedzinie gospodarczej, lecz również w stworzeniu warunków koniecznych dla przywrócenia jedności Niemiec jako miłującego pokój państwa demokratycznego oraz dla przyspieszenia zawarcia traktatu pokojowego z Niemcami (fragment preambuły).
2. Rząd radziecki po uzgodnieniu tego z rządem Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej (odnośnie jej części reparacji) całkowicie przerywa z dniem 1 stycznia 1954 r. pobieranie od Niemieckiej Republiki Demokratycznej reparacji zarówno w postaci dostaw towarowych, jak i we wszelkiej innej postaci. W ten sposób Niemiecka Republika Demokratyczna zostaje zwolniona z obowiązku spłacenia pozostałej po 1 stycznia 1954 r. sumy repa­

racji wynoszącej, zgodnie z oświadczeniem rządu radzieckiego z 15 maja 1950 r. w sprawie zmniejszenia dostaw reparacyjnych, 2 mld 537 min dolarów według cen światowych z 1938 r. (art. I).
Z preambuły protokołu wynika, że strona radziecka miała na uwadze moż­liwość ograniczenia zobowiązań finansowo-gospodarczych Niemiec jako całości, ale niezależnie od decyzji mocarstw zachodnich dokonała zrzeczenia się reparacji wobec Niemieckiej Republiki Demokratycznej.
Drugi istotny dla Polski wniosek wypływający z protokołu sprowadza się do konstatacji, iż rząd radziecki uzgodnił z rządem Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej kwestię rezygnacji przez niego z przypadającej na stronę polską części reparacji. W tak ważnej dla polskich interesów sprawie rząd radziecki, a także rząd wschodnioniemiecki, nie uznały jednak za właściwe przeprowadzenie dwu lub trójstronnych rokowań z rządem warszawskim.
23 sierpnia 1953 r. Rada Ministrów PRL przyjęła uchwałę noszącą tytuł „Oświadczenie rządu Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej” dotyczącą zrzeczenia się z dniem 1 stycznia 1954 r. spłaty odszkodowań na rzecz Polski. Z zachowanego protokołu nr 4 z posiedzenia Rady Ministrów, które odbyło się 23 sierpnia 1953 r., wynika, że przewodniczący - Prezes Rady Ministrów, Bolesław Bierut, nawiązał w swym wystąpieniu do noty rządu ZSRR z 15 sierpnia 1953 r. do rządów Francji, Wielkiej Brytanii i USA w kwestii niemieckiej i stwierdził, że nota ta, podejmująca inicjatywę pokojowego uregulowania kwestii niemieckiej i zawierająca konkretne propozycje w tym kierunku, posiada zasadnicze znaczenie również dla Polski i czyni w całej rozciągłości zadość polskim interesom narodowym 35. Ponadto Prezes Rady Ministrów poinformował członków Rady o propozycjach rządu ZSRR wobec rządu PRL i odczytał podjętą w związku z tym uchwałę Prezydium Rządu z dnia 19 sierpnia 1953 r., zaznaczając, iż rząd PRL winien ustosunkować się do sprawy odszkodowań niemieckich.
Projekt uchwały w sprawie odszkodowań zreferował na posiedzeniu z 23 sierpnia 1953 r. minister spraw zagranicznych S. Skrzeszewski. Zasadnicze fragmenty tej uchwały brzmiały następująco: „Rząd Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej wita z pełnym uznaniem decyzję rządu Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich w sprawie niemieckiej [...]. Decyzje te umacniają bezpieczeństwo Polski i godząc w zbrodnicze knowania odwetowców i rewizjonistów neohitlerowskich oraz ich protektorów, wzmacniają w całych Niemczech siły pokojowe i demokratyczne, których wyrazicielem jest Niemiecka Republika Demokratyczna. [...] Biorąc pod uwagę, że Niemcy zadość­ uczyniły już w znacznym stopniu swym zobowiązaniom z tytułu odszkodowań i że poprawa sytuacji gospodarczej Niemiec leży w interesie jej pokojowego rozwoju, rząd PRL - pragnąc wnieść swój dalszy wkład w dzieło uregulowania problemu niemieckiego w duchu pokojowym i demokratycznym oraz zgodnie z interesami narodu polskiego i wszystkich pokój miłujących narodów - powziął decyzję o zrzeczeniu się z dniem 1 stycznia 1954 r. spłaty odszkodowań na rzecz Polski” 36. 
W posiedzeniu Rady Ministrów uczestniczyło 35 osób. W protokole z posiedzenia nie odnotowano żadnych głosów w dyskusji, nikt nie miał zastrzeżeń do tekstu. Odnotowano jedynie, że uchwała została przyjęta jednomyślnie.
W archiwach ogarniających dokumentację Komitetu Centralnego PZPR, Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i Ministerstwa Spraw Zagranicznych, nie zachowały się żadne dowody świadczące o prawdziwości zapewnień rządu radzieckiego, zawartych w protokole z 22 sierpnia 1953 r. w sprawie przerwania pobierania reparacji niemieckich, o dokonaniu uzgodnień z rządem PRL. Nie ma też śladu po wspomnianej przez Bolesława Bieruta uchwale Prezydium Rządu z 19 sierpnia 1953 r.
Można domniemywać, że Związek Radziecki nie przeprowadził żadnych rokowań, których celem byłoby dokonanie wspólnych uzgodnień ze stroną polską. Domniemanie to umacnia kalendarium wydarzeń. 19 sierpnia 1953 r. podjęta została „tajemnicza” uchwała Prezydium Rządu, w dniach 20-22 sierpnia toczyły się rokowania w Moskwie między ZSRR a NRD, a 23 sierpnia uchwalono oświadczenie rządu PRL. Tempo wydarzeń pozwala stwierdzić, iż strona polska została postawiona przez rząd radziecki przed faktami dokonanymi.
Zrzeczenie się reparacji niemieckich, wbrew zapewnieniom zawartym w oświadczeniu z 23 sierpnia 1953 r., godziło w dobro państwa polskiego, w którego interesie leżało pełne zaspokojenie roszczeń odszkodowawczych przez stronę niemiecką zgodnie z oczekiwaniem społeczeństwa polskiego. Powracająca fala terroru stalinowskiego w latach 1949-1953 objęła nie tylko Związek Radziecki, lecz także kraje satelickie, w których agenci Stalina montowali sfingowane spiski i realne procesy, takie jak proces Laszlo Rajka na Węgrzech (1949), Trajczo Kostowa w Bułgarii (1949), Rudolfa Slanskiego w Czechosłowacji (1952), Anny Pauker w Rumunii (1952)37. W Polsce w świeżej pamięci tkwiły inspirowane przez Moskwę szykany przeciwko działaczom komunistycznym pomawianym o odchylenia prawicowo-nacjonalistyczne. Polscy przywódcy bacznie obserwowali wydarzenia czerwcowe w 1953 r. w NRD oraz rozgrywki na Kremlu, których efekt był wówczas wielką niewiadomą. Lęk przed radzieckim hegemonem dodatkowo wzmacniała obecność Armii Czerwonej w Polsce.
Przedstawione wyżej fakty pozwalają stwierdzić, że oświadczenie rządu polskiego z 23 sierpnia 1953 r. było skutkiem dyktatu radzieckiego naruszającego suwerenność państwa polskiego i stawiającego rząd PRL w pozycji nierównoprawnego partnera stosunków międzynarodowych. Z tego względu należy stwierdzić, iż istnieją poważne przesłanki przemawiające za tezą o nieważności oświadczenia z 23 sierpnia 1953 r.
Z punktu widzenia prawa międzynarodowego oświadczenie z 23 sierpnia 1953 r. jest międzynarodowym aktem jednostronnym o charakterze zrzeczenia. Jak każdy inny akt jednostronny, zmierzał on do wywołania skutków prawnych w sferze prawa międzynarodowego. By tak się jednak stało, konieczne jest spełnienie przez akt jednostronny szeregu warunków, takich jak: wydanie aktu przez kompetentny organ, zamiar związania się przez państwo treścią oświadczenia, a także brak obciążenia wadami oświadczenia woli. Nie istnieją normy prawa międzynarodowego regulujące kwestię ważności aktów jednostronnych^ Z tego względu przyjmuje się w doktrynie prawa międzynarodowego, iż oceny ważności aktu jednostronnego należy dokonywać w oparciu o zasady określone w Konwencji o Prawie Traktatów z 1969 r., regulujące kwestie związane z waż­nością umów międzynarodowych 38.
Odpowiedź na pytanie, czy oświadczenie z 23 sierpnia 1953 r. uznać można za nieważne, wymaga przedstawienia podstawowych przepisów Konwencji 0 Prawie Traktatów z 1969 r.
Z analizy przepisów części V działu 2 Konwencji o Prawie Traktatów wynika, że nieważność umowy międzynarodowej to wywołany przyczynami określonymi w prawie umów międzynarodowych stan prawny, w którym umowa nie wywołuje w zasadzie skutków prawnych 39. Prawo umów międzynarodowych dotyczące nieważności jest prawem na wypadek bezprawia wynikającego z treści umowy lub z towarzyszących tej umowie okoliczności. Z przepisów Konwencji można domniemywać, że nieważność zasadnicza (nieformalna) może wystąpić w dwojakiej postaci - nieważności bezwzględnej 1 względnej. Okoliczności złożenia przez rząd PRL oświadczenia z 23 sierpnia 1953 r. kierują uwagę w stronę nieważności bezwzględnej. Nieważność bezwzględną charakteryzują następujące cechy:

1) nieważność bezwzględna pojawia się automatycznie z chwilą zaistnienia przyczyny, która ją wywołuje. Jest więc niezależna od inicjatywy stron umowy;

2) umowa bezwzględnie nieważna nie może być konwalidowana, jest nieważ­na ab initio i nie może stać się umową ważną. Nieważność bezwzględna eliminuje więc w stosunku do umowy działanie zasady estoppel, którą w odniesieniu do umów względnie nieważnych sankcjonuje art. 45 Konwencji;

3) postanowienia umowy bezwzględnie nieważnej są niepodzielne, a więc na przyczynę nieważności bezwzględnej wolno powołać się jedynie w odniesieniu do całej umowy;

4) zarzut nieważności bezwzględnej, w świetle art. 65 Konwencji dotyczącego postępowania, jakie należy stosować w związku z nieważnością, może podnieść w drodze notyfikacji tylko strona umowy i to zarówno poszkodowana, jak i - co jest mało prawdopodobne - strona winna;

5) prawo traktatowe nie zna instytucji przedawnienia zarzutu nieważności bezwzględnej;

6) przyczynami nieważności bezwzględnej są: przymus wobec przedstawiciela państwa, przymus wobec państwa polegający na groźbie lub użyciu siły oraz sprzeczność umowy z ius cogens. Dwie pierwsze przyczyny są wadami oświadczenia woli, ale ze względu na ich szczególnie negatywny charakter nadano im status przyczyn powodujących nieważność bezwzględną. 
Można twierdzić, że w przypadku oświadczenia z 23 sierpnia 1953 r. doszło do wystąpienia wszystkich trzech przyczyn nieważności bezwzględnej, groźba użycia siły bowiem w stosunkach międzynarodowych powoduje z jednej strony wadę oświadczenia woli przy zawieraniu umowy międzynarodowej, z drugiej natomiast ich zakaz jest niekwestionowaną normą iuris cogentis.
W świetle Konwencji o Prawie Traktatów groźba użycia siły to forma przymusu zastosowana przy zawieraniu umowy międzynarodowej. Przymus we współczesnych stosunkach międzynarodowych można zdefiniować jako zagrożenie podjęciem lub podjęcie przez państwo, grupę państw lub organizację międzynarodową do tego upoważnioną takich działań lub zaniechań, których skutki powodują, że inne państwo lub państwa dokonują oczekiwanego przez stosujących przymus zaniechania lub działania 40. Zastosowanie przymusu może być zgodne lub niezgodne z obowiązującym prawem międzynarodowym. Przyczyną nieważności umowy międzynarodowej jest, rzecz jasna, wyłącznie sprzeczne z prawem zastosowanie przymusu.
Terror stalinowski, który utrzymywał się także przez pewien czas po śmierci radzieckiego przywódcy, zagrażał użyciem siły zarówno przeciwko przedstawicielom państw, jak i wobec samych państw. Groźba wobec przedstawiciela państwa zawsze będzie miała charakter przymusu psychicznego, bez względu na to, czy zagrożono spowodowaniem cierpień fizycznych czy moralnych, lęk przed cierpieniem stanowi bowiem zawsze doznanie psychiczne. Zgodnie z art. 51 Konwencji o prawie traktatów, jej zastosowanie powoduje nieważność umowy ab initio. Norma ta została skodyfikowana dopiero w 1969 r., nie można jednak mieć wątpliwości co do jej stosowalności wobec oświadczenia rządu PRL z 1953 r., gdyż jej istnienie w sferze norm międzynarodowego prawa zwyczajowego od dawna nie jest kwestionowane 41.
Zawarty w art. 52 Konwencji przepis dotyczący unieważniającego wpływu przymusu wobec państwa na umowę międzynarodową był logiczną konsekwencją art. 2 ust. 4 Karty Narodów Zjednoczonych, dotyczącego zakazu groźby lub użycia siły. Nie można kwestionować jego funkcjonowania jako normy prawa zwyczajowego w 1953 r. Liczne przykłady z historii świadczą o tym, że terror stalinowski stanowił zagrożenie nie tylko dla przywódców państwowych, lecz także dla pozostających w ich władaniu państw.
Zagrożenie dla państwa polskiego i jego przywódców w przypadku odmowy złożenia oświadczenia z 1953 r. nie zostało stwierdzone expressis verbis. Prawo międzynarodowe nie wymaga jednak dla uznania stanu zagrożenia jego notyfikacji ze strony państwa stosującego groźbę. Groźba może być wyrażona poprzez fakty konkludentne (mobilizacja, przemieszczenie wojsk, podwyższenie gotowości bojowej oddziałów stacjonujących w bazach na terytorium państwa będą­cego obiektem gróźb). Zakamuflowaną formą groźby w stosunkach międzynarodowych państw socjalistycznych było deklarowanie chęci udzielenia „braterskiej, internacjonalistycznej pomocy”.
W doktrynie prawa międzynarodowego przyjmuje się, że akty jednostronne są „w zasadzie odwoływalne” (in principle revocable) 42. Oświadczenie rządu PRL z 23 sierpnia 1953 r. obciążone jest jednak wadą oświadczenia woli i z tego względu nie istnieje potrzeba jego odwoływania. Prawo międzynarodowe nie wyznacza ram czasowych, w których należy się zmieścić z postanowieniem zarzutu nieważności. Z tego względu zarzut ten można notyfikować w chwili, gdy zaistnieje taka konieczność.
Postawienie zarzutu nieważności oświadczenia z 1953 r. nie jest równoznaczne z akceptacją tezy o ograniczeniu suwerenności państwa polskiego w okresie jego przynależności do grona państw komunistycznych. Ograniczenie suwerenności polega na tym, że państwo, które formalnie nadal istnieje, traci w części lub w całości możność występowania w stosunkach międzynarodowych jako podmiot, a w jego imieniu działa inne państwo 43. W takich przypadkach, jak odstąpienie w 1947 r. od planu Marshalla, czy też złożenie oświadczenia w 1953 r., nastąpiło naruszenie suwerenności państwa polskiego 44. Pod tym pojęciem kryją się niezgodne z prawem międzynarodowym działania jednego państwa wobec drugiego. Polska w świetle prawa międzynarodowego była w omawianym okresie podmiotem suwerennym. Jej polityka wewnętrzna i zewnętrzna znajdowała się pod silną presją polityczną Związku Radzieckiego, co nie zmieniało jednak jej położenia w prawie międzynarodowym. Niejednokrotnie presja ta jednak przybierała formę jawnie sprzeczną z obowiązującym prawem międzynarodowym, a więc przekształcała się w naruszenie suwerenno­ści państwa polskiego. Z tego właśnie względu należy odmówić oświadczeniu z 23 sierpnia 1953 r. zdolności wywołania skutków prawnych i uznać je za nieważne.
Przedstawione powyżej rozważania prowadzą do wniosku, że z jednej strony istnieją podstawy prawne do odrzucenia żądań majątkowych tzw. osób wypędzonych, z drugiej natomiast, że sprawa reparacji wojennych jest nadal otwarta i pozwala na formułowanie roszczeń pod adresem władz niemieckich. W tym duchu winna zajmować stanowisko strona polska, gdyby doszło do dwustronnych negocjacji, których celem byłoby przeciwdziałanie niepożądanej eskalacji napięć we wzajemnych stosunkach w czasach, gdy oba państwa są członkami Unii Europejskiej i deklarują zgodnie ex officio chęć kultywowania partnerstwa strategicznego".



Przypisy:


1 M.P. 2004, Nr 13.

2 Druk sejmowy nr 2140, http://orka.sejm.gov.pl/Biuletyn.nsf/, s. 1.

4 Ibidem, s. 3.

5 Ibidem.

6 Stenogram z posiedzenia Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka i Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu RP z 3 marca 2004 r., wystąpienie podsekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Jakuba Wolskiego, http://orka.sejm.gov.pl/Biuletyn.nsi/, s. 14-18.

7 Ibidem, s. 16.

8 Ibidem, s. 17.

9 Oświadczenie Antoniego Macierewicza, prezesa RK-N, z 22 marca 2004 r., druk sejmowy, http:// orka.sejm.gov.pl/Biuletyn.nsf/, s. 1

10 Kompromifí nótig und moglich, „Frankfurter Allgemeine Zeitung” z 24 marca 2004 r.

11 Hojny gest Cimoszewicza, „Głos” z 31 marca 2004 r.

12 Ibidem.

13 Po wprowadzeniu poprawek zaproponowanych przez PO, uchwała w sprawie praw Polski do niemieckich reparacji wojennych została niemal jednomyślnie przyjęta przez Sejm RP w dniu 10 września 2004 r., co spowodowało negatywną reakcję rządu. Wydarzenia te nastąpiły już po oddaniu niniejszego tekstu do druku.

14 Wbrew powszechnemu mniemaniu, nie jest właściwe określenie „umowa poczdamska”, w Poczdamie bowiem w trybie uproszczonym zawarto szereg układów. Wśród nich znalazły się protokół oraz komunikat. Komunikat nie był podpisany osobno, ale strony uznały go za podpisany z chwilą złożenia podpisu pod protokołem. Postanowienia obu tych umów pokrywają się, z tym że protokół jest szerszy.

15 R. Baxter, B. Sohn, Draft Convention on the International Responsibility o f States for Injuries to Aliens, „American Journal of International Law”, 55,1961, s. 575.

16 fi Oppenheim's International Law, t. 1 - Peace, cz. 2-4, red. R. Jennings, A. Watts, wyd. 8, Harlow 1992, s. 921.

17 Ibidem, s. 926.

18 Szerzej na ten temat M. Muszyński, Przejęcie majątków niemieckich przez Polskę po II wojnie światowej. Studium prawnomiędzynarodowe i porównawcze, Bielsko-Biała 2003, s. 198-199.

19 Oświadczenie rzeczniczki niemieckiego MSZ, cytowane za: P. Jędroszczyk, Wypędzeni przygotowują pozwy, „Rzeczpospolita”, 2.10.2003.

20 F. Ermacora, Das deutsche Vermògen in Polen, Monachium 1996, s. 69. Wcześniej na ten temat głos zabierał pracownik Institut fur Ostrecht München - F. Ch. Schroeder, Riickgabe oder Entschadigung in den osteuropaischen Staaten, „Recht in Ost und West - Zeitschrift fur Ostrecht und Rechtsfergleichung”, 36, 1992 listopad. Opisując procesy reprywatyzacyjne w państwach wschodnioeuropejskich podkreślał on, że „do państwa mieniącego się być prawnym należy także ochrona własności, a więc u zarania byłoby ono obciążone skazą, gdyby nie uwzględniało roszczeń majątkowych” (s. 321).

21 K. H. Schaefer, Eigentum und Entschadigung bei Gebietsabtretung oder Gebietvereinigung, Thesen zu einem aktuellen Thema, Informationsdienst zum Lastenausgleich sowie zu BVFG und anderem Kriegsfolgenrecht - IFLA, „Fachzeitschrift fur die Lastenausgleichsverwaltung und die Fliichtlingsverwaltung”, 39, 1990, nr 5, maj, s. 56.

22 Ibidem, s. 51.

23 R. Pawełka, Deutsche sollen durch Polen enteignet werden. Grundlage sind die alten Vertreibungsdekrete, „Schlesische Nachrichten - Zeitung für Schlesien” 2004, nr 9 ,1 maja 2004 r., s. 1-2.

24 Szerzej na ten temat - P. Łaski, Refleksje na temat żądań Niemców sudeckich anulowanie tzw. dekretów Benesza, „Ruch Prawniczy, Ekonomiczny i Socjologiczny” 2004, z. 1, s. 35-45.

25 R. Pawełka, op. cit., s. 2.

26 R. Kirbach, Da miissen sie mit dem Panzer kommen, „Die Zeit” z 27 maja 2004 r., nr 23, s. 15-18.

27 Ibidem, s. 18.

28 Zgodzić się można z ministrem W. Cimoszewiczem, iż porozumienie polsko-niemieckie z 31 października 1929 r., wprowadzające instytucję wzajemnego zrzeczenia się roszczeń pozostających w związku z I wojną światową lub traktatem wersalskim, odnosi się do odmiennej sytuacji prawnomiędzynarodowej. Por. wywiad z ministrem spraw zagranicznych Włodzimierzem Cimoszewiczem w: „Welcome to Poznań & Wielkopolska” 2004, nr 5/142, s. 6. Przyjęta jednak w tym porozumieniu zasada opcji zerowej zdaje się i w dzisiejszych warunkach politycznych, opartych na zasadzie wspólnoty interesów oraz strategicznego partnerstwa, do wykorzystania.

29 Szerzej J. Sandorski, Bohdan Winiarski. Prawo - polityka - sprawiedliwość, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2004, s. 69-72.

30 G. Wetting, Die sovietische deutsche Politik am Vorabend des 17. Juni, w: 17. Juni 1953. Arbeiter Aufstand in der DDR, red. I. Spittmann, K. W. Fricke, Kolonia 1982, s. 56-69.

31 A. Knight, Beria. Prawa ręka Stalina, Warszawa 1996, s. 193.

32 E. Cziomer, Polityka zagraniczna RFN. Uwarunkowania, cele, mechanizm decyzyjny, Warszawa 1988, s. 80-82.

33 Szczegóły dotyczące napięć politycznych w okresie poprzedzającym utworzenie Bundeswehry i przystąpienie RFN do NATO przedstawione zostały w: Bundeswehra 1955-1972. Rodowód, strategia, doktryny, red. T. Grabowski, L. Moczulski, Warszawa 1972.

34 Komunikat radziecko-niemiecki o rokowaniach między rządem radzieckim i delegacją rządową Niemieckiej Republiki Demokratycznej, TASS, 23.08.1953, Moskwa, Archiwum Akt Jawnych, Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, s. 4077-4092.

35 Archiwum Akt Jawnych, Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, s. 4077.
36 Ibidem, s. 4080.

37 Szerzej A. Czubiński, W. Olszewski, Historia powszechna 1939-1994, Wydawnictwo Naukowe U AM, Poznań 1996, s. 207.

38 W. Czapliński, A. Wyrozumska, Prawo międzynarodowe publiczne. Zagadnienia systemowe, Warszawa 1999, s. 101.

39 J. Sandorski, Nieważność umów międzynarodowych, Poznań 1978, s. 28.

40 Ibidem, s. 129.

41 Harvard Draft Convention on the Law o f Treaties, ,American Journal of International Law”, 29, 1935, s. 1148.

42 Oppenheim*s International Law, op. cit., s. 1188.

43 J. Kranz, Suwerenność państwa i prawo międzynarodowe, w: Spór o suwerenność, Warszawa 2001, s. 134-135.

44 A. Wasilkowski, Uczestnictwo w strukturach europejskich a suwerenność państwowa, „Państwo i Prawo” 1996, nr 4-5, s. 23. Można domniemywać, iż złożenie oświadczenia z 1953 r. stało się także przymusem ekonomicznym. ZSRR na mocy układu z 16 sierpnia 1945 r. korzystał z kontyngentów polskiego węgla dostarczanych po cenach 10-krotnie niższych niż rynkowe. ZSRR nie zrezygnowałby z tych kontyngentów w listopadzie 1953 r., gdyby Polska nie zrzekła się reparacji wojennych. Jak wiadomo, przymus ekonomiczny - w przeciwieństwie do nacisku ekonomicznego - wpływa na ważność aktów międzynarodowych.




























































                                                                     AA